- To nie ja stoję za zmianami w TVP, nie będę odpowiadał na pytania, które dotyczą Piotra Farfała i nie powiem też co napisałem do Radosława Sikorskiego po tym, jak Farfał został wybrany na p.o. prezesa - tak Roman Giertych zbywał większość pytań Konrada Piaseckiego w "Piaskiem po oczach". Były minister od polityki uciekał być może dlatego, bo, jak podkreślił, "zawodowym parlamentarzystą już nigdy nie będzie".
- Chciałem stanowczo zdementować informację jakobym był źródłem jakichkolwiek zmian w telewizji publicznej - zaczął Roman Giertych.
Po ostatnich zmianach w TVP, w wyniku których pełniącym obowiązki prezesa został Piotr Farfał, uznawany za "człowieka LPR", to właśnie byłego wicepremiera uznano za szarą eminencję przewrotu przy Woronicza.
Sytuację podgrzał sms, którego Giertych według dziennikarzy miał wysłać do Radosława Sikorskiego (miał pisać w nim o "dożynaniu watahy przy Woronicza"). - Sms-a takiej treści, jaką przypisuje mi "Rzeczpospolita", nie wysłałem i nie mam nic więcej do powiedzenia na ten temat. Nie powiem jakie słowa się w nim znajdowały, bo nie mam w zwyczaju dzielić się prywatnymi sprawami z mediami - ucinał były minister edukacji.
Za Farfała odpowiadać nie będzie
Roman Giertych zaciekle i z determinacją uciekał od tematu "zmian przy Woronicza". Powtarzał tylko, że jego rola w całej sytuacji sprowadziła się do udzielenia kilku prawniczych porad na temat tego, czy rezygnacja jednego z członków rady nadzorczej może sparaliżować pracę telewizji. - Moja odpowiedź, podobnie jak wielu innych prawników, brzmiała "nie" - odpowiadał były lider Ligi Polskich Rodzin.
Temat rozmowy, któremu Giertych od początku był niechętny, zdenerwował byłego posła kiedy prowadzący Konrad Pisaecki zaczął dopytywać o znajomość z obecnym p.o. prezesa TVP Farfałem i jego przeszłość.
- Dlaczego pan mnie o to pyta? W przeszłości robi się różne głupstwa, na przykład takie (sygnowanie swoim nazwiskiem rysunku, na którym widnieje napis "Polska, obcym wstęp wzbroniony" - red.). Ta przeszłość Piotra Farfała stała się źródłem ataków na całe moje środowisko polityczne. Ludzi z Platformy o ich przeszłość młodzieńczą nie pytacie. Ja nie mam ochoty na ten temat z panem rozmawiać. Pyta mnie pan o rzeczy, które mnie nie interesują. Piotr Farfał to konkretny człowiek i może pan jego o to wszystko zapytać. Nawet prezes Bronisław Wildstein wybaczył mu tę sprawę, a pierwszy się z nią zetknął - mówił poirytowany były poseł.
Roman nie-zawodowiec
Jak dodał, gdyby to naprawdę od niego zależało kto dziś rządzi przy Woronicza, to nigdy w "nowym" zarządzie nie znalazłby się Tomasz Rudomino. - To człowiek z zupełnie innej bajki niż moja. Ale o wszystkim decydowała rada nadzorcza, a nie ja - odpowiadał krótko.
I może właśnie przez takie "ciężkie tematy" Roman Giertych prędko w polityce się nie pojawi. A już na pewno - jak podkreślał - nie pojawi się w niej jako zawodowy parlamentarzysta. - Zawód polityka jest bardzo trudny. Nawet jeśli wrócę, to nie zostanę zawodowym posłem, nie zostawię swojej kancelarii - tłumaczył.
I choć Roman Giertych "politykiem nie jest, to poglądy polityczne ma" i dlatego radzi rządowi Donalda Tuska by znalazł "racjonalny sposób na wyjście z kryzysu gospodarczego". - Ten kryzys może trwać wiele lat, a rząd nie robi nic, by uchronić Polskę od jego efektów. Powiem więcej, recepta Donalda Tuska na ten problem jest odwrotna do racjonalnej. Bo receptą tą jest dalsza i głębsza integracja z Unią Europejską. A odpowiedzią racjonalną byłoby przygotowanie się na zapaść zachodnią i poluzowanie więzi z Unią Europejską - wyjaśniał były minister.
Czy to znaczy, że powinniśmy wyjść z Unii? Nie, według Giertycha "trzeba poczekać". Do kiedy? Do 2013 roku, bo do tego czasu Polska będzie zdaniem byłego wicepremiera więcej dostawała z Unii, niż dawała. - A później nie mam takiej pewności. W 2013 roku powinniśmy się zastanowić co robić. Bo może się okazać, że to my zaczniemy dotować kraje, i to wcale nie te biedniejsze od naszego - przekonywał gość Konrada Piaseckiego.
Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24