Wiedząc o tym, że mamy starzejące się społeczeństwo, będziemy mieli coraz większą epidemię zachorowania na nowotwory - zwracał uwagę w "Jeden na jeden" w TVN24 specjalista onkologii, profesor doktor habilitowany nauk medycznych Cezary Szczylik. Mówił, że w Polsce "niepotrzebnie odchodzi 20 do 30 tysięcy osób", które można by było uratować, "gdyby system był sprawniejszy".
Gościem Agaty Adamek w piątkowym wydaniu "Jeden na jeden" w TVN24 był profesor doktor habilitowany nauk medycznych Cezary Szczylik, specjalista onkologii i ordynator oddziału onkologii w Europejskim Centrum Zdrowia Otwock. - Pandemia nowotworowa ma dużo dłuższą historię, tylko z wielu względów o tej pandemii, zwłaszcza od strony politycznej, nie rozmawialiśmy - zauważył.
- Trzeba sobie uzmysłowić fakt, że gdy zestawimy ze sobą dane z pandemii, ile było zachorowań i ile było zgonów, to chcę powiedzieć, że co roku zachorowuje na nowotwory, według danych z 2019 roku, 170 tysięcy osób. I ta zachorowalność jest mierzona ze świadomością, że przyrost roczny to jest około dwóch, trzech procent - zwracał uwagę Szczylik.
Pytany, ile z tych osób umiera, Szczylik podał, powołując się na dane z 2019 roku, liczbę 100 tysięcy. Zaznaczył, że dane byłyby "jeszcze grosze", jeśli dysponowalibyśmy nowszymi danymi.
- To są moje przypuszczenia, to nie są twarde dane, od tego jest Zakład Epidemiologii Nowotworów Narodowego Instytutu Onkologii. Trzeba jednak mówić o tym, że to jest sto tysięcy zgonów rocznie, nieporównywalne do liczby zgonów w czasie pandemii - podał.
Szczylik ocenił, że uwaga mediów skupia się na wypadkach samochodowych i ich ofiarach. - Na każdym rondzie, na każdym skrzyżowaniu mnożą się znaki ostrzegawcze - mówił. - Przy drodze leży zamaskowany człowiek, który zginął w wypadku samochodowym i wszyscy chcą wiedzieć, jak wygląda, natomiast nikt nie chce widzieć tej hekatomby, która dzieje się po cichu, w zaciszu szpitali, w zaciszu mieszkań, gdzie odchodzi po cichu, niepotrzebnie, w tym kraju 20 do 30 tysięcy osób, bo tyle jesteśmy w stanie uratować, gdyby system był sprawniejszy - zaznaczył.
"Od dawna krytykowaliśmy ten projekt Krajowej Sieci Onkologicznej"
Profesor w rozmowie pytany był o ocenę projektu Krajowej Sieci Onkologicznej. 30 marca prezydent Andrzej Duda podpisał ustawę w tej sprawie. - Wypada mi się tylko uśmiechnąć. Od dawna krytykowaliśmy ten projekt Krajowej Sieci Onkologicznej, który jest tworem petryfikującym dotychczasowy system - odparł Szczylik.
- Dotychczasowi beneficjenci, czyli ośrodki od dawna finansowane z budżetu państwa, które rozwijano, których było za mało, które są obrazami scen, które czasem kamery telewizyjne pokazywały: tłum zdenerwowanych ludzi, stojących w gigantycznych kolejkach, po to, żeby dostać czas - godzinę, minutę - na wizytę u onkologa - to są codzienne sceny z tego, co się dzieje pod gabinetami onkologicznymi - opisał.
Szczylik wyjaśnił, że mówi to także z własnego doświadczenia. - Jestem w pracy o siódmej rano i mam długą kolejkę pacjentów do przyjęcia. Czasami jeździłem z wykładami po kraju, to koleżanki mówiły mi, że potrafią przyjmować 50-70 pacjentów dziennie. (...) Z punktu widzenia i pacjenta nie jest to reforma, która to rozwiązuje - podsumował.
