Nie żyje Remigiusz M., technik pokładowy Jaka-40, który 10 kwietnia 2010 roku lądował na lotnisku w Smoleńsku.
Ciało technika znalazła jego żona wczoraj ok. godz. 22.30 w piwnicy ich domu w Piasecznie. Jak powiedział tvn24.pl Dariusz Ślepokura z Prokuratury Okręgowej w Warszawie, wiele wskazuje na samobójstwo.
- Zwłoki były umieszczone na linie żeglarskiej. Po oględzinach nie znaleziono na ciele mężczyzny żadnych obrażeń, poza bruzdą wisielczą- powiedział rzecznik.
Jak dodał, ciało zostało już przewiezione do Zakładu Medycyny Sądowej w Warszawie. W poniedziałek zostanie zarządzona sekcja zwłok, która wyjaśni przyczynę zgonu.
- Śledztwo w sprawie śmierci Remigusza M. poprowadzi prokuratura w Piasecznie - dodał rzecznik.
Kim był?
Remigiusz M., technik pokładowy z załogi Jaka-40, który 10 kwietnia wylądował w Smoleńsku przed katastrofą prezydenckiego Tupolewa, mówił w wywiadzie dla tvn24.pl, że kontroler z wieży w Smoleńsku zezwolił załodze prezydenckiego samolotu na zejście do wysokości 50 m - podczas gdy z opublikowanego stenogramu wynika, że kontroler miał zezwolić na zejście do stu metrów.
Technik w wywiadzie twierdził, że już po wylądowaniu Jaka-40, pozostając w kabinie, słyszał przez radio rozmowę między załogą Tu-154 i kontrolerem i słyszał wyraźnie, że kontroler miał zezwolić na zejście do "wysokości decyzji" 50 m, na której załoga miała zdecydować, czy wyląduje. Według niego, również załoga Jaka dostała zgodę na zejście do 50 m, podobnie jak załoga rosyjskiego Iła z funkcjonariuszami ochrony, który po nieudanej próbie lądowania odleciał na inne lotnisko.
W wywiadzie technik potwierdzał, że polskie załogi wiedziały, iż na lotnisku w Smoleńsku obowiązuje 100 m jako wysokość decyzji. Określona była ona w tzw. "karcie podejściowej".
Autor: abs\mtom / Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: TVN 24