Karanie piratów drogowych ma być szybsze i prostsze - tak zakłada projekt resortu transportu, który trafił do Rządowego Centrum Legislacji. Jego autorzy chcą zobowiązać właścicieli do ewidencjonowania w specjalnych zeszytach wykorzystywania ich auta - donosi "Rzeczpospolita". - Nie będzie żadnego zeszytu, czy konieczności prowadzenia ewidencji. To byłby absurd - prostuje na Twiterze minister Sławomir Nowak.
Nowak twierdzi, że artykuł "Rz" jest w części nadinterpretacją, bo nie będzie żadnego wymogu, by ewidencjonować użyczanie auta zarówno prywatnego, jak i służbowego. - Pojawiają się różne pomysły posłów lub urzędników, co nie znaczy, że tak będzie - napisał na Twitterze, Nowak.
To reakcja na pytanie dziennikarza TVN24 Jarosława Kuźniara, który ironizując, pytał ministra, czy "każdy wyjazd żony do sklepu za rogiem trzeba będzie zanotować".
- Kierowca powinien wskazać kierującego i tyle. Obowiązek ewidencji byłby absurdem - stwierdza Nowak. I dodaje, że w jego wypadku musiałby się wpisywać do zeszytu żony.
Nie uciekniesz przed mandatem
Projekt, który trafił do Rządowego Centrum Legislacji przewiduje - jak pisze "Rz" - dwie drogi odpowiedzialności za przekroczenie prędkości: wykroczeniową lub administracyjną.
Pierwsza wchodziłaby w grę, gdy patrol osobiście zatrzyma kierowcę i wystawi mandat albo wykroczenie zostanie ujawnione na zdjęciu, sprawcą nie będzie właściciel auta, ale kierujący wyśle oświadczenie, że to on prowadził samochód.
Druga byłaby możliwa, jeśli właściciel auta w ciągu 21 dni od otrzymania przesyłki od straży lub inspekcji się nie odezwie. Nadzór nad windykacją należności ma być prowadzony w systemie tzw. mikrorachunków (do każdej kary przypisany ma być unikatowy i indywidualny numer rachunku bankowego).
Autor: MAC/ ola / Źródło: Rzeczpospolita, tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: TVN 24