- Czasami się zastanawiałem, czy nie poprosić grona polityków, trochę ich ucharakteryzować, zmienić im oblicze, zamaskować i postawić ich w kolejce, żeby postarali się dostać na przykład na badanie rezonansu albo dostać kartę DiLO (Diagnostyki i Leczenia Onkologicznego - red.), która miała skrócić czas oczekiwania od momentu pierwotnego podejrzenia, że chory może mieć chorobę nowotworową, do momentu rozpoczęcia leczenia. Miało być tego nie więcej niż cztery tygodnie, a tymczasem ten czas oczekiwania to minimum 77 dni. To dane fundacji Alivia - mówił dalej Szczylik.
Tłumaczył przy tym, że z punktu widzenia biologii nowotworu "77 dni to czas podwojenia się komórki nowotworowej". - Co to oznacza? Że pacjent w momencie zaistnienia podejrzenia choroby, i ten czas będzie dwumiesięczny, to z choroby w jednym miejscu, nagle się okaże, że będzie miał chorobę rozsianą i już jest nie do uratowania, bo odległy przerzut, który się pojawi, dyskwalifikuje z leczenia radykalnego. Leczeniem radykalnym, w rozumieniu onkologicznym, jest zabieg operacyjny, bo chirurgia nadal jest najbardziej skutecznym orężem w walce z nowotworami - powiedział.
Prezentacja programu pilotażowego. Szczylik: ocena niedostateczna za wysoka
Szczylik w programie wspomniał jedno z posiedzeń senackiej komisji, która miała ocenić efekt pilotażowego programu Krajowej Sieci Onkologicznej. - Miałem wątpliwą przyjemność, chociaż zaszczytną, bycia zaproszonym przez senacką komisję zdrowia do wysłuchania wiodącej postaci w tym programie - mówił.
- Było nas tam pięciu profesorów, ludzi, którzy naprawdę siedzą w onkologii od kilkudziesięciu lat i którzy znają onkologiczne problemy. Referował to człowiek prowadzący program pilotażowy i, jako nauczyciele akademiccy, gdybyśmy mieli wystawić ocenę za to przedstawienie, za prezentację tego, na co poszło 40 milionów złotych, to nawet ocena niedostateczna nie byłaby wystarczająca - przyznał.
Wymieniał, że referujący "nie przedstawił żadnych konkretów, żadnych wyników programu pilotażowego, używał tylko dużych okrągłych słów, nie miał nawet przygotowanej prezentacji, na której wyniki i twarde dane mówiące o tym, że to cokolwiek zmienia, byłyby przedstawione".
U kobiet rak piersi przestał dominować
Profesor, wracając do kwestii zachorowań na nowotwory w Polsce, zaznaczał, że "od połowy XX wieku podwoiła się nam liczba obywateli powyżej sześćdziesiątego roku życia". - A wiemy, że szczyt zachorowania na nowotwory zaczyna się powyżej pięćdziesiątego roku życia - dodał.
- Wiedząc o tym, że mamy starzejące się społeczeństwo, będziemy mieli coraz większą epidemię zachorowania na nowotwory: 180 tysięcy rocznie, tak należy przypuszczać, ponad 100 tysięcy zgonów i ponad milion ludzi żyjących z chorobą nowotworową - w trakcie leczenia bądź wyleczonych - wymienił.
- Pojawiają się problemy, jeśli chodzi o typy nowotworów, które zaczynają dominować - podkreślił. Szczylik podał, że "fakt, który przeraża to to, że wśród kobiet nowotworem numer jeden stał się rak płuca, a kiedyś był to rak piersi". Zauważył przy tym, że wśród mężczyzn zachorowalność i umieralność na raka płuc zmalała na przestrzeni ostatnich ośmiu lat.
Dodał, że wśród mężczyzn "zabójcą numer jeden" jest "rak społeczeństw zamożnych i długowiecznych", czyli rak prostaty.
Na koniec programu profesor Szczylik został poproszony o wystosowanie najważniejszego na ten czas apelu do polityków. - Usiądźcie w poczekalni i zobaczcie, jak wygląda prawdziwe życie - odparł krótko.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24