Lekarka ze Śląska za 70 do 150 zł wypisuje zwolnienia lekarskie na rzekome choroby? Dziennikarze "Uwagi" TVN postanowili zbadać sprawę i zostali jej "pacjentami".
Magdalena M. od 24 lat jest lekarzem, specjalistą chorób wewnętrznych, podobnie jak jej mąż. Nie pracuje w żadnej publicznej przychodni, prowadzi tylko prywatną praktykę lekarską w domu w Preczowie. Przyjmuje w poniedziałki, środy i piątki – od godziny 17 do ostatniej osoby.
Do lekarki poszła dziennikarka magazynu "Uwaga" TVN. Podała się za pracownicę agencji reklamowej, która potrzebuje zwolnienia lekarskiego w okresie świątecznym. - Na co by Pani mogła chorować? Kręgosłup, nadciśnienie? Na długo Pani chce? - dopytywała się lekarka.
"Pacjentka" zwolnienie otrzymała na nadciśnienie, na które nie choruje. Nie miała założonej kartoteki i nie została przebadana.
"Perfidne fałszerstwo"
Tygodniowe L4 u doktor M. ma kosztować 70 zł, dwutygodniowe 150 zł.
- Mamy tu do czynienia z wyjątkowo perfidnym fałszowaniem dokumentacji medycznej, wręcz z produkowaniem choroby. Handel zwolnieniem nie może mieć miejsca. Jest mi niezmiernie przykro, że akurat ja musiałem to obejrzeć. Powinienem przeprosić i powiedzieć, że takie osoby powinny być natychmiast wyeliminowane z naszego grona lekarskiego – mówił po obejrzeniu zapisu wizyty u lekarki dr n.med. Maciej Hamankiewicz, Prezes Naczelnej Rady Lekarskiej.
Prokuratura potwierdziła po zapoznaniu się z nagraniem, że Magdalena M. najprawdopodobniej dopuściła się przestępstwa fałszowania dokumentów. Zakład Ubezpieczeń Społecznych rozpoczął weryfikację zwolnień lekarskich, które wystawiała lekarka. Jednak do czasu zakończenia śledztwa w prokuraturze ZUS nie cofnie jej prawa do wypisywania zwolnień.
Autor: lukl / Źródło: Uwaga TVN
Źródło zdjęcia głównego: Uwaga TVN