10 miliardów złotych chce przeznaczyć Bogdan Klich na zakup 50 nowych śmigłowców dla polskiej armii. Przetarg na helikoptery ma zostać rozpisany do końca kadencji rządu - zapowiada "Dziennik".
Polska stanie przed dylematem. Wybór producenta to jednocześnie wybór sojusznika w modernizacji polskiej armii. Wybór wpływający na relacje wewnątrz NATO, determinujący stosunki i z Unią, i z USA. - To jest decyzja kluczowa, która bezpośrednio dotyczy naszego bezpieczeństwa narodowego, musimy zadać sobie pytanie, kto jest naszym strategicznym partnerem - zapowiadał już były minister obrony Aleksander Szczygło.
Decyzja polityczna
- Gdy tylko rząd ogłosi rozpoczęcie przetargu, do Polski rozpoczną się pielgrzymki premierów Francji, Włoch, kanclerz Niemiec. Może nawet wpadnie z roboczą wizytą nowy amerykański prezydent. Taki przetarg to łakomy kąsek dla każdego i to te rozmowy, a nie parametry śmigłowca, zdecydują o tym, jakimi maszynami będą latać nasi żołnierze - podkreśla jeden z ekspertów w rozmowie z "Dziennikiem". - Zdecydują względy polityczne, a nie cenowe czy techniczne - uważa były szef Bumaru Roman Baczyński.
Wygra najlepszy śmigłowiec
Politycy deklarują jednak, że nie będzie to decyzja polityczna. - Wygra po prostu najlepszy śmigłowiec, kraj jego produkcji nie będzie miał żadnego znaczenia - przekonuje członek sejmowej komisji obrony Paweł Graś. - Kryteria przetargu mają być jasne: jakość, cena, przydatność dla armii, a także offset zaproponowany przez producenta - zapewnia polityk PO
Amerykanie faworytami?
Szczygło, minister obrony w rządzie PiS-u, nie ma wątpliwości, że Stany Zjednoczone to nasz partner strategiczny, a do tego USA wydają najwięcej na świecie na obronność.
Także w PO wielu polityków w roli faworyta obsadza producenta zza oceanu. - Razem walczymy w Iraku i Afganistanie, mamy ich myśliwce F-16, podpisaliśmy umowę o instalacji tarczy. Nasze armie więcej łączy - tłumaczy jeden z prominentnych polityków partii Tuska. A inny dodaje: - Amerykański producent - Sikorsky - ma mocny atut w ręku, bo już jest obecny w naszym kraju.
Źródło: Dziennik