Kurator sądowa z Torunia pożyczała od współpracowników i rodzin, które opiniowała, spore kwoty, sięgające nawet kilku tysięcy zł. Chociaż obiecywała, że pieniądze zwróci jak najszybciej, niektórym nie oddała do dziś. Zdesperowani wierzyciele o problemie powiadomili nas na Kontakt TVN24.
Jak opowiadają poszkodowani, kurator sądowej trudno było odmówić. Była przekonująca i zapewniała, że pieniądze odda. Według tych, którzy wciąż czekają na zwrot pożyczonych sum, kurator powinna być osobą zaufania publicznego, a - jak się okazało - nie jest.
Jestem zniesmaczony tym, że urzędnik państwowy może wykorzystywać dane personalne, typować swoje potencjalne ofiary, pożyczać na gębę pieniądze i bezkarnie nadal funkcjonować. Artur Skórzyński, prowadzi rodzinę zastępczą
Na platformę Kontakt TVN24 nadeszła informacja, w której rodzina zastępcza skarży się na niespłaconą przez kurator pożyczkę. - Kuratorka Sądowa, która współpracowała kiedyś z naszą rodziną, poprosiła nas o pieniądze, tłumacząc się trudną sytuacją życiową - napisano. - Gdy okazało się, że nie odda nam pożyczonych pieniędzy, zaczęliśmy się nią interesować. Dowiedzieliśmy się, że więcej osób i rodzin zastępczych zostało oszukanych na większe lub mniejsze kwoty - informuje rodzina.
Dlaczego ośrodek nie poinformował prokuratury?
Kobieta jest zatrudniona w toruńskim sądzie przy ul. Mostowej. Od miesięcy jest na urlopach wychowawczych. Obecnie jest na zwolnieniu lekarskim, bo przebywa w szpitalu. Zresztą w uzyskaniu zwolnień nie miała najmniejszych problemów.
Jak się okazało, kobieta pożyczała od niemal wszystkich rodzin, które miała pod swoją opieką, a także od współpracowników Miejskiego Ośrodka Pomocy Rodzinie i pracowników sądu. Były to kwoty od kilkuset do kilku tysięcy złotych. Niektórzy zaciągali nawet kredyty, aby pomóc pani kurator, która wszystkich przekonywała o swojej trudnej sytuacji finansowej.
Dwukrotnie ponaglałem rzecznika dyscyplinarnego, aby czynności prowadził bardziej wartko i to czyni. Wszystko wskazuje na to, że prawdopodobnie będzie żądanie postępowania dyscyplinarnego przed sądem kuratorów sądowych. Andrzej Walenta, prezes sądu okręgowego w Toruniu
Odda pieniądze?
W rozmowie telefonicznej pani kurator obiecywała jednak, że pieniądze zwróci. - Ja wiem, że pan myśli, że ja tych pieniędzy państwu nie zwrócę. Ja na pewno je oddam. Jeśli nie będzie tych pieniędzy, niech pan wstrząśnie całym światem i da mi nauczkę - mówiła Arturowi Skórzyńskiemu, prowadzącemu rodzinę zastępczą.
Ale jak ufać osobie, która czasem uciekała się do podstępu, aby pożyczyć pieniądze. - Ona jako psycholog dobrze wiedziała, jak oddziaływać na nasze wnętrze. Potrafiła zdobyć nasze zaufanie jakimiś tragediami rodzinnymi, chorobą mamy. Świetnie grała, wpadała do pokoju mówiąc "dziewczyny, zapomniałam portfela, macie 2 stówy pożyczyć?" - mówi jedna z jej współpracownic.
Co dalej
Spora grupa odzyskała już swoje pieniądze, ale część osób do dziś jest zwodzona kolejnymi obietnicami. Jednak najbardziej bulwersuje to, że kobieta cały czas jest zawodowym kuratorem sądowym i od roku nikt nie może jej zwolnić.
- Niestety to jest prawda. Ciągle jest kuratorem. Mimo że jest wszczęte postępowanie - mówi kurator okręgowy w Toruniu Krzysztof Bunda, którego zastępcą była oszustka.
Teraz kuratorkę czeka postępowanie, najpewniej przed sądem kuratorów sądowych. - To jest dla mnie rzecz nie do przyjęcia, żeby w taki sposób naruszać zasady etyki kuratora. Dwukrotnie ponaglałem rzecznika dyscyplinarnego, aby czynności prowadził bardziej wartko i to czyni. Wszystko wskazuje na to, że prawdopodobnie będzie żądanie postępowania dyscyplinarnego przed sądem kuratorów sądowych - mówi prezes sądu okręgowego w Toruniu, Andrzej Walenta.
Tylko czy wszyscy oszukani odzyskają swoje pieniądze? Panu Arturowi udało się, ale on jako jedyny zgłosił sprawę policji.
- Jestem zniesmaczony tym, że urzędnik państwowy może wykorzystywać dane personalne, typować swoje potencjalne ofiary, pożyczać na gębę pieniądze i bezkarnie nadal funkcjonować - mówi.
Źródło: TVN24, PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24