- Jak słyszę Rosjan pouczających nas, Polaków, jak wygląda prawda historyczna, to sobie myślę, że naprawdę Pan Bóg jest miłosierny i gotów jest bardzo dużo wysłuchać - mówił w "Faktach po Faktach" w TVN24 prof. Tomasz Nałęcz. Prezydencki doradca podkreślał, że mamy "przymus mówienia o naszej polskiej historii uczciwie".
Prof. Tomasz Nałęcz skomentował w ten sposób słowa sekretarza stanu w MSZ Federacji Rosyjskiej Grigorija Karasina. Rosyjski wiceminister stwierdził, że Grzegorz Schetyna "okrył hańbą nie tylko siebie, ale także całą służbę dyplomatyczną swojego kraju i kulturę polityczną Polski".
- Jak słyszę o "wiecznej hańbie" ze strony rosyjskiego MSZ, to (przypominam - red.), że jest to ten sam MSZ, który twierdził przez dziesięciolecia, że nie było paktu Ribbentrop-Mołotow, nie było zbrodni katyńskiej, a jeśli była, to Niemcy to zrobili - powiedział Tomasz Nałęcz.
- Jak słyszę Rosjan pouczających nas, Polaków, jak wygląda prawda historyczna, to sobie myślę, że naprawdę Pan Bóg jest miłosierny i gotów jest bardzo dużo wysłuchać - dodał.
"Trzeba bronić prawdy"
W ocenie prof. Nałęcza Grzegorz Schetyna nie zasłużył na krytykę, bo nie powiedział niczego niewłaściwego. Dodał, że szef polskiej dyplomacji miał rację mówiąc, że Armia Czerwona, która wyzwalała Auschwitz była wielonarodowa i służyli w niej także Ukraińcy. - Jestem historykiem, będę stał po stronie Schetyny - zadeklarował. Dodał, że "trzeba po prostu bronić prawdy".
Zdaniem Nałęcza Rosja poczuła się dotknięta słowami naszego ministra dlatego, że koliduje to z mitem, jaki próbuje wokół siebie wytworzyć - imperialnej Rosji złożonej z jednego wielkiego narodu rosyjskiego.
- Nie możemy się uginać pod brzemieniem tego, co mówi Moskwa w sprawie naszej historii. Mamy prawo, obowiązek, wręcz przymus mówienia o naszej polskiej historii uczciwie i wystarczy sięgnąć w niezbyt odległą przeszłość, by zobaczyć, jak Moskwa traktuje prawdę historyczną - zaznaczył prezydencki doradca.
Spór o obchody zakończenia wojny
Karasin, mówiąc o "hańbie" odniósł się do poniedziałkowego wywiadu Schetyny dla RMF FM.
Polski minister, pytany o pomysł prezydenta RP Bronisława Komorowskiego, by obchody 70. rocznicy zakończenia II wojny światowej odbyły się 8 maja na Westerplatte, oświadczył, że to "interesujący projekt".
Dopytywany o uroczystości, które z tej okazji mają się odbyć 9 maja w Moskwie, szef polskiego MSZ odpowiedział: - To nie jest naturalne, że obchody zakończenia wojny organizuje się tam, gdzie ta wojna się rozpoczęła. Ale dlaczego wszyscy przyzwyczailiśmy się tak łatwo, że to Moskwa jest miejscem, gdzie czci się zakończenie działań wojennych, a nie np. Londyn czy Berlin, co byłoby jeszcze bardziej naturalne.
"Komorowski - zawodnik wagi ciężkiej"
Prof. Nałęcz skomentował też atmosferę, jaka towarzyszy zbliżającym się wyborom prezydenckim w Polsce. Jak mówił, być może jeszcze w tym tygodniu urzędujący prezydent ogłosi start w tej rywalizacji. Pytany, dlaczego Bronisław Komorowski jeszcze tego nie zrobił, jego doradca odpowiedział: - Rozumiem urzędującego prezydenta, który nie może stanąć na bieżni i się rozgrzewać jak inni kandydaci, zanim jeszcze zawody zostały ogłoszone.
Nałęcz dodał, że Komorowski chce podjąć decyzję "w sposób godny dla urzędu prezydenta", tak jak to robią urzędujący prezydenci na całym świecie.
- Ten zawodnik wagi najcięższej stanie do zawodów, jak zawody zostaną ogłoszone - zapowiedział gość TVN24.
Nałęcz uważa, że pozostałe partie traktują wybory prezydenckie jak "rozgrzewkę" przed parlamentarnymi.
Ocenił, że "z ligi Bronisława Komorowskiego" do wyborów prezydenckich nikt nie startuje - ani Jarosław Kaczyński, ani Leszek Miller czy Janusz Piechociński. Zaznaczył jednak, że prezydent Komorowski, od kiedy stanie się oficjalnym kandydatem, przyjmie również pokorę kandydata. - Na pewno nie pozwoli sobie na cień zlekceważenia któregoś z kontrkandydatów - zapewnił prof. Tomasz Nałęcz.
Autor: db//rzw/kwoj / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24