Szesnastoletnią Olę zabiła sepsa. - Prosiłam o leki, a do córki nikt nie przychodził - relacjonuje TVN24 matka dziewczyny, która wini lekarzy za opieszałość. Ci tłumaczą natomiast, że potrzebowali czasu na zdiagnozowanie chorej.
Nastolatka chorowała od około tygodnia. Rodzice podejrzewali, że na grypę. Gdy jej stan się pogorszył, trafiła na izbę przyjęć Szpitala Wolskiego. Lekarze podejrzewali najpierw zapalenie płuc: - Obraz kliniczny i wywiad zebrany od rodziców nie dawał jasnego obrazu - tłumaczy długotrwałą diagnostykę dr Dariusz Wojciechowski, z-ca dyrektora ds. medycznych szpitala. - Cały czas trwały konsultacje lekarza dyżurnego, ordynatora i anastezjologa - dodaje.
Szpital Wolski nie miał odpowiednich leków Wojciechowski w rozmowie z TVN24 wyjaśniał także, że jak tylko udało się zdiagnozować sepsę - czyli po około godzinie od przyjazdu Oli na izbę przyjęć - dziewczynie podano konieczne w takich przypadkach antybiotyki.
- Ona na te leki już nie reagowała. Jej stan się ciągle pogarszał - mówi jednak matka Oli. Ojczym dziewczyny zarzuca także lekarzom, że popełnili błąd nie przenosząc jej na oddział intensywnej terapii.
Z relacji lekarza wynika zaś, że zaraz po zdiagnozowaniu podejrzenia sepsy, "ze względu na bezpieczeństwo pacjentki" rozpoczęto poszukiwania placówki która specjalizuje się w leczeniu takich przypadków. - Szpital Wolski nie posiada takich leków - tłumaczył dr Wojciechowski. Po około pół godzinie Olę zabrała karetka. Czy nie czekała na nią zbyt długo? - W ramach naszych możliwości. Nie zależy to tylko od szpitala, ale i od pogotowia - mówił Wojciechowski. - Moje działania oceni prokuratura - stwierdził. Lekarz podkreślił również, że w szpitalu cały czas są na obserwacji pacjenci, którzy byli z Olą na jednej sali. Podano im profilaktycznie antybiotyki.
"Trafiła do nas w stanie bardzo ciężkim" Nastolatkę przewieziono do Szpitala Klinicznego Dzieciątka Jezus w Warszawie: - Trafiła do nas w stanie bardzo ciężkim, zagrażającym życiu - powiedziała TVN24 prof. Ewa Mayzner-Zawadzka. - Gdy do nas dotarła nie mieliśmy wątpliwości, że to ciężka sepsa i wstrząs septyczny - dodała.
Jak podkreśliła lekarka, w tak ciężkim przypadku sepsy "każda godzina pogarsza rokowanie". Nie oskarża jednak lekarzy ze Szpitala Wolskiego o zaniedbania: - Z tego, co słyszałam, lekarze podjęli bardzo aktywnie diagnostykę w kierunku sepsy - powiedziała. Choć przyznała, że gdyby wcześniej zdecydowano o transporcie nastolatki do drugiego szpitala, może Olę udałoby się uratować.
Sprawą zajmie się prokuratura Prokuratura Rejonowa Warszawa-Ochota jeszcze w poniedziałek zdecyduje, czy zajmie się sprawą 16-letniej Oli. Rodzina zawiadomiła ją o popełnieniu przestępstwa. Oskarża lekarzy o niedopełnienie obowiązków: - Dlaczego dziecko w stanie wręcz agonalnym i przewozi się do innego szpitala nagle. To dla mnie nie ma sensu - mówiła TVN24 Judyta Fibiger, ciocia zmarłej Oli. Lekarze ze szpitala Wolskiego tłumaczą, że zrobili wszystko co mogli.
Sprawę bada także Główny Inspektor Sanitarny. Trwa badanie materiału bakteriologicznego, który pobrano od dziewczyny. Badanie ma wyjaśnić, czy przyczyną sepsy były meningokoki czy jakieś inne drobnoustroje. Wyniki mają być znane jeszcze w poniedziałek. GIS wszczął też postępowanie epidemiologiczne - sprawdza m.in. z kim kontaktowała się chora.
Szpital Wolski po zdarzeniu - zgodnie z procedurami - przeprowadził dezynfekcję, a pacjentom profilaktycznie podano antybiotyki. - Pacjenci są obserwowani, jesteśmy też w kontakcie z osobami, które przebywały z chorą - zapewnił dr Wojciechowski.
Dariusz Rudaś, że stołecznego sanepidu uspokajał w TVN24 zarówno uczniów szkoły, do której chodziła Ola, jak i rodziców tych dzieci: - Zagrożenia wybuchem epidemii czy rozprzestrzenienia się tej choroby nie ma - mówił.
Źródło: TVN24, PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24