Wielokrotnie mówiła, że była przygotowana na śmierć od tragicznej śmierci jej męża - Jerzego Zimowskiego. Mówiła, że właściwie jest już gotowa odejść i dołączyć do Jurka w każdej chwili - wspominał zmarłą Janinę Paradowską Jerzy Baczyński, redaktor naczelny "Polityki".
- Dla nas to jest jest szok i niewyobrażalna strata. Janka była w naszej redakcji postacią szczególną. Od ponad ćwierć wieku była główną publicystką i komentatorką polityczną, a także jedną z najbardziej wpływowych komentatorek w Polsce - mówił o Paradowskiej Jerzy Baczyński z "Polityki".
- Była osobą, która nie tylko kształtowała opinię milionów widzów, czytelników i słuchaczy, ale także miała olbrzymi wpływ na myślenie o polityce samych polityków. Niesłychanie liczono się (z jej zdaniem - red.) bez względu na to, czy zgadzano się z nią czy nie, bo w swoich poglądach bywała ostra, zdecydowana, stanowcza. Właśnie dlatego tak bardzo była słuchana, ale przy tym zawsze mówiła, że polityka wbrew powszechnym narzekaniom jest jedną z najważniejszych sfer życia człowieka, że polityką trzeba się interesować, bo polityka i tak nas nie ominie - podkreślił. - Próbowała przez lata propagować to poważne, analityczne, ale też pełne zaangażowania podejście do polityki. To jest dla polskiego dziennikarstwa, świata medialnego i politycznego niebywała strata. Takie osoby jak ona zdarzają się w dziennikarstwie niesłychanie rzadko - stwierdził Baczyński. - Janka była niezmiennie w znakomitej formie. Tak nam się wydawało do dzisiaj, że są osoby, które choroba i słabość omija. A jednocześnie też wiemy, bo sama wielokrotnie o tym mówiła, że była przygotowana na śmierć od tragicznej śmierci jej męża - Jerzego Zimowskiego. Wielokrotnie nam mówiła, że właściwie ona jest już gotowa odejść i dołączyć do Jurka w każdej chwili - mówił. Podkreślił, że Paradowska towarzyszyła polskiej polityce od narodzin demokracji w Polsce. - Politycy wszystkich opcji ją znali, wielu zwyczajnie się jej bało, bo Janka swoich poglądów i opinii nie kryła. Potrafiła nawet osoby, które miały mnóstwo tytułów przed nazwiskiem zrugać. To wynikało z silnego zestawu wartości i przekonań - wspominał.
"Jej żywiołem był też teatr"
Dziennikarka "Faktów" TVN Katarzyna Kolenda-Zaleska wspominała ostatnie spotkanie w domu Paradowskiej z grupą dziennikarzy. - Była znakomitą gospodynią. (…) To były niesamowite spotkania, bo ona była cudowna. Spotykaliśmy się tam i czuliśmy się po domowemu, mimo że bywaliśmy tam rzadko - powiedziała. - Janka mówiła, że lubi te spotkania z nami, młodszymi dziennikarzami, bo ona też dostaje taki powiew młodości. Pamiętam, że spotykaliśmy się i rozmawialiśmy do późna o polityce, ale też o wszystkich innych rzeczach. Oczywiście polityka była jej żywiołem, ale jej żywiołem był też teatr - wspominała Kolenda-Zaleska. - Zawsze w niej ceniłam to, że miała takie staroświeckie podejście do dziennikarstwa. Jak czytałam jej tekst to wiedziałam, że ona przeprowadziła setki rozmów na ten temat. (…) Ona chodziła od gabinetu do gabinetu. Ona pokazywała tym wszystkim młodym dziennikarzom w Sejmie, że dziennikarstwo polega na tym, że trzeba być świadkiem wydarzeń, a nie tylko oglądać to,co się dzieje w telewizji - podkreśliła dziennikarka.
Spory o to, "jak jest naprawdę"
Publicysta "Polityki" Jacek Żakowski wspominał, że w redakcji siedzieli z Paradowską biurko w biurko. Jak mówił, "było wiele godzin rozmów, sporów, kłócenia się, o to jak jest naprawdę". - Miała wszystkie telefony polityków i nie tylko, żeby się umawiać na wywiady czy programy, ale także po to, żeby na bieżąco wiedzieć, co kto myśli - powiedział na antenie TVN24 Żakowski. Dodał, że "godziny spędzała przy telefonach na rozmowach z różnymi osobami, których rzeczywiście nie cytowała, a nawet często nie przywoływała wprost w rozmowach z nami".
- To dawało jej niezwykły background. Miała taką swoją metodę wyrabiania opinii, co jest też pewnym ciężarem, bo zawsze buduje później jakieś lojalności, ale mam wrażenie, że potrafiła sobie z tym radzić. Potrafiła sobie wyrabiać krytyczny pogląd także wobec tych osób, z którymi była w częstym kontakcie, wobec swoich własnych źródeł - mówił dziennikarz.
Wielokrotnie nagradzana
Publicystka i komentatorka Janina Paradowska zmarła w nocy z wtorku na środę. Miała 74 lata. Urodziła się w 1942 r. Była absolwentką Wydziału Polonistyki Uniwersytetu Jagiellońskiego. Studiowała także dziennikarstwo na Uniwersytecie Warszawskim. Pracowała w "Kurierze Polskim" i "Życiu Warszawy". Od 1991 r. była felietonistką i komentatorką tygodnika "Polityka". Prowadziła swoją cotygodniową, czwartkową audycję "Poranek Radia TOK FM". W roku 2008 związała się z telewizją Superstacja, gdzie prowadziła niedzielny program publicystyczny "Puszka Paradowskiej". Jako dziennikarka została wyróżniona wieloma nagrodami i tytułami, m.in. nagrodą Polskiego PEN-Clubu im. Ksawerego Pruszyńskiego, nagrodą Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich. W 2002 r. otrzymała nagrodę Grand Press dla Najlepszego Dziennikarza Roku, a w 2011 r. nagrodę Kisiela.
Autor: kło,js/ja / Źródło: tvn24