Rząd zapowiada cały pakiet zmian w prawie, dzięki którym ma powstać nowy, skuteczny nadzór nad pięcioma naszymi służbami specjalnymi. Opozycja i eksperci twierdzą jednak, że propozycje zawierają wiele błędów i nie odmienią sytuacji.
Z tajnego raportu Najwyższej Izby Kontroli, o którego istnieniu poinformował jako pierwszy portal tvn24.pl,wynika, że premier nie ma narzędzi do skutecznej kontroli nad Agencją Bezpieczeństwa Wewnętrznego, Centralnym Biurem Antykorupcyjnym, Agencją Wywiadu, Służbą Wywiadu Wojskowego i Służbą Kontrwywiadu Wojskowego. - Stan prawny powoduje, że w wielu obszarach służby kontrolują same siebie - mówił prezes NIK Krzysztof Kwiatkowski, unikając wchodzenia w szczegóły, gdyż szczegóły dokumentu chroni klauzula "tajne". Ujawniona konkluzja raportu NIK idzie w parze ze zmianami w prawie, nad którymi od trzech lat pracuje rząd. Mają one zrewolucjonizować funkcjonowanie służb i model nadzoru nad nimi. Duża część tych rozwiązań znajduje się na etapie "uzgodnień międzyresortowych". Do Sejmu trafiły dotąd dwa projekty ustaw. Chodzi o ustawy o największej spośród tajnych służb, czyli Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego oraz o Agencji Wywiadu. Autorami tych dokumentów są minister spraw wewnętrznych Bartłomiej Sienkiewicz oraz jego poprzednik, a dzisiejszy szef Kancelarii Premiera Jacek Cichocki. Ich projekty trafiły - w maju - do sejmowej podkomisji, której przewodzi poseł Platformy Obywatelskiej Paweł Olszewski. Dziś zajmą się nimi połączone komisje: spraw wewnętrznych, służb specjalnych i obrony narodowej.
Brak ustawy o uprawnieniach służb
Część z naszych rozmówców krytykuje fakt, że do parlamentu najpierw trafiły projekty ustaw o ABW i AW, a nie zapowiadana przez PO "ustawa o czynnościach operacyjnych". To akt prawny, który precyzyjnie opisywałby, kiedy służby mogą sięgać po podsłuchy, obserwować z ukrycia Polaków czy śledzić naszą aktywność w internecie. Gdy stanowisko ministra sprawiedliwości obejmował Marek Biernacki, sam określił prace nad tą ustawą jako swój priorytet. Co więcej, przed dwoma miesiącami Trybunał Konstytucyjny zanegował dużą część uprawnień, jakimi teraz cieszą się służby. Sędziowie TK uznali, że agenci mogą dowiedzieć się o nas zbyt dużo i dzieje się to poza kontrolą sądów. Trybunał dał rządowi 18 miesięcy na naprawienie prawa - a jeśli tak się nie stanie, to dzisiejsze rozwiązania przestaną obowiązywać. To będzie oznaczało, że polskie służby z dnia na dzień stracą "wzrok i słuch". - I dlatego najpierw posłowie powinni się zająć tą fundamentalną ustawą. Dopiero później powinni procedować nad aktami dotyczącymi poszczególnych służb. A najlepiej, aby cały pakiet w tym samym momencie trafił do Sejmu - uważa jeden z byłych ministrów spraw wewnętrznych w rządach koalicji PO-PSL.
Nowe, lepsze ABW?
W rządowych projektach, które trafiły do Sejmu, znajduje się sporo pomysłów od dawna postulowanych przez ekspertów. Najważniejszy z nich dotyczy skupienia nadzoru nad działalnością ABW w ręku ministra spraw wewnętrznych - analogicznie, jak to ma miejsce w przypadku policji. Proponowane przepisy porządkują również zadania największej służby specjalnej. Odtąd jej agenci mają się skupić na kontrwywiadzie, bezpieczeństwie energetycznym państwa, śledzeniu najpoważniejszej przestępczości ekonomicznej. Sprawy narkotyków, przemytu i oszustwa gospodarcze do kwoty 16 mln zł strat - mają trafiać wyłącznie do policjantów. Ale nie jest wykluczone, że nowa ustawa o ABW niedługo po uchwaleniu stanie się przedmiotem obrad Trybunału Konstytucyjnego. Na stronach Rządowego Centrum Legislacji można znaleźć krytyczne opinie dotyczące szczegółowych rozwiązań, które wprowadza. Co ciekawe, na jedno z nich zwrócił uwagę szef Centralnego Biura Antykorupcyjnego, Paweł Wojtunik. W jego ocenie zagrożenie mogą rodzić m.in. nowe uprawnienia służb w ramach tzw. profilaktyki kontrwywiadowczej. Rząd chce, aby agenci ABW mogli stosować podsłuchy i obserwację wobec każdego Polaka w ramach zapobiegania popełnieniu przestępstwa szpiegostwa, a nie tylko - jak dziś - by je udokumentować. - Nie będzie nam potrzebny nawet anonim, że redaktor naczelny któregoś z mediów spotyka się z Rosjanami. Po prostu włączymy podsłuch i sprawdzimy, czy do takich rozmów dochodzi - wyjaśnia nam znaczenie tego nowego uprawnienia doświadczony oficer.
NIK: to złe rozwiązania
O tym, że Najwyższa Izba Kontroli krytykuje aktualny kształt nadzoru premiera nad działaniami służb, opinia publiczna dowiedziała się wczoraj. Ale w "uzgodnieniach międzyresortowych" można również odnaleźć krytyczne uwagi NIK wobec propozycji rządu, które mają tę sytuację zmienić. Zgodnie z nimi dzisiejsze Kolegium do Spraw Służb Specjalnych ma zastąpić Komitet Bezpieczeństwa Państwa - projekty dotyczące tych rozwiązań nie trafiły jeszcze do parlamentu. - W istocie ograniczy to kompetencje do pełnienia roli organu opiniodawczo-doradczego Rady Ministrów i Prezesa Rady Ministrów oraz wzmocni niezależność służb specjalnych (...), co nie znajduje uzasadnienia z punktu widzenia państwa i obywateli - ostrzegł prezes NIK Krzysztof Kwiatkowski autora tych rozwiązań, ministra Bartłomieja Sienkiewicza.
Komisja autorytetów
Ciekawym rozwiązaniem zaproponowanym przez ministrów Cichockiego i Sienkiewicza jest natomiast zbudowanie całkowicie nowej "komisji kontroli służb specjalnych". Jej sześciu członków miałby wybierać Sejm. Dla nich miałoby pracować 20 specjalnych urzędników. Nie jest to jednak rozwiązanie pozbawione wad. W tym wypadku NIK nie zakwestionował pomysłu, ale zwrócił uwagę na ważne szczegóły. W ocenie Izby to m.in. zbyt mała liczba pracowników komisji. - Znamy się na kontrolach. Tylu ludzi zdoła przeprowadzić w ciągu roku może cztery kontrole. To mniej, niż jest służb, które mają uprawnienia do pracy operacyjnej - zwraca uwagę jeden z NIK-owców. Inna z uwag kontrolerów Izby dotyczy tego, że komisja mogłaby badać działania służb wyłącznie pod kątem legalności procedur i działań, a nie mogłaby wnikać, czy i jaki był sens był zwracania się o billingi Kowalskiego czy włączenie podsłuchów wybranym parlamentarzystom.
Autor: Robert Zieliński (r.zielinski@tvn.pl) / Źródło: tvn24.pl