Grzegorz Napieralski prowadził korespondencję z mężczyzną, który podpalił się w piątek pod Kancelarią Premiera. - List pana Andrzeja wysłałem do pani minister (Julii Pitery - red.) z interwencją poselską - przekazał szef Sojuszu. Również Jarosław Kaczyński przyznaje, że otrzymał pismo od mężczyzny. - To był tylko list do wiadomości, więc to był list do Tuska - podkreślił prezes PiS.
Napieralski powiedział, że "jako poseł opozycji zrobił, tyle, ile mógł". - Prowadziłem korespondencję z panem Andrzejem. Otrzymałem jego list, otrzymałem zastrzeżenia o tych nieprawidłowościach, uwagi to co się dzieje w urzędzie, w którym pracował. Uznałem, że ta sprawa nadaje się do interwencji przez ministra. Uważałem, że minister który najmniej pracuje w rządzie – pani Julia Pitera od tego jest, żeby o takie rzeczy walczyć - mówił.
List przekazał Julii Piterze
Polityk list mężczyzny wysłał do minister "z interwencją poselską". - Otrzymałem krótką odpowiedź od pani minister. Momentalnie tą informację przekazałem panu Andrzejowi – że zostałem poinformowany przez panią minister i zaproponowałem, kiedy rozpocznie się całe to działanie, o którym jest mowa, jestem gotowy być w takim roboczym kontakcie, podejmować kolejne działania - wyjaśnił.
Napieralski podkreślał, że korespondencja z Andrzejem Ż. była prowadzona "na bieżąco".
"Apeluję: nie róbmy gestów"
Lider Sojuszu odnosząc się do ewentualnego wykorzystania wypadku w celach politycznych, powiedział: – Dla mnie bardzo dziwne jest i niezrozumiałe, że do części klasy politycznej musi apelować prezydent, aby tej sprawy nie wykorzystywać w kampanii wyborczej. Nie wolno tego robić i nie powinniśmy tego robić. Ja tego absolutnie nie robię i nawet ci, którzy opowiadają, że tego nie robią, czynią różnego rodzaju gesty
I dodał: - Apeluję: nie róbmy gestów. Tu trzeba być bardzo rzetelnym i bardzo odpowiedzialnym.
"To był tylko list do wiadomości"
Kaczyński incydentu nie chciał szeroko komentować. - Ja powiem tyle: życzę temu panu, żeby powrócił do zdrowia i mógł powrócić do normalnego życia.
- Nie chcę w tej chwili w tą sprawę się wdawać i mam nadzieję, że inni też nie będą takich sytuacji rzeczywiście wyjątkowo tragicznych wykorzystywali. Ale jeżeli ktoś będzie próbował, to oczywiście będę musiał odpowiadać na pytania szczegółowo, ale wolałbym tego nie czynić - podkreślił.
Prezes PiS przekazał, że od Andrzeja Ż. również otrzymał pismo. Na pytanie, co było w liście odpowiedział: - To był tylko list do wiadomości, więc to był list do Tuska, ja byłem wśród tych wymienionych do wiadomości. Otrzymałem następnie także wyjaśnienia od pani Pitery. Ale powtarzam, nie będę się tą sprawą dalej zajmował, o ile inni nie będą chcieli.
Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24, fot. PAP