Kancelaria Sejmu nie dostała z powrotem akt administracyjnych sprawy - argumentuje Centrum Informacyjne Sejmu, tłumacząc brak publikacji list poparcia kandydatów do KRS mimo prawomocnego wyroku Naczelnego Sądu Administracyjnego. Stwierdza, że "zarzut bezczynności jest całkowicie nieuzasadniony". - To władza, która ma dawać przykład i stanowić standardy, wykorzystała te standardy, z którymi tak naprawdę powinniśmy walczyć - oceniła tę argumentację we "Wstajesz i wiesz" w TVN24 Róża Rzeplińska, szefowa serwisu "Mam prawo wiedzieć", wydawanego przez Stowarzyszenie 61.
Mimo ostatecznego, prawomocnego wyroku Naczelnego Sądu Administracyjnego Kancelaria Sejmu nie poinformowała, kto podpisał się na listach poparcia dla kandydatów do nowej, wyłanianej przez polityków Krajowej Rady Sądownictwa. Wyznaczony wcześniej przez Kancelarię Sejmu termin na ujawnienie tych informacji minął 30 lipca.
CIS: Kancelaria Sejmu nie dostała z powrotem akt sprawy
1 sierpnia Centrum informacyjne Sejmu w komunikacie dla mediów przekonywało, że "postępowanie Kancelarii Sejmu jest zgodne z obowiązującymi procedurami, a zarzut bezczynności jest całkowicie nieuzasadniony".
CIS tłumaczy, że "zgodnie z art. 286 ustawy z 30 sierpnia 2002 r. - Prawo o postępowaniu przed sądami administracyjnymi, dotyczącym terminów załatwienia sprawy po wydaniu wyroku sądowego, po uprawomocnieniu się orzeczenia sądu pierwszej instancji akta administracyjne sprawy zwraca się organowi administracji publicznej (czyli w tym przypadku Kancelarii Sejmu) wraz z odpisem orzeczenia ze stwierdzeniem jego prawomocności".
Dodaje jednocześnie, że "rozpoczęcie biegu terminu do załatwienia sprawy przez organ administracji liczy się od dnia doręczenia organowi przez sąd akt sprawy".
Centrum Informacyjne Sejmu zaznacza, że do 1 sierpnia 2019 roku Kancelaria Sejmu nie otrzymała z NSA akt administracyjnych sprawy z odpisem orzeczenia ze stwierdzeniem prawomocności wyroku sądu, więc w związku z tym, "termin na ponowne rozpatrzenie sprawy nie rozpoczął jeszcze biegu".
CIS wskazuje również w komunikacie, że przy dalszym postępowaniu Kancelaria Sejmu musi mieć na uwadze wydane z urzędu przez Prezesa Urzędu Ochrony Danych Osobowych postanowienia w sprawie przetwarzania danych osobowych sędziów zawartych w wykazie sędziów popierających zgłoszenia kandydatów do KRS".
Odnosi się w ten sposób do postanowienia Prezesa Urzędu Ochrony Danych Osobowych, który zobowiązuje Kancelarię Sejmu "do powstrzymania się od upublicznienia lub udostępnienia w jakiejkolwiek formie danych osobowych sędziów, zawartych w wykazach osób popierających zgłoszenia kandydatów do Krajowej Rady Sądownictwa".
"Ten przykład, który próbują stosować obywatele, którzy są na bakier z prawem, poszedł do góry"
Do tych wyjaśnień Kancelarii Sejmu odniosła się we "Wstajesz i wiesz" w TVN24 Róża Rzeplińska, szefowa serwisu "Mam prawo wiedzieć".
Stwierdziła, że "to jest klasyczny przykład z normalnego życia". Porównała tę sytuację do unikania płacenia alimentów. - Powinnam płacić alimenty, ale się przeprowadziłam i nie przyszły do mnie dokumenty. Nic nie wiem, że mam płacić te alimenty w związku z tym nie jestem poinformowana - opisywała przykładową sytuację.
- To jest niezwykłe, że ten przykład, który próbują stosować obywatele, którzy są na bakier z prawem, poszedł do góry - stwierdziła. - To władza, która ma dawać przykład i stanowić standardy i wykorzystała te standardy, z którymi tak naprawdę powinniśmy walczyć, z taką patologią, marginesem, który normalnie się dzieje w życiu społecznym - oceniła.
- Czego nas uczy ta władza, co nam mówią sędziowie, co nam mówi marszałek Sejmu, co nam mówi rząd? - pytała Rzeplińska. - Przypominam, że wszystkie trzy władze w tej chwili są zaangażowane w poinformowanie nas, że stosowanie wyroków sądów nas tak naprawdę nie obowiązuje - zwróciła uwagę.
"Nie musimy sobie nawzajem prosto w oczy mówić tego, w jaki sposób o sobie decydujemy"
Komentując brak publikacji list poparcia do KRS, mówiła, że "cała ta sytuacja dotyczy tego, że tak naprawdę nie wiemy, kto podpisał się pod tym, że będzie grupa najwyższych rangą prawników, którzy będą podejmować decyzję na temat tego, kto ma być sędzią i mają podejmować decyzje na temat tego, jak na przykład ma wyglądać kodeks etyczny pracy tych sędziów".
- Nie może być w ten sposób, że jako obywatele dostaliśmy informacje, że nie musimy sobie nawzajem prosto w oczy mówić tego, w jaki sposób o sobie decydujemy - dodała.
Sędzia Tuleya: to jest ewidentna gra na czas
Do argumentacji Sejmu odniósł się także sędzia Sądu Okręgowego w Warszawie Igor Tuleya. Stwierdził, że to jest "ewidentna gra na zwłokę, gra na czas". - Pewnie kolejny pretekst będzie taki, że koperta z sądu administracyjnego jest biała, a nie szara albo na odwrót. Wyrok jest prawomocny i te listy powinny być udostępnione. Nie może być tak, że informacja publiczna jest utajniana, że obywatele nie mają wiedzy, kto popierał tych kandydatów do neoKRS - wskazywał. Ocenił, że "to jest po prostu sytuacja skandaliczna".
- Osoby, które nie chcą poinformować opinii publicznej, zrobią wszystko, aby odwlec w czasie wykonanie tego wyroku. Już to widzimy - dodał.
Autor: mjz//now / Źródło: tvn24