Ministerstwo Spraw Zagranicznych po raz pierwszy potwierdza, że otrzymało informacje od Ukraińców w sprawie rosyjskiego handlu ukraińskim węglem w Polsce. Zapewnia, że przekazało je do Ministerstwa Energii, przecząc tym samym słowom ministra Krzysztofa Tchórzewskiego. Materiał magazynu "Polska i Świat".
- W zeszłym roku było to około stu tysięcy ton antracytu - mówił pierwszy sekretarz Ambasady Ukrainy w Polsce Oleh Kazaniszczew.
Po nagłośnieniu sprawy opozycja zażądała embarga.
- Finansujemy broń dla separatystów w Donbasie. Niedopuszczalne jest, że w ten sposób przyczyniamy się do otwartego konfliktu i do tego, że giną nie tylko żołnierze, ale również cywile na Ukrainie - powiedział Jerzy Meysztowicz z Nowoczesnej.
Partia przygotowuje apel do Ministerstwa Energii. Resort przekonuje, że "nie dysponuje wiedzą na temat sprowadzania do Polski węgla z okupowanych przez separatystów terenów".
Przykłady transportów węgla
Tym zapewnieniom przeczy stanowisko Ministerstwa Spraw Zagranicznych.
"MSZ otrzymało od strony ukraińskiej informację sygnalizującą zjawisko handlu węglem z terenów niekontrolowanych przez Ukrainę. W reakcji przekazało informację (...) Ministerstwu Energii" - czytamy w komunikacie.
- Jeśli chodzi o dokumenty, które potwierdzają pochodzenie danego węgla, te dokumenty do tej pory na to nie wskazywały - mówił w środę minister energii Krzysztof Tchórzewski.
Jak informuje magazyn "Polska i Świat", wskazówki w dokumentach jednak były. W przekazanym ministerstwu raporcie znajdują się konkretne przykłady budzących wątpliwości transportów. Czytając o nich należy pamiętać, że na Ukrainie wszystkie kopalnie antracytu są pod kontrolą separatystów.
W raporcie wskazano, że "7 sierpnia 2017 roku do Rosji importowano 660 ton antracytu o granulacji ziarna do 100 mm, zgodnie z poniższą deklaracją celną ((№10319010/070817/0015274)). (...) Odbiorcą była firma TD Admiral Yug. Deklaracja stanowi, że krajem wysyłki i pochodzenia jest Ukraina".
Trzy dni później "10 sierpnia 2017 roku z Rosji eksportowano 660 ton antracytu o granulacji ziarna do 100 mm. ((№10006130/100817/0003061)) Nadawcą była firma RzhD Logistyka z Moskwy, a zleceniobiorcą TD Admiral Yug. Odbiorcą była polska spółka TD Antracite zarejestrowana w Sławkowie. Deklaracja celna stanowi, że kraj pochodzenia antracytu jest nieznany".
"Grabież" majątku
Sam minister energii pytany o sprawę przypomniał, że na Rosję i separatystów nałożone są sankcje.
- Poszczególne państwa muszą przestrzegać nałożonych sankcji i pilnować, żeby one były realnie przestrzegane - mówił Tchórzewski. Jak dodał "jest to obowiązek naszych służb".
Wysoki Przedstawiciel ONZ ds. Praw Człowieka raportując sytuację w Donbasie napisał, że "zajęcie własności poprzez konflikt zbrojny może zostać uznane za zbrodnię wojenną polegającą na grabieży"
W tym przypadku byłaby to grabież wyjątkowo cennego majątku.
- Antracyt to niezwykle wysoko kaloryczny węgiel zawierający do 97 procent czystego pierwiastka węgla - zaznacza dr Włodzimierz Mizerski z Państwowego Instytutu Geologicznego.
Europejskie statystyki
Europoseł PO Jarosław Wałęsa podkreśla, że "polski rząd ma wolną rękę, żeby zablokować ten handel". - Na pewno nie możemy powodować takiej sytuacji, pewnej schizofrenii, że z jednej strony wspieramy Ukrainę, a z drugiej finansujemy separatystów na Ukrainie - dodaje.
W europejskich statystykach węgiel z Donbasu zazwyczaj liczony jest już jako węgiel z Rosji.
Od wybuchu wojny Polska regularnie kupuje coraz mniej antracytu z Ukrainy, a coraz więcej z Rosji. Według danych Eurostatu opracowanych przez "Dziennik Gazetę Prawną", rok przed aneksją Krymu z Rosji sprowadziliśmy nieco ponad 8 tysięcy ton antracytu. Z Ukrainy niemal 340 tysięcy. Po ataku Rosji proporcje się odwróciły. W 2017 roku Polska kupiła prawie 380 tysięcy ton antracytu z Rosji. Z Ukrainy niespełna 15 tysięcy.
Sankcje dla firmy działającej na terenie Polski
Jak informował magazyn "Polska i Świat", na początku stycznia tego roku Ukraińcy poprosili polski rząd o zajęcie się sprawą.
- Napisaliśmy notę na adres Ministerstwa Spraw Zagranicznych - mówił Oleh Kazaniszczew.
Kilka tygodni później obawy Ukraińców kategorycznie potwierdził rząd Stanów Zjednoczonych. 26 stycznia, po raz pierwszy w historii wolnej Polski, Amerykanie objęli sankcjami firmę działającą na terytorium naszego kraju.
Chodzi o Doncoaltrade (don oznacza Donbas, coal - węgiel, a trade - handel - red.). Właścicielem 60 procent udziałów w firmie jest Ołeksandr Melnyczuk, były separatysta i były wiceminister do spraw energii samozwańczej Ługańskiej Republiki Ludowej.
Melnyczuk razem ze swoim bratem używał kilku firm, by eksportować węgiel z tak zwanej Donieckiej i Ługańskiej Republiki Ludowej do Rosji i innych krajów. Wśród nich jest Doncoaltrade spółka z.o.o. Siedziba firmy mieści się w jednym z katowickich biurowców.
To, że firma ukraińskiego separatysty dalej działa potwierdza wyciąg z rejestru sądowego. Ostatniego wpisu dokonano w czerwcu. Jak czytamy w nim, większościowym udziałowcem w spółce pozostaje Ołeksandr Melnyczuk.
Odpowiedź MSZ
Na odpowiedź naszego MSZ Ukraińcy czekali ponad cztery miesiące. Dokument z 16 kwietnia nie odnosi się do faktu, że według amerykańskiego i ukraińskiego rządu separatyści pozyskują środki, działając w Polsce. Ministerstwo podkreśla natomiast, że jego zdaniem nie ma podstaw prawnych, by ograniczyć import węgla ukradzionego Ukrainie.
"Nawet (..) ustalenie, że sprowadzony węgiel pochodzi z Ukrainy, a nie z Rosji nie będzie skutkować innym wymiarem należności celnych, zaś przywóz węgla pochodzącego z Ukrainy nie jest objęty żadnymi zakazami w odróżnieniu od towarów pochodzących z (..) Krymu" - czytamy w odpowiedzi MSZ.
Autor: js//plw / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24