- To jest polityka małego Dyzia, który, jak prezes podstępem postawił go w trudnej sytuacji, to piszczał cieniutkim głosikiem tam pod pomnikiem. Potem składał to na stan swojej choroby - tak w programie "Tak jest" w TVN24 doradca prezydenta Tomasz Nałęcz ocenił list, który Zbigniew Ziobro przekazał prezydentowi. Szef Solidarnej Polski wezwał w nim Bronisława Komorowskiego do pomocy w uzyskaniu przez TV Trwam koncesji na nadawanie cyfrowe.
Zdaniem Nałęcza "jeśli ktoś jest chory, to nie chodzi i nie infekuje innych na demonstracji, tylko kładzie się do łóżka i leczy swoje wirusy". - Więc jak prezes na niego huknął jak wilkojad, znaczy ludojad, to piszczał cieniutkim głosikiem. Zorientował się, że zaliczył wpadkę, to teraz postanowił tupać do prezydenta. Tylko że to jest tupanie nieznośnego bachora, których chcąc coś wymusić na kimś starszym i bardziej poważanym, tupie - ocenił Nałęcz.
I dodał, że "pan poseł Ziobro może jeszcze rzucić się na ziemię pod Kancelarią Prezydenta i krzyczeć jak oparzony". - Niczego i tak nie wymusi na prezydencie - podkreślił Nałęcz.
Wspólny marsz
Podczas przemówienia na zakończenie sobotniego marszu poparcia dla Telewizji Trwam Jarosław Kaczyński zaapelował do Solidarnej Polski o pojednanie. - Zwracam się do ciebie Zbyszku, zapomnijmy o tym, co było złe, o co mamy pretensje, idźmy razem; wracajcie, to jedyna droga do zwycięstwa (...) musimy być razem, musimy zwyciężyć - mówił Kaczyński, zwracając się do Ziobry. Wskazał, że w obecnej chwili istnieje "potrzeba jedności". Na te słowa zgromadzeni zareagowali okrzykami: "Jarosław, Jarosław" i "jedność, jedność".
Chwilę później prezesowi PiS odpowiedział Zbigniew Ziobro. - Odpowiadając Jarkowi, chciałbym powiedzieć jasno - choć wiem, że już odjechał - że jesteśmy razem, że to, co było, zapomnieliśmy, że chcemy działać razem - zadeklarował Ziobro przemawiając pod Belwederem.
Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24