Jestem sędzią elektem, ale nie mam prawa orzekania - mówi prof. Andrzej Jakubecki, jeden z trzech legalnie wybranych przez poprzedni Sejm sędziów TK, który zabrał głos po raz pierwszy. W podobnej sytuacji 9 lat temu znalazła się Lidia Bagińska, z której zaprzysiężeniem były prezydent Lech Kaczyński zwlekał ponad 70 dni. Choć miał wątpliwości, ostatecznie jednak ślubowanie odebrał. Prawo potraktował inaczej niż obecny prezydent Andrzej Duda, stwierdzając wówczas: zgodnie z przepisami konstytucji musiałem to zrobić. Materiał "Czarno na białym".
Profesor Andrzej Jakubecki, jeden z trzech legalnie w wybranych w październiku sędziów, powinien urzędować w Trybunale Konstytucyjnym. Prezydent Andrzej Duda nie odebrał jednak od niego ślubowania. - Według orzeczenia Trybunału Konstytucyjnego należę do tej trójki, których elekcja była skuteczna (...) Sprawa jest złożona. Ja jestem sędzią elektem, bo zostałem wybrany, natomiast do chwili złożenia ślubowania oczywiście nie mam prawa orzekania - powiedział prof. Jakubecki. Dodał, że na tym etapie nie widzi powodu, żeby zrzekać się tego stanowiska.
W zawieszeniu
To pierwsza i jedyna wypowiedź jednego z trzech legalnie wybranych sędziów TK. Do tej pory prof. Jakubecki milczał, profesor Krzysztof Ślebzak z Uniwersytetu w Poznaniu, wciąż odmawia komentarza.
Z kolei prof. Roman Hauser jest nieuchwytny. Wszyscy trzej nie chcą rozmawiać, mimo że prezydent wciąż nie przyjął ich ślubowania, a ich gabinety w Trybunale zajęli sędziowie wybrani w grudniu, przez polityków PiS. - O panu profesorze Jakubeckim można mówić albo dobrze, albo wcale. Zakładaliśmy wspólnie pierwszą solidarność. Razem strajkowaliśmy - powiedział prof. Andrzej Kidyba z UMCS, przyjaciel prof. Jakubeckiego.
Profesor, jak każdy sędzia Trybunału Konstytucyjnego, musiał zrezygnować z dotychczasowych zajęć, z doradztwa podatkowego, z prywatnych wykładów. Jest w zawieszeniu, bo nie może również pracować jako sędzia Trybunału.
Przypadek Bagińskiej
Podobna historia wydarzyła się 9 lat temu. W doniesieniach medialnych też przewijały się hasła Trybunał, wybór, brak ślubowania, rola prezydenta i szacunek dla prawa. - Przypominają mi się czasy sprzed 9 lat. Niestety widzę pewną analogię do tamtej sytuacji. Mój przypadek był precedensowy - powiedziała była sędzia TK Lidia Bagińska. Z jej zaprzysiężeniem prezydent Lech Kaczyński zwlekał ponad 70 dni. Lidię Bagińską, kandydatkę Samoobrony i Ligi Polskich Rodzin, poparł wówczas również cały PiS, bez jednego głosu. Tyle, że kilka dni później sytuacja w koalicji zmieniła się. Wybuchła seksafera, a rządząca koalicja stanęła przed widmem rozpadu. W tym czasie media dowiedziały się też, że sędzia Bagińska, w związku ze starą sprawą, zostanie pozbawiona funkcji syndyka. Chodziło o nieetyczne zachowanie. Decyzja sędziego komisarza zapadła kilka godzin przed ślubowaniem Bagińskiej na sędziego Trybunału.
- Była taka aura, że popełniłam przestępstwo. Chowam się za immunitetem, jestem osobą nieetyczną - wspominała Bagińska. Dodała, że stała się osobą niepożądaną w Trybunale Konstytucyjnym.
Mimo wątpliwości, Kaczyński przyjął ślubowanie
Po latach oczyściła się z pomówień i wielu zarzutów, ale wtedy decyzja sądu i inne oskarżenia medialne zablokowały jej drogę do ślubowania.
Teraz jej przykład stał się "precedensem konstytucyjnym" przywołanym w opinii, którą chwali się PiS: "wstrzymanie się prezydenta z przyjęciem ślubowania jest jedyną dopuszczalną metodą rozwiązania wątpliwości". Zdaniem byłego prezesa TK Jerzego Stępnia, to "żenująca opinia, która przestawia fakty, myli fakty, wyciąga niewłaściwe wnioski".
Mimo że wątpliwości co do postawy etycznej Lidii Bagińskiej prezydent Lech Kaczyński, o którym Andrzej Duda nie raz mówił jako wzorze dla jego prezydentury, przyjął ślubowanie wybranego przez Sejm kandydata. - Innej metody tutaj żadnej prawnej nie ma - powiedział po zaprzysiężeniu Lech Kaczyński. Bagińska została zaprzysiężona, choć dziś mówi, że to dla niej była przykra uroczystość.
- Po ślubowaniu była krótka przemowa prezydenta. Też dla mnie przykra, ponieważ prezydent powiedział, że wątpliwości związane z moją osobą powinny być wyjaśnione, sugerując, że powinno być wszczęte w stosunku do mnie postępowanie dyscyplinarne - powiedziała.
"Sprawa jedyna w swoim rodzaju"
Ostatecznie Bagińska pod wpływem nacisków sama zrezygnowała, a prezydent o jej ślubowaniu i rezygnacji mówił: "zgodnie z przepisami konstytucji musiałem to zrobić. Obecna rezygnacja jest zjawiskiem pozytywnym".
Bagińska po rezygnacji z fotela sędziego wylądowała "na lodzie". W sądzie administracyjnym walczyła o powrót do zawodu adwokata.
- To sprawa jedyna w swoim rodzaju. Nie było podobnej - oceniła Joanna Kube, rzecznik Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego w Warszawie.
Autor: js/ja / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24