W lutym zapadł wyrok, w wyniku którego telewizja państwowa miała przeprosić dziennikarkę TVN24, prowadzącą "Kropkę nad i" Monikę Olejnik. Jednak - jak mówi reprezentujący ją mecenas Maciej Ślusarek - wciąż nie zostały opublikowane przeprosiny w tej sprawie. Mecenas twierdzi, że telewizja rządowa "lekceważy prawomocny i wykonalny wyrok sądu" i mówi o "poczuciu całkowitej bezkarności". To nie jest jedyny tego rodzaju przypadek.
W lutym sąd drugiej instancji podtrzymał decyzję dotyczącą tego, że telewizja państwowa musi przeprosić dziennikarkę TVN24, prowadzącą "Kropkę nad i" Monikę Olejnik. W orzeczeniu w pierwszej instancji, które zapadło w czerwcu 2022 roku, sąd uznał, że wyemitowane przed kilkoma laty programy telewizji państwowej naruszyły dobra osobiste dziennikarki. Zdecydował też, że Olejnik ma zostać przeproszona po głównym wydaniu "Wiadomości" oraz w TVP Info.
- Telewizja publiczna sugerowała w swoich manipulacjach, że kamienica, w której mieszkam, była powiązana ze złodziejską prywatyzacją - tłumaczyła wówczas dziennikarka TVN24.
"Telewizja rządowa lekceważy prawomocny i wykonalny wyrok sądu"
Mecenas Maciej Ślusarek, reprezentujący Monikę Olejnik, przyznaje w rozmowie z Onetem, że "TVP zapłaciła zadośćuczynienie i wpłaciła nakazane przez sąd kwoty na cele społeczne". - Ale, co oczywiste, głównym celem tego procesu było uzyskanie przeprosin. Takich, które dotrą do wszystkich tych widzów, których rządowa telewizja w swoich programach wprowadziła w błąd, zniesławiając redaktor Olejnik - wskazuje.
- Te przeprosiny powinny ukazać się dokładnie tam, gdzie wcześniej emitowano kłamliwe materiały na temat mojej klientki. Nic takiego nie nastąpiło - dodaje.
Mecenas Ślusarek przekazał, że w związku z tym wszczęta została procedura egzekucyjna. - Samo w sobie chyba jest to bez precedensu. Wniosek zmierza do zmuszenia TVP do wykonania wyroku. Bo dziś sytuacja wygląda tak, że telewizja rządowa lekceważy prawomocny i wykonalny wyrok sądu. To właśnie pokazuje, że TVP ma poczucie całkowitej bezkarności. Do tego całkowite naruszenie wolności słowa i prawa do informacji - podkreśla.
Tłumaczy też, że w takiej sytuacji sąd może nakładać na telewizję rządową kolejne grzywny w postępowaniu egzekucyjnym, które ma na celu wymuszenie wykonania wyroku.
Nie tylko sprawa Moniki Olejnik
Prawnik tłumaczy, że nie tylko Monika Olejnik jest w takiej sytuacji.
Opisuje tu sprawę Khedi Alievy, uchodźczyni z Czeczenii, która doradza prezydent Gdańska. Ślusarek przypomina, że w 2021 roku wygrała prawomocnie proces z telewizją rządową, również o zniesławienie. - Telewizja w 2016 roku wykorzystała jej wizerunek w ksenofobicznym i rasistowskim materiale, który miał zohydzić uchodźców. A ją przedstawiono jako jedną z tych, która tychże uchodźców rzekomo pomaga do Polski sprowadzać. Sąd w 2021 roku nakazał TVP zamieszczenie przeprosin. Do dziś się nie ukazały - mówi Onetowi Ślusarek.
Lex Kaczyński
Jak dodaje, "narzędziem, żeby lekceważyć wyroki sądu" w tego rodzaju sprawach, jest zapis nowelizacji Kodeksu postępowania cywilnego, nazywanej "lex Kaczyński".
Chodzi o to, że "jeżeli w sprawach o naruszenie dóbr osobistych dłużnik nie składa oświadczenia odpowiedniej treści i w odpowiedniej formie, pomimo wyznaczenia terminu do jego złożenia i zagrożenia mu grzywną, sąd wymierzy dłużnikowi grzywnę do piętnastu tysięcy złotych i nakaże zamieszczenie w Monitorze Sądowym i Gospodarczym na koszt dłużnika ogłoszenia odpowiadającego treści wymaganego oświadczenia i we właściwej dla niego formie".
Profesor Maciej Gutowski, prawnik z Uniwersytetu imienia Adama Mickiewicza w Poznaniu, podkreślał po wprowadzeniu tej nowelizacji, że "nikt, kto zostanie skrzywdzony słowem w telewizji, nie dowie się o oświadczeniu przepraszającym, jeśli powiesi się je w Monitorze Sądowym i Gospodarczym, bo tam nikt nie sięga".
Mecenas Ślusarek ocenia przy tym, że "postępowanie publicznej telewizji nie zaskakuje, można powiedzieć, że wzorują się na 'partii-matce', czyli na PiS. Przytacza tu przykład byłej dziennikarki TVP Info Justyny Śliwowskiej-Mróz.
W maju tego roku Sąd Najwyższy oddalił kasację PiS od prawomocnego wyroku, który nakazywał przeproszenie dziennikarki na stronach partii. Miało to związek z tym, że jej wizerunek i fragment prowadzonego przez nią programu zostały wykorzystane w kampanii samorządowej w 2018 roku.
Mecenas Ślusarek przypomina, że przeprosiny dla Śliwowskiej-Mróz powinny wisieć przez miesiąc na stronach PiS, a do tej pory ich nie zamieszczono.
Źródło: tvn24.pl, Onet
Źródło zdjęcia głównego: Przemyslaw Szablowski / Shutterstock