Na początku był "zły dzień stewardesy" - chaos przyszedł dopiero później. Z relacji Nelly Rokity wynika, że jej mąż został obrzucony obelgami i uderzony przez policjantów, którzy przyszli by wyprowadzić go z samolotu Lufthansy. Posłanka PO stanęła w obronie męża, ale funkcjonariusze poinformowali ją, że za chwilę "ona też dostanie". Teraz ma dostać się złym policjantom i stewardesie, która zdaniem żony b. posła sprowokowała całe zajście.
- Złożyliśmy oskarżenie przeciwko policjantom, którzy wyprowadzali męża ale i przeciwko stewardesie - oświadczyła w "Kropce nad i" TVN24 Nelly Rokita. Według niej to właśnie "zły dzień" pracownicy niemieckiej linii lotniczej miał wpływ, że do całego zajścia na monachijskim lotnisku w ogóle doszło. A co się właściwie wydarzyło?
Ktoś kłamie
10 lutego małżeństwo Rokitów wracało do Polski z Monachium. Ale na pokładzie samolotu niemieckiej Lufthansy doszło do awantury (POSŁUCHAJ). Poszło o płaszcz Nelly, który najpierw był nie tam gdzie powinnien (w klasie "biznes"), a później - według relacji małżonki byłego posła PO - został wepchnięty na siłę do schowka w klasie ekonomicznej (tu Rokitowie mieli biletu). Doszło do kłótni. Setwardesa poprosiła Rokitę o wyjście z samolotu. Ten nie chciał. Na pokładzie maszyny pojawili się policjanci. Wyprowadzili Jana Rokitę z samolotu (żona mogła zostać, ale wyszła z mężem) i zawieźli na komisariat. Tam małżeństwo spędziło kilka godzin i wróciło innym lotem do Polski. Tu kończą się fakty, a zaczynają opinie. Według niemieckiej policji i setwardesy Rokita był agresywny, chwycił pracownicę Lufthansy za ramię i dlatego musiał zostać usunięty z samolotu.
- Policja i stewardesa kłamią. Ta kobieta mówi teraz, że ponoć próbowała pomóc zapiąć się pasem mojemu mężowi... że on ją popchnął. W ogóle nie było takiej sytuacji. Nikt nikogo nie dotykał a ona w ogóle nie chciała ze mną rozmawiać. Ja ją do tego zachęcałam bo to była dla dla nas makabra. To był ostatni lot, noc, Monachium - opisuje z kolei całą sytuację Nelly Rokita.
Nie ma winy, jest kara?
Z jej relacji wynika, że policjanci, którzy przyszli by wyprowadzić jej męża uderzyli go, a później (inni) obrażali na posterunku. - Ci źli policjanci byli brutalni. Mąż został uderzony. Kiedy ja zaczęłam go bronić, to policjant wziął moją rękę i powiedział, że też mogę dostać - tak dokładnie powiedział. Później, już na komisariacie, wyzywali go od "od dziur w odbycie męskim". Ale nad ranem pojawili się dobrzy policjanci, którzy dali mi wodę, a mężowi zaparzyli herbatę - mówiła Rokita w "Kropce nad i".
Dlaczego małżeństwo nie próbowało od razu nagłośnić całej sprawy, skoro nie miało sobie nic do zarzucenia? Bo według posłanki PiS "zakończyła się ona happy endem". - Policjanci, którzy nas żegnali nawet przeprosili i powiedzieli, że ci drudzy zostaną ukarani. (...) Naprawdę nie było żadnej winy mojego męża - podkreśliła jeszcze raz Nelly Rokita.
Źródło: TVN24, "Przegląd Sportowy"
Źródło zdjęcia głównego: TVN24