Minister kultury wciąż walczy o połączenie gotowego już Muzeum II Wojny Światowej z nieistniejącym jeszcze Muzeum Westerplatte. To otworzyłoby PiS drogę do zmiany nazwy, dyrekcji, a przede wszystkim koncepcji tego miejsca. Co ciekawe jednak, żaden z polityków - łącznie z wicepremierem Piotrem Glińskim - do dziś nie widział wystawy. Materiał programu "Czarno na białym".
Decyzja o połączeniu dwóch gdańskich muzeów zapadła w Ministerstwie Kultury i Dziedzictwa Narodowego we wrześniu ubiegłego roku. Od tamtej pory trwa sądowa batalia o zablokowanie tego zarządzenia ministerstwa.
W poniedziałek Wojewódzki Sąd Administracyjny w Warszawie tymczasowo wstrzymał połączenie placówek.
Resort nie składa jednak broni i zapowiada złożenie apelacji. Jeśli tak się stanie, sprawą zajmie się wkrótce Naczelny Sąd Administracyjny.
"Minister był zaproszony, ale nie mógł uczestniczyć"
Połączenie obu muzeów było jedną z obietnic wyborczych Prawa i Sprawiedliwości, o której wspominał wiele miesięcy temu sam Jarosław Kaczyński. Zdaniem polityków tej partii - oraz przedstawicieli resortu kultury - będące już na ukończeniu Muzeum II Wojny Światowej "za mało pokazuje polski punkt widzenia".
Kłopot w tym, że nie widzieli oni gotowej wystawy - ani minister Gliński, ani jego zastępca wiceminister Jarosław Sellin. Skąd więc urzędnicy wiedzą, czyj punkt widzenia jest prezentowany w krytykowanej przez nich placówce?
- Minister zna koncepcję muzeum i wystawy poprzez swoich przedstawicieli, którzy wielokrotnie wizytowali muzeum - tłumaczy Radosław Różycki, rzecznik Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego. Dodaje, że minister zna też "koncepcję" dzięki informacjom udzielanym przez dyrektora Muzeum II Wojny Światowej prof. Pawła Machcewicza.
Okazja do zapoznania się z wystawą osobiście była pod koniec stycznia tego roku, kiedy podwoje muzeum otwarto dla zaproszonych gości. - Minister nie uczestniczył w tym wydarzeniu. Był zaproszony, natomiast nie mógł uczestniczyć - wyjaśnia rzecznik resortu Glińskiego.
"To pewien trik, sztuczka prawna"
Dwaj z trzech przedstawicieli ministra - senator PiS prof. Jan Żaryn oraz dr Piotr Niwiński - odmówili nam komentarza. Trzeci z recenzentów wystawy, publicysta Piotr Semka, po zobaczeniu ekspozycji nie zmienił zdania na jej temat.
Jak mówi, jego główny zarzut dotyczy tego, że zdecydowana część wystawy jest poświęcona ludności cywilnej.
- Nie chodzi o to, że tutaj nie ma o cierpieniu Polaków, bo jest. Brakuje drugiej połówki, to znaczy polskiego wysiłku zbrojnego. Jest on zarysowany w wyraźnie słaby sposób - tłumaczy Semka.
Ekspozycja, złożona z wielu pamiątek przekazanych przez darczyńców, to jednak nie jedyny problem w ocenie ministerstwa.
Inny polega na tym, że w jednym mieście będą funkcjonowały dwie osobne, choć w gruncie rzeczy podobne placówki.
- Przede wszystkim pytanie należy skierować do ministra Glińskiego: dlaczego w ostatnich dniach grudnia 2015 roku powołał w Gdańsku Muzeum Westerplatte, a w niecałe cztery miesiące później ogłosił, że nie ma potrzeby, by w Gdańsku istniały dwa muzea zajmujące się wojną? - zastanawia się prof. Piotr Machcewicz, dyrektor budowanego od 2008 roku Muzeum II Wojny Światowej.
- To jest trik formalny, pewna sztuczka prawna, która ma służyć przejęciu kontroli nad muzeum i przerwaniu mojej kadencji - dodaje Machcewicz, który na stanowisku dyrektora ma pozostać - przynajmniej na razie - do 31 grudnia 2019 roku.
Autor: ts/kib / Źródło: tvn24