Zamachy na World Trade Center były dla stacji TVN24 pierwszym wielkim sprawdzianem. Pierwszy w Polsce informacyjny kanał, który nadawał od zaledwie miesiąca, nagle zaczął tworzyć całodobową relację na żywo z Nowego Jorku, pokazując, jak tego typu telewizja jest potrzebna. - Ludziom, którzy interesują się dziennikarstwem trzeba mówić na przykładzie 11 września: Na koniec świata nie można się przygotować - oceniła Justyna Pochanke, która w "Dekadzie zmian" wraz z innymi dziennikarzami stacji wspominała tamten dzień sprzed dekady.
Justyna Pochanke, która relacjonowała jako pierwsza wydarzenia z Nowego Jorku, mówi, że dopiero kilka dni temu odważyła się obejrzeć po raz pierwszy od 10 lat materiały z pierwszej doby relacji tamtych wydarzeń.
- Wbiły mnie w fotel - przyznała. - My tych emocji nie pamiętamy. Nie pamiętamy skali tego. Jak dzisiaj sobie czytam, że wtedy to wszystko to była przesada, że nad nami wisiała wojna to mówię sobie - popatrzymy na te zdjęcia.
Wypluwanie bez przetrawiania
- To ile informacji z siebie wypluwaliśmy bez możliwości ich przetrawiania, bo niebywałe - dokończyła Pochanke.
Grzegorz Miecugow, który wydawał 11 września pasmo poranne, wspomina, że o 13.00 skończył pracę, pojechał do banku i wtedy usłyszał o samolocie. Kiedy okazało się, że to nie jest awionetka, zawrócił. - I skończyło się na tym, że siedzieliśmy do 6 rano z Justyną - mówi.
Nie wiedzieliśmy nawet, kogo możemy zaprosić, by nam o nim opowiedział. Pamiętam te wszystkie informacje, które dostawałam przez słuchawkę już nie tylko z reżyserki, ale i te przynoszone kartki. W ciągu pół godziny było o ewakuacji Busha, ewakuacji siedziby NATO i posiedzeniu władz na Kremlu. Pochanke o 9/11 relacja
Cały czas do prowadzących napływały nowe informacje, ale większość była niepotwierdzonych. Wszyscy mówili wtedy o Hezbollahu, o Palestynie, a nikomu nie przyszła do głowy Al-Kaida i Osama bin Laden. O nim nikt nie wiedział.
- Nie wiedzieliśmy nawet, kogo możemy zaprosić, by nam o nim opowiedział - wspomina dziennikarka, obecnie prowadząca "Fakty". - Pamiętam te wszystkie informacje, które dostawałam przez słuchawkę już nie tylko z reżyserki, ale i te przynoszone kartki. W ciągu pół godziny było o ewakuacji Busha, ewakuacji siedziby NATO i posiedzeniu władz na Kremlu.
Jeśli ktoś wstanie, interweniujcie
Maciej Knapik wspomina, że miał wtedy lecieć do Nowego Jorku i został zatrzymany na lotnisku we Frankfurcie. Potem wrócił do Polski i wyruszył za ocean z LOT-em. - Pamiętam, że zaraz po starcie kapitan odezwał się do nas i powiedział, że jeśli ktoś wstanie i powie, że ma bombę, musimy go powstrzymać, żeby nie wszedł do kokpitu. Psychoza była tak wielka - tłumaczył.
Wtedy TVN przełączył po prostu wajchę na nas i miał kłopot z głowy. To pokazało, jak taki kanał jak TVN24 jest potrzebny. Stworzyliśmy maszynę, która cały czas miała gości. Lepszych, gorszych, ale cały czas oni przychodzili i inne telewizje miały z tym kłopot. Miecugow o 9/11
"TVN przełączył na nas wajchę"
Grzegorz Miecugow i Andrzej Morozowski przypominają, jak wielkim wydarzeniem dla samej stacji były ataki na World Trade Center.
- Wtedy TVN przełączył po prostu wajchę na nas i miał kłopot z głowy. To pokazało, jak taki kanał jak TVN24 jest potrzebny. Stworzyliśmy maszynę, która cały czas miała gości. Lepszych, gorszych, ale cały czas oni przychodzili i inne telewizje miały z tym kłopot.
Kiksy, chaos, emocje
Justyna Pochanke wspomina, że realizowanie programu na żywo w pierwszych dniach po zamachach wymagało całej doby pracy. - To wydarzenie pokazuje, jak zawód dziennikarza nie istnieje w ogóle w teorii, a tylko w praktyce. Myśmy właściwie nie wychodzili z pracy, czasami biegliśmy do charakteryzatorni, by się przebrać i umalować i to tyle. A poza tym tam był chaos. Ile kiksów, ile emocji. One zdarzały się co chwila.
"Bebechy na wierzchu"
Zamachy na World Trade Center były dla stacji TVN24 pierwszym wielkim sprawdzianem. Kanał, który nadawał od miesiąca nagle zaczął tworzyć całodobową relację na żywo z Nowego Jorku, pokazując, jak tego typu telewizja jest w Polsce potrzebna. - Ludziom, którzy interesują się dziennikarstwem trzeba mówić na przykładzie 11 września: Na koniec świata nie można się przygotować - oceniła Justyna Pochanke. - Myśmy wtedy mieli bebechy na wierzchu - dodała.
Zdaniem Grzegorza Miecugowa zamachy 11 września są cezurą, która na dobre rozpoczęła nowe stulecie. - Myśmy wiedzieli, że po tym, co się stało już nic nie będzie takie samo.
Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24