Na Kaukaz z siedmiomiesięcznym niemowlęciem? Czemu nie! Dla państwa Mikołajczuków i Kaliszewskich podróżowanie z dziećmi to norma. Jak przekonują, dziecko nie ogranicza i może sprawić, że podróż będzie bezpieczniejsza.
Gdy Nina Mikołajczuk miała 18 miesięcy, rodzice zabrali ją do Meksyku. Ponieważ jedna z zasad brzmi "żadnych zabawek", lalki kupiono na miejscu. Na długo stały się ulubionymi zabawkami dziewczynki. Jak przekonuje Ernest Mikołajczuk, podróżowanie z dzieckiem jest przede wszystkim bezpieczniejsze, bo rodzic rzadziej zostaje ofiarą napadów czy "przekrętów". A z czego trzeba zrezygnować? Na pewno ze zwiedzania miast nocą czy chodzenia po wysokich górach. Trzeba też pamiętać o szczepieniach i zabraniu z Polski odpowiednich leków. Mikołajczukowie wyprawy organizują sami - biorą plecaki, nosidełko, przewodniki i w drogę. Nina ma 10 lat i na koncie kilkadziesiąt wycieczek: Amerykę Południową, Namibię, Zambię, Botswanę czy Nową Zelandię.
Na Elbrus z dzieckiem w plecaku Podobnie podróżowanie traktuje Iwona Kaliszewska, która na wyprawy jeździ z córką Lenką. Pierwszy raz wybrała się z nią samochodem na Kaukaz - gdy Lenka miała zaledwie siedem miesięcy. Wyczyn powtórzyli, gdy dziewczynka miała półtora roku. - To pięć-sześć dni podróży starą ładą niwą - mówi Iwona. Ale przekonuje, że im dziecko młodsze, tym problemów mniej. - Siedzi sobie spokojnie w foteliku, od czasu do czasu coś zje - mówi. Ale z półtoraroczną Lenką nie było już tak łatwo, zwłaszcza, że rodzina wybrała się zdobywać najwyższy szczyt Kaukazu - Elbrus. - Wbrew obawom Lena dobrze to znosiła. Jeśli dziecko śmieje się i je na wysokości czterech tysięcy metrów, to na pewno nie jest chore - przekonuje.
Autor: jk/ ola / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24