Oszukani klienci na Wyspach Brytyjskich i nowe kłopoty dotyczące działalności w Polsce - prokuratura znów przygląda się interesom Piotra Kaszubskiego, okrzykniętego swojego czasu przez część mediów "najmłodszym polskim milionerem". Prokuratorzy wszczęli właśnie postępowanie w sprawie oszustwa, którego miał się dopuścić. Sam Kaszubski powtarza, że "nigdy nie postawiono mu zarzutów" w żadnej sprawie a wszystko, co robi "jest zgodne z literą prawa".
Urodzonemu w 1992 roku Piotrowi Kaszubskiemu przyklejano już różne metki - nie tylko "najmłodszego polskiego milionera" (chociaż jego dochody trudno policzyć, a wielkich milionów nikt nigdy nie widział), ale też "złotego dziecka pokolenia gimbusów" i "samozwańczego króla botoksu".
Król nie wiadomo skąd
"Samozwańczy" to w przypadku Kaszubskiego słowo-klucz, bo autokreacja od początku była jego najmocniejszą stroną. Przez miesiące czarował media, bywał gościem programów śniadaniowych i gwiazdą internetu. Mówił o sobie dużo: że jest dzieckiem rosyjskiego miliardera, byłym stajennym, tłumaczem Kościoła zielonoświątkowego i hodowcą świerszczy. Tak miał ponoć zarobić na swój pierwszy biznes - klinikę estetyczną (a właściwie gabinet, mieszczący się na parterze bloku), którą otworzył w Warszawie. Później wszedł w biznes stomatologiczny, a dokładniej w wybielający zęby żel.
Pomiędzy kolejnymi przedsięwzięciami i występami Kaszubski musiał jednak coraz mocniej się tłumaczyć: po pierwsze z tego, skąd naprawdę wziął pieniądze na start kliniki, po drugie z tego, czy nie jest przypadkiem jedynie wynajętym "słupem ogłoszeniowym", narzędziem marketingu i twarzą czyjegoś biznesu. Z czasem pojawiły się też większe wątpliwości.
Sanepid na tropie
1 stycznia 2014 roku po gabinecie Kaszubskiego, na którym miał - jak twierdził - zarabiać nawet 100 tys. zł miesięcznie, nie było już śladu. 22 lipca firma została ostatecznie wykreślona z rejestru Centralnej Ewidencji i Informacji o Działalności Gospodarczej. Kolejny biznes, czyli wybielanie zębów, zaczął mocno kuleć, gdy do akcji wkroczył Sanepid, a później prokuratura.
Produkt, który sprzedawał młody biznesmen miał tak duże stężenie nadtlenku wodoru aktywnego lub uwalnianego, że według przepisów unijnych mógł zagrażać zdrowiu. Poza tym Kaszubski - a właściwie jego matka, na którą była zarejestrowana działalność - mógł nim handlować tylko z aptekami.
Od siedmiu miesięcy Prokuratura Rejonowa na warszawskim Mokotowie prowadzi śledztwo w tej sprawie - chodzi o "wprowadzenie do obrotu kosmetyków zawierających substancje niedozwolone". Handel nadal jednak się kręci - i chociaż na stronie internetowej produktu, który swojego czasu promowali tam fikcyjni lekarze, znajduje się informacja, że żel można zamówić "do swojego gabinetu, apteki bądź sklepu", to w praktyce jego kupno przez osoby fizyczne jest dziecinnie proste.
Prokuratura sprawdza, czy doszło do oszustwa
W ostatnim czasie na Kaszubskiego spadły nowe prawne kłopoty. Najpierw prokuratorzy wszczęli postępowanie, dotyczące możliwości składania przez niego fałszywych zeznań, a kilkanaście dni temu w sprawie domniemanego oszustwa, którego mógł się dopuścić.
- W żadnym z tych postępowań nikt nie usłyszał jeszcze zarzutów. Ostatnie z nich zostało wszczęte 25 września z art. 286 par. 1 kodeksu karnego - tłumaczy w rozmowie z tvn24.pl szef Prokuratury Rejonowej na warszawskim Mokotowie prok. Paweł Wierzchołowski. Artykuł ten mówi, że każdemu, kto wprowadzając w celu osiągnięcia korzyści majątkowej w błąd inną osobę doprowadzi ją do niekorzystnego rozporządzenia mieniem, może grozić osiem lat więzienia.
Zawiadamiającym prokuraturę był w obu opisanych przypadkach - fałszywych zeznań i oszustwa - Marcin K., którego z Kaszubskim łączyły bliskie relacje osobiste i biznesowe. To właśnie on - jak twierdzi - został przez niego nabrany i stracił pieniądze.
Kaszubski twierdzi jednak, że w całej sprawie ofiarą jest właśnie on a Marcin K. to "psychofan", który go prześladuje. Powtarza też, że nie chce szerzej komentować "afer wyssanych z palca". "Nigdy nie postawiono mi zarzutów, nigdy mnie nie przesłuchiwano w sprawie Whitetime - dlatego, że wszystko co robię, jest zgodne z literą prawa. Nie interesują mnie czarne interesy, działam uczciwie, klarownie i zgodnie z prawem (...)" - napisał nam po publikacji tekstu Kaszubski. Zapewnił, że nie rezygnuje ze swoich wcześniejszych planów i najdalej w ciągu dwóch lat zamierza znaleźć się na liście najbogatszych magazynu "Forbes".
Brytyjczycy naciągani na biel?
Postępowania prowadzone przez warszawskich prokuratorów to jednak tylko jeden wątek pośród prawnych kłopotów Kaszubskiego. Drugi właśnie rozpoczyna się na Wyspach Brytyjskich, gdzie żel "Whitetime" trafił na rynek kilka miesięcy temu. O nieuczciwych praktykach firmy Kaszubskiego jej klienci powiadomili brytyjskie centrum zgłoszeń o oszustwach - Action Fraud. Przed kilkoma dniami wszczęło ono w tej sprawie postępowanie.
Oszustwo miało w tym przypadku polegać na tym, że za zestaw - przedstawiany jako darmowa próbka - pobierana była z kont konsumentów opłata w wysokości 99,99 funtów. Wątpliwe zapisy regulaminu i działalność firmy Kaszubskiego opisali jako pierwsi dziennikarze "Daily Mirror". We wstępie do artykułu jego autor stwierdził nawet, że "nie pamięta, kiedy ostatnio dostał tak wiele skarg w tak krótkim czasie na jedną firmę".
Autor: Łukasz Orłowski//kdj / Źródło: tvn24.pl