Nie ma takiego kraju, w którym antyterroryści byliby w każdej, nawet najmniejszej jednostce policji. Ale dziwi trochę, że do Sanoka musieli przyjechać specjaliści aż z Warszawy. Jak wyposażona i w ludzi, i w sprzęt jest nasza policja? Ilu mamy antyterrorystów, snajperów i kiedy wkraczają oni do akcji?
Przemykali pod ścianami, byli w blokach i na klatkach schodowych, ale kim byli dokładnie oprócz tego, że antyterrorystami? Zdaniem Mariusza Sokołowskiego, rzecznika Komendy Głównej Policji, "policjanci Biura Operacji Antyterrorystycznych to dzisiaj chyba najlepiej wyszkolony pododdział w całym kraju, który szkoli się wspólnie z najlepszymi jednostkami świata". Podczas akcji w bloku przy ul. Cegielnianej w Sanoku, do miasta ściągnięto siły policyjne z całego regionu, dotarł również dyżurny oddział BOA z Warszawy. Wcześniej na miejscu ostrzelano policjantów SPAP z Rzeszowa. Ilu zatem mamy antyterrorystów? - W sumie jednostek jest tyle, co województw, bo oprócz SPAP-ów są też SAT-y - wyjaśnił Jakub Jałoszyński, twórca koncepcji centralnej jednostki antyterrorystycznej. Generalnie rzecz ujmując, w Warszawie mamy Biuro Operacji Antyterrorystycznych. Są też Samodzielne Pododdziały Antyterrorystyczne Policji w dziewięciu województwach, a w pozostałych Sekcje Antyterrorystyczne. W sumie - 600 antyterrorystów. Wszystkie oddziały się uzupełniają, ale nie wszystkie radzą sobie bez pomocy BOA. Jak mówi Jałoszyński, w Polsce działa tylko jedna jednostka tego typu, gdyż jej utrzymanie jest bardzo kosztowne. Rola snajpera Warto się również zastanowić nad rolą policyjnego snajpera podczas takich akcji, jak ta w Sanoku.
Mówi się o niej już od wydarzeń w Magdalence, czyli od dokładnie 10 lat. Wówczas zabrakło snajperów, a w szturmie na ciężko uzbrojonych bandytów zginęło dwóch policjantów. Ich dowódcą był wówczas Jałoszyński, który teraz apeluje o jasne regulacje, m.in. o wprowadzenie strzału na rozkaz i strzału ratunkowego. - Jeżeli ten przestępca (32-letni Andrzej B. z Sanoka - red.) pokazałby się z bronią w oknie, snajper nie może do niego strzelić. Jeżeli on zacznie strzelać z tej broni, wówczas tak, ale pamiętając o warunku, że nie może działać z zamiarem pozbawienia go życia - tłumaczył Jałoszyński. Policyjny snajper ma zatem nieco związane ręce, nie dziwi więc, że dowódcy akcji w Sanoku łatwiej było postawić na czas, niż na działanie - wszystko zgodnie z procedurami.
Autor: dp/tr / Źródło: tvn24