Znałem Marcina Rosoła z klubu parlamentarnego PO, jako energicznego i młodego chłopaka. Dlatego zatrudniłem go w resorcie sportu - powiedział przed komisją hazardową Mirosław Drzewiecki, pytany o swojego asystenta, który według CBA mógł być jednym z ogniw przecieku z akcji CBA ws. afery hazardowej.
O Rosoła, który był szefem gabinetu politycznego byłego ministra sportu, pytali Drzewieckiego przede wszystkim posłowie: Bartosz Arłukowicz z Lewicy (swoje tury pytań poświęcił głównie Rosołowi) i Zbigniew Wassermann z PiS-u.
- Dlaczego zaczął u pana pracować? - pytał Arłukowicz. - Szukałem młodych ludzi do pracy. Pamiętałem pracowitość i umiejętności organizacyjne pana Rosoła - wyjaśnił Drzewiecki, podkreślając wykształcenie Rosoła, który ma dwa fakultety.
"Potrzebowałem takich ludzi"
- To bardzo ważna postać tej sprawy (afery hazardowej - red.). Kto panu rekomendował go, jako dobrego pracownika? - dociekał Wassermann. - To była moja decyzja, w oparciu o obserwację pracy pana Rosoła w klubie parlamentarnym PO. Wiedziałem, że jest młodym, sprawnym człowiekiem, więc do projektu "Orliki" wniesie dużo energii - powtórzył po raz kolejny Drzewiecki.
Według CBA, Rosół był jednym z ogniw przecieku z akcji Biura, w wyniku którego biznesmen z branży hazardowej Ryszard Sobiesiak "Rysio" został ostrzeżony, iż interesuje się nim CBA. 24 sierpnia 2009 r. po południu spotkał się z córką Sobiesiaka w warszawskiej kawiarni "Pędzący Królik". Tam, według Kamińskiego, zakończył się przeciekowy łańcuszek: Tusk (ewentualnie szef kolegium ds. Służb Specjalnych Jacek Cichocki) – Drzewiecki – Rosół – Sobiesiakowie.
- Wiedział pan o spotkaniu Rosoła z Sobiesiak? - pytał Drzewieckiego, poseł Urbaniak. - Nie wiedziałem - zapewnił były minister sportu.
Rosół - według CBA - uczestniczył też w załatwianiu pracy córce Sobiesiaka w zarządzie Totalizatora Sportowego. Drzewiecki - pytany o to przez sejmowych śledczych - stwierdził, że kiedy Rosół zaproponował, by dać pracę córce Sobiesiaka, powiedział że to "głupi pomysł", żeby załatwiać coś znajomym w placówkach związanych z jego ministerstwem lub w spółkach z udziałem Skarbu Państwa.
Rosół u Schetyny i Tuska
Ale nie tylko aktywność Rosoła w resorcie sportu interesowała śledczych. Dopytywali też o jego pracę jako pełnomocnika finansowego kampanii wyborczej PO.
Według "Newsweeka", Rosół oraz blisko z nim współpracujący Piotr Wawrzynowicz wyprowadzili podczas kampanii wyborczych z partyjnej kasy grube pieniądze. Odbywało się to poprzez tzw. słupy, czyli osoby podstawione do przeprowadzania fikcyjnych transakcji. Najpierw podstawieni ludzie podpisywali umowy na wykonanie fikcyjnych zadań dla sztabu wyborczego, potem sztab przelewał na ich konta pieniądze (zwykle kilka tysięcy złotych, choć były i wyższe kwoty). Następnie "słupy" oddawały większość tych sum Marcinowi Rosołowi, sobie zostawiając niewielkie kieszonkowe.
Drzewiecki przyznał, że zatrudniając Rosoła wiedział, iż prokuratura prowadziła postępowanie dotyczące możliwości wyprowadzenia pieniędzy podczas jednej z kampanii wyborczych PO. - To było postępowanie w sprawie, nie przeciw komukolwiek i zostało umorzone, ponieważ nie wykazano żadnego naruszenia prawa z braku dowodów - stwierdził.
Poinformował również, że wcześniej Rosół pracował jako asystent Schetyny, a także w jakiś sposób współpracował z Tuskiem, choć - jak powiedział - nie wie, czy był jego asystentem, czy prowadził jego biuro.
"Dostał pracę, bo kocha sport"
Arłukowicz dopytywał też Drzewieckiego o Wawrzynowicza. - Czy pan go zna? - pytał poseł Lewicy. - Tak, znam go siedem lat. Był moim zastępcą jako skarbnika partii. Był też pełnomocnikiem finansowym kampanii wyborczej PO - powiedział Drzewiecki. - A której? - dociekał Arłukowicz. - Jakbym wiedział (że będę o to pytany - red.), to bym się przygotował. Nie chcę wprowadzać w błąd - odpowiedział Drzewiecki. - A czy wyklucza pan, że był pełnomocnikiem finansowym kampanii prezydenckiej Donalda Tuska w 2005 r.? - nie rezygnował Arłukowicz. - Nie wykluczam - powiedział były minister sportu. Dodał, że wówczas, kiedy za kampanijne finanse odpowiadał Wawrzynowicz, PKW miała uwagi do sprawozdania finansowego, gdyż został przekroczony limit wydatków.
- Czy ma pan informację na temat zawodowych losów Wawrzynowicza po tzw. aferze słupowej? - dociekał Arłukowicz. - Mam nadzieję, że te pytania mają związek z badaną przez nas sprawą - zareagował przewodniczący komisji Mirosław Sekuła z PO. - Chyba pracuje w PKOl-u (Polskim Komitecie Olimpijskim - red.). Dlatego, że kocha sport i ma dużą wiedzę na ten temat - oznajmił Drzewiecki. - Panie ministrze, gdyby w PKOl-u pracowali wszyscy, którzy kochają sport, to by tam pracowało 20 mln ludzi - stwierdził ironicznie Arłukowicz.
A na koniec zapytał, czy Wawrzynowicz był lub jest doradcą Elektrim Volt S.A, doradcą przewodniczącego rady nadzorczej Towarowej Giełdy Energii, przewodniczącym rady nadzorczej Gaz Stal S.A w Zielonej Górze i członkiem rady nadzorczej Rafako S.A.
- Nie mogę potwierdzić, nie mam takiej wiedzy - odpowiedział Arłukowiczowi, Drzewiecki.
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: PAP/TVN24