Prawo i Sprawiedliwość musi uważać na nowe ugrupowania, bo te czasu nie marnują i podejmują kroki kłopotliwe dla partii Jarosława Kaczyńskiego. Lewica i Konfederacja złożyły projekty, o których wcześniej w wyborczych obietnicach mówił PiS. Materiał magazynu "Polska i Świat".
Podczas podobnego expose cztery lata temu ani ówczesna premier Beata Szydło, ani prezes Jarosław Kaczyński nie musieli liczyć się z Lewicą ani Konfederacją, które teraz będą patrzeć im na ręce i walczyć o ich wyborców.
Zarówno Lewica, jak i Konfederacja podjęły inicjatywy, które mają zmusić Prawo i Sprawiedliwość do realizacji obietnic. Oba ugrupowania wybrały te, które pokrywają się z ich własnymi postulatami.
Składają projekty obiecywane przez PiS
Zbigniew Girzyński z PiS stwierdził, że "w naturalny sposób każdy będzie chciał troszkę uszczknąć z szerokiego elektoratu Prawa i Sprawiedliwości".
PiS wycofał się ze zniesienia tak zwanej 30-krotności składek do ZUS, ale w Sejmie nadal funkcjonował będzie podobny projekt Lewicy, a jego zamrożenie, zdaniem Agnieszki Dziemianowicz-Bąk będzie oznaczać, że nie chodziło o prawdziwe stworzenie solidarnościowego systemu redystrybucyjnego, tylko poszukiwanie pieniędzy.
Rząd będzie musiał przyzwyczaić się do ataków również z prawej strony sceny politycznej. Konfederacja też już PiS-owi daje się we znaki i też złożyła projekty, których PiS by się nie powstydził – czyli podniesienia kwoty wolnej od podatku, którą partia Jarosława Kaczyńskiego zapowiadała, gdy sama była w opozycji.
"My się nie okopujemy, chcemy realnie rozmawiać"
- Dotychczasowa opozycja dla PiS-u nie mogła wywierać żadnego realnego nacisku na władzę, bo PiS nie bał się, że wyborcy PiS-u przejdą na stronę Koalicji Obywatelskiej – ocenia Konrad Berkowicz z Konfederacji.
- Poprzednia kadencja Sejmu była dość przewidywalna i dość nudna. Wszyscy byli okopani na swoich pozycjach. My się nie okopujemy, chcemy realnie rozmawiać – mówi Magdalena Biejat z Lewicy.
W Sejmie pojawiają się więc projekty bliskie PiS, ale niepodpisane przez PiS. To echo słychać było też po expose premiera Mateusza Morawieckiego, po którym premier słuchał, jak jego własnego argumenty wykorzystywano przeciwko niemu.
Adrian Zandberg punktował, że w państwie dobrobytu są tanie mieszkania dostępne dla każdego, bezpłatna służba zdrowia i edukacja. - Państwo dobrobytu szanuje pracowników, szanuje związki zawodowe i szanuje dialog społeczny – wyliczał lider Lewicy.
Z drugiej strony Robert Winnicki zwrócił uwagę, że "w zeszłym roku państwo polskie wpuściło najwięcej przybyszów spoza Unii Europejskiej ze wszystkich państw Europy". - Ten rząd dopuszcza "tęczowe piątki", ponieważ ten rząd ma telewizję rządową, w której jest również tęczowa propaganda – dodał.
Do tej pory Jarosław Kaczyński dbał, by zgodnie z adenauerowską maksymą "na prawo była tylko ściana", ale zgodnie z inną "to już historia".
Autor: asty/adso / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24