Im bliżej wyborów tym więcej protestów. Byli górnicy, byli rolnicy, teraz do Warszawy wybierają się nauczyciele. Im też chodzi głównie o pieniądze. Pedagodzy narzekają, że nie tylko zarabiają mało, ale tez od lat nie dostali podwyżek. Ministerstwo odpowiada, że pieniędzy brak.
W najbliższym czasie nauczyciele mają przyjechać do stolicy dwa razy. Pierwszą manifestację organizuje ZNP 18 kwietnia. Przez miasto ma przejść kilkanaście tysięcy ludzi. Drugi protest szykuje "Solidarność". Nauczyciele szacują, że wówczas do Warszawy przyjedzie od pięciu do siedmiu tysięcy ludzi. Na manifestacjach może się nie skończyć. "Solidarność" nie wyklucza strajku podczas matur. - Problem strajku szkolnego pojawia się. Natomiast jeśli chodzi o termin, to trudno w tej chwili przesądzać. Możliwy jest scenariusz, że mógłby on się rozpocząć na początku roku szkolnego - mówi Wojciech Książek z NSZZ Solidarność.
Licytacja na szantaże
Minister edukacji zapewnia, że jest gotowa na negocjacje, ale krytykuje nauczycieli za rozważanie możliwości zorganizowania protestu w czasie egzaminów. - Mówienie, że 'być może my w czasie matur zrobimy wam coś i będziemy strajkować', to jest skandaliczne i niedopuszczalne - mówi Joanna Kluzik-Rostkowska, minister edukacji. Nauczyciele odpowiadają, że wyboru nie mają, bo od lat nie dostali żadnej podwyżki i zarabiają bardzo mało, średnio 3,6 tysiąca złotych brutto, wliczając w to wszystkie dodatki. - Za tą kwotę, przynajmniej w Warszawie, młody nauczyciel nie utrzyma się. Ja jestem kierownikiem świetlicy i mam pod swoją opieką wielu młodych nauczycieli. Pracują przynajmniej w dwóch szkołach, żeby normalnie żyć - mówi Izabela Filipowska z ZNP na Pradze Południe. Na początek nauczyciele chcieliby dziesięć procent więcej, zaczynając od stycznia 2016 roku. Ministerstwo odpowiada na wstępie, że pieniędzy na podwyżki nie będzie. Pada jednak sugestia, że mogłyby się znaleźć, gdyby dało się „lepiej gospodarować” dostępnymi funduszami na edukację. - Niestety, nie da się zrobić tego bez ruszania karty nauczyciela - twierdzi Kluzik-Rostkowska, co działa na nauczycieli jak płachta na byka. - Traktujemy te słowa jak swoisty szantaż. Zrezygnujcie z karty nauczyciela, a możemy rozmawiać o podwyżkach - odpiera Magdalena Kaszulanis z ZNP.
Autor: mk/ja / Źródło: TVN 24
Źródło zdjęcia głównego: TVN 24