- Nie czuję się talibem. Natomiast działam w imię swoich wartości, które są wpisane w naszą cywilizację - mówił w "Jeden na Jeden" w TVN24 Bolesław Piecha z PiS komentując projekt swojego autorstwa ws. in vitro. Zakłada on, że za stosowanie tej metody zapłodnienia przewidziana będzie kara nawet do dwóch lat więzienia.
Piecha w rozmowie z Bogdanem Rymanowskim przekonywał, że nie miałby problemów stanąć twarzą w twarz z dzieckiem z próbowki.
- Bo dziecko jest darem bożym. Pytanie czy metoda (in vitro) jest neutralnie etyczna - tłumaczył, podkreślając przy tym, że koszty sztucznego zapłodnienia "są wysokie". - Żeby to dziecko się urodziło, musi poświęcić swoje życie czy istnienie wiele innych zarodków - dodał.
"Z aborcjami skończyłem"
Poseł odpierał zarzuty, że hipokryzją jest, iż postuluje zakazu in vitro, mimo iż sam w przeszłości jako lekarz dokonał wielu aborcji. - Z aborcjami skończyłem w 1985 roku - podkreślał i dodał, że od tamtej pory radykalnie zmienił poglądy.
Przyznał, że swoją walkę przeciwko in vitro traktuje jako "spłacenie długu wobec tych, którzy mogli się urodzić".
Projekt Gowina - może, Kidawy-Błońskiej - wykluczone
Polityk PiS w programie poinformował jednak, że karanie za stosowanie metody in vitro jest kwestią "do przedyskutowania". - Myślę, że to jest do dyskusji, jesteśmy gotowi do dalszych rozmów - powtórzył.
Powiedział również, że projekt Jarosława Gowina, który zakłada że in vitro byłoby dostępne tylko dla małżeństw, "jest godny rozpatrzenia". - Jest bardzo liberalny z punktu widzenia ortodoksji katolickiej, natomiast jest godny rozważenia - zaznaczył.
Piecha jednoznacznie wykluczył możliwość poparcia projektu autorstwa Małgorzaty Kidawy-Błońskiej, który dopuszcza mrożenie zarodków, a także stosowanie metody in vitro nie tylko w przypadku małżeństw.
Autor: nsz//bgr/k / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: TVN 24