PO obiecuje nauczycielom 10 proc. podwyżki, choć w projekcie budżetu jest tylko 5 proc. Dzisiaj związkowcy idą na pierwsze spotkanie z nową minister edukacji Katarzyną Hall. Ona sama zdradza zaś "Dziennikowi": mundurki zostają, gimnazja też. Bon edukacyjny może się pojawić w 2009 r.
Na razie, jak pisze "Gazeta Wyborcza", Platforma Obywatelska przyznaje oświacie tylko to, co zaprojektował poprzedni rząd Jarosława Kaczyńskiego. To znaczy: 5 proc. więcej na pensje, w tym 2 proc. wynikające z dotyczącej wszystkich zatrudnionych obniżki składki rentowej. Rząd PiS obiecywał też dodatkowe 4 proc. z planowanej na połowę 2008 roku kolejnej obniżki składki rentowej. Taką podwyżkę (5 proc.) wpisała PO do projektu nowelizacji ustawy Karta Nauczyciela z tzw. kwotą bazową, od której obliczane są nauczycielskie pensje. Pierwsze czytanie tego projektu w środę.
Zbigniew Chlebowski z PO zapowiada jednak, że nie jest to wersja ostateczna: - Jak tylko wyodrębnimy pieniądze na większe podwyżki, od razu projekt zmienimy - zapowiada w rozmowie z "GW". - Nie dopuszczam ewentualności, że nie zaoszczędzimy pieniędzy potrzebnych dla nauczycieli - dodaje.
Już podczas debaty nad budżetem Chlebowski przyznał, że PO musi szukać oszczędności: - Pan premier zapowiedział, że [podwyżki dla nauczycieli - red.] będą na poziomie około 10 proc. Więc bez wątpienia trzeba znaleźć ok. 2-3 mld zł - mówił w Sejmie. Teraz sejmowe komisje podczas pracy nad budżetem będą tych oszczędności szukały, m.in. ograniczając wydatki na administrację.
Związkowcy będą protestować - Co to za wielka propozycja? Już premier Kaczyński obiecywał 9,3 proc. - mówi "GW" Sławomir Broniarz, prezes Związku Nauczycielstwa Polskiego. ZNP chce podwyżek o 50 proc. Również "Solidarności" nie wystarczy zapowiadane 10 proc. Mimo że to "S" podpisała z premierem Kaczyńskim porozumienie akceptujące propozycje PiS. - Godziliśmy się ze świadomością, że dla oświaty to dopiero punkt wyjścia do negocjacji - mówi dzisiaj Wojciech Jaranowski, rzecznik prasowy "S". - Nauczyciele są zdeterminowani walczyć o dwucyfrową podwyżkę. 20-30 proc. to już by było coś.
Nauczyciele w Polsce zarabiają od 900 zł na rękę (tyle dostaje stażysta) do ok. 2 tys. dla najwyżej wykwalifikowanych. Zapisana w tej chwili w budżecie na 2008 r. podwyżka podniesie średnią pensję o 100 zł. Tylko że takich pieniędzy nie zobaczą na pewno nauczyciele stażyści, bo ich pensje średniej nie osiągają - pisze "GW".
Bon edukacyjny w 2009 r.? Trudne rozmowy ze związkowcami, to nie jedyny problem minister edukacji Katarzyny Hall. Kontrowersje budzi także m.in. sztandarowy pomysł PO - bon edukacyjny. Ma on polegać na tym, że to rodzic wybiera szkołę dla swojego dziecka, publiczną lub niepubliczną, a szkoła dostaje pieniądze w sposób proporcjonalny do liczby uczniów, którzy ją wybiorą: - Według mnie bon, to sprawiedliwszy i sprawniejszy sposób dzielenia pieniędzy - broni pomysłu Hall w wywiadzie dla "Dziennika". - Wiem jednak, że wiąże się z nim wiele zagrożeń - przyznaje.
Dodaje, że przy podziale pieniędzy trzeba też uwzględniać lokalne uwarunkowania. - Wiejskie szkoły powinny dostawać więcej pieniędzy po to, by się utrzymać, podobnie jak np. szkoły specjalne. Każdy typ szkoły musi mieć inną wysokość bonu. Inaczej bowiem kosztuje kształcenie w szkole podstawowej, inaczej w zawodowej - wyjaśnia minister.
Szefowa resortu edukacji wierzy, że bon może zmniejszyć różnice w jakości nauczania. I dodaje, że wprowadzenie bonu jest prawdopodobne w 2009 r. - Jednak nie chcę przesądzać konkretnej daty, bo konsultacje i przygotowanie przepisów na ich podstawie to proces czasochłonny - zastrzega.
Mundurki zostają Pomysły swojego poprzednika Romana Giertycha nowa minister edukacji ocenia ostrożnie. O programie "Zero tolerancji dla przemocy" mówi: - Odebrałam te zapisy w taki sposób, że do młodzieży gimnazjalnej zaczęto podchodzić jak do zjawiska bardzo groźnego. Zjawiska godnego skoszarowania. Mam tu na myśli monitory, kamery, mundury, iście wojskowy dryl - mówi Hall "Dziennikowi". Podkreśla, że wsparcie dla gimnazjów powinno się odbywać raczej przez uatrakcyjnienie ich oferty. - Mam na myśli zajęcia pozalekcyjne czy możliwość wybrania dodatkowych ścieżek kształcenia - wyjaśnia.
Nie będzie natomiast likwidacji mundurków: - Już pojawiły się w szkołach i nie będę w trakcie roku szkolnego zmieniać czegoś, co już funkcjonuje. Nie będzie natomiast Ośrodków Wsparcia Wychowawczego - zapowiada Hall. OWW - placówki o charakterze terapeutyczno-resocjalizacyjnym - miały sprawować nadzór pedagogiczny nad uczniami, ocenianymi jako agresywni.
Minister chce obniżenia wieku szkolnego Pytana czy przychyli się do innego pomysłu poprzedniej ekipy rządzącej - likwidacji gimnazjów, Hall mówi: - Gimnazja pozostaną, a ich połączenie z liceum jest jedną z metod, która może przynieść pozytywne efekty. Liceum bowiem oferuje rozszerzone programy nauczania wybranych przedmiotów, czyli moduły rozwijające zainteresowania uczniów. Warto by dać te same atuty gimnazjum po to, by w liceum mogły być one pogłębiane.
Minister edukacji mówi także, że chciałaby, by jeszcze w tej kadencji Sejmu został obniżony wiek rozpoczynania nauki szkolnej do 6 lat. - Jestem przekonana do tego rozwiązania - podkreśla. - Poza tym mamy w tej chwili dobrą sytuację do przeprowadzenia tej zmiany, bo jesteśmy w demograficznym dołku. Obniżenie wieku szkolnego oznacza bowiem, że w jednym roku do szkoły będą musiały pójść siedmio- i sześciolatki. Oczywiście byłoby to rozłożone na dwa czy trzy lata - zapowiada.
Źródło: "Dziennik", "Gazeta Wyborcza"
Źródło zdjęcia głównego: TVN24