- Zapewniam, że rząd nie pracuje na zasadzie ultimatów - powiedział w internetowej części rozmowy "Jeden na jeden" minister zdrowia pytany o rozmowę z premierem i ewentualną dymisję w związku z protestem lekarzy.
- Kompetencje ministra zdrowia wynikają z przepisów i rzeczą oczywistą jest, że ten problem to jest problem, który muszę rozwiązać - powiedział Radziwiłł pytany o to, czy dostał od premiera Mateusza Morawieckiego ultimatum, zgodnie z którym ma rozwiązać kwestię protestu lekarzy, albo pożegna się ze stanowiskiem.
Jak podkreślił minister, protest rezydentów i specjalistów to "nie jest jego problem, tylko problem całej Polski".
Zdaniem ministra, premier Morawiecki ma do niego zaufanie. - Wydaje mi się, że tak. Skoro zaproponował mnie na stanowisko ministra zdrowia - stwierdził.
- Rozmawiamy nieustannie, to jest mój szef - zapewniał.
"Jestem optymistą"
Zdaniem Radziwiłła, to "dziennikarze spekulują" na temat jego dymisji.
- Pan premier podejmie decyzję. Jeżeli uzna, że trzeba zmienić ministra zdrowia to go zmieni - skwitował. Zaznaczył, że "nie wie" czy stanie się tak w jego przypadku.
Na pytanie, czy będzie czuł "rozgoryczenie", jeśli dojdzie do takiej wymiany, odpowiedział:
- Jestem senatorem w tej kadencji, będę miał co robić gdyby moje zadania się zmieniły - mówił. - Póki co, jestem ministrem zdrowia i poważnie traktuję swoją odpowiedzialność - kontynuował. Jak dodał, "jest w tym zakresie optymistą, bo udało nam się (ministerstwu zdrowia - red.) zrobić bardzo dużo, a wiele rzeczy, które planujemy są tego kontynuacją". Jego zdaniem, to zasługa realizowania w resorcie programu Prawa i Sprawiedliwości.
"Pensje rezydentów wzrosły"
- Jeśli chodzi o światełko w tunelu czy perspektywy, a zwłaszcza w kontekście budżetu, to jest to widoczne już w tej chwili. W ubiegłym roku skierowaliśmy do systemu kilka dodatkowych miliardów złotych. Było to możliwe dzięki dobrej sytuacji gospodarczej i mądrej polityce podatkowej pana premiera Morawieckiego - powiedział minister pytany o to, co zamierza powiedzieć lekarzom rezydentom na spotkaniu, które ma się odbyć w najbliższych dniach.
- Jeśli chodzi o rezydentów, to wzrosły im pensje w ciągu ostatniego pół roku o minimum 500 złotych, a w niektórych specjalnościach o 1700 złotych - przekonywał. Jak mówił, "rezydenci zarabiają między 3600 a 4700 złotych i to jest ich wynagrodzenie zasadnicze". - Tak naprawdę zarabiają więcej. To nie są głodowe pensje - dodał. Jego zdaniem, "oczywiście można też dyskutować, czy są one odpowiednie w stosunku do ich wykształcenia i odpowiedzialności".
"Zbójeckie prawo opozycji"
Konstanty Radziwiłł odniósł się również do zaprezentowanego przez siebie w grudniu projektu rozporządzenia, w myśl którego lekarz mógłby pracować na kilku oddziałach jednocześnie.
- Jeden lekarz może odpowiadać za większą lub mniejszą liczbę chorych w zależności od ich sytuacji, na co chorują, jaki jest poziom zagrożenia - komentował. - W zależności od tego, jak zdecydują dyrektor szpitala i ordynatorzy oddziałów - dodał. Jak mówił, "na tym polega projekt, aby powierzyć te decyzje tym, którzy pracują na miejscu, a nie żeby robił to minister zdrowia". Podkreślił, że "za organizację pracy w danym szpitalu odpowiada dyrektor, a nie minister".
- Jeśli są tak zwanymi nieostrymi chorymi, to lekarz mógłby odpowiadać za większą liczbę z nich - ocenił.
Gość programu skomentował także plany opozycji o skierowaniu wniosku o wotum nieufności.
- To jest, jak to mówią, takie zbójeckie prawo opozycji - stwierdził Radziwiłł. Jego zdaniem, "jeżeli doszło by do głosowania nad wnioskiem o wotum nieufności, to myśli, że zaplecze parlamentarne stanie w obronie swojego ministra".
Autor: JZ/tr / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24