- Jest drugorzędną kwestią kto odczytał (zapis wysokościomierza - red.), a pierwszorzędną jaki był skutek odczytu tej wysokości z niewłaściwego wysokościomierza - powiedział w "Kropce nad i" były szef MSWiA Jerzy Miller, odnosząc się do informacji prokuratury wojskowej, która poinformowała, że nie ma dowodów na obecność gen. Błasika w kokpicie tupolewa. Zdaniem Millera tak czy inaczej "skutek jest identyczny". - Przyczyną katastrofy było posługiwanie się w trakcie lotu odczytem z niewłaściwego wysokościomierza - podkreślił Miller.
W poniedziałek prokuratorzy wojskowi ujawnili efekty prac biegłych z Instytutu Ekspertyz Sądowych im. Jana Sehna z Krakowa. Eksperci nie przypisali w nich gen. Andrzejowi Błasikowi żadnej z zarejestrowanych wypowiedzi z kokpitu Tu-154M. Prezentujący te ustalenia śledczy stwierdzili jednocześnie, że prokuratura nie dysponuje opinią jednoznacznie wskazującą na to, że dowódca Sił Powietrznych był obecny w kabinie samolotu, który w kwietniu 2010 r. rozbił się pod Smoleńskiem. Zaznaczono, że nie ma dowodów, które pozwalałyby jednoznacznie potwierdzić lub wykluczyć obecność generała w kokpicie.
Z raportu komisji Millera wynika, że gen. Błasik pojawił się w kabinie załogi o godz. 8.36 (czasu polskiego). Komisja przypisała też słowa odczytane z zapisów czarnych skrzynek właśnie gen. Błasikowi.
Przyczyny się nie zmieniają
Zdaniem Millera niezależnie od rozbieżności w kwestii identyfikacji głosu osoby odczytującej zapis wysokościomierza, obie ekspertyzy są zgodne co do przyczyn katastrofy. - Komisja miała postawione zadanie aby skonkretyzować przyczyny i okoliczności katastrofy. Przyczyną było to, że odczytano właściwe wysokości, a wykonywano lot według niewłaściwego odczytu (nawigatora - red.). My w raporcie postawiliśmy hipotezę, że ten (właściwy - red.) odczyt należy do gen. Błasika. Instytut Ekspertyz Sądowych przypisał ten odczyt do drugiego pilota, ale jedna i druga ekspertyza mówi o tym samym jeśli chodzi o reakcję na te odczyty - podkreślił Miller.
Na jakiej podstawie?
Miller był też pytany skąd rozbieżności ws. obecności gen. Błasika w kokpicie. - Treść ekspertyzy Instytutu Ekspertyz Sądowych nie zawiera rozpoznania głosu gen. Błasika. Ale jego obecność w kokpicie jest inną kwestią. Myślę, że tak należy to interpretować - powiedział były szef MSWiA.
Na jakiej podstawie komisja ustaliła zatem, że gen. Błasik był w kabinie pilotów? - Na podstawie miejsca, gdzie znaleziono ciało pana generała we wraku samolotu i na podstawie uszkodzeń ciała, które zostały stwierdzone w czasie ekspertyzy medycznej. Co do rozmów, rzeczywiście mamy do czynienia z różnicą. Rzeczywiście komisja przypisała te wypowiedzi panu generałowi. Zrobiła to na podstawie wielomiesięcznych przesłuchań taśm przez osoby, które bardzo dobrze znały generała i rozpoznawały jego głos - stwierdził Miller.
I dodał, że tych różnic jest znacznie więcej. - Nie należy się temu dziwić, bo dwa zespoły pracowały oddzielnie i stosowały różne techniki analizy zapisu. Nikogo, kto się tym zajmuje, nie dziwi różnica w odczycie tego zapisu - dodał minister.
Czy zmieniać raport?
Zdaniem Millera nie należy zmieniać raportu, który opublikowała kierowana przez niego komisja. Jednak istnieje możliwość przeanalizowania przez ekspertów komisji "kolejnych czynników". - Zostałem powiadomiony przez pana premiera, że chce on w piątek rozmawiać z członkami komisji na temat tego, na ile nowy odczyt powinien - naszym zdaniem - wywołać kontynuowanie pracy poprzedniej komisji, czy też powołanie nowej komisji. Premier chce wiedzieć na ile nowe odczyty zmieniają pogląd zawarty w raporcie komisji - powiedział Miller.
ODCZYT CZARNYCH SKRZYNEK WYKONANY PRZEZ BIEGŁYCH INSTYTUTU EKSPERTYZ SĄDOWYCH IM. SEHNA W KRAKOWIE LEGENDA DO ODCZYTU CZARNYCH SKRZYNEK CZYTAJ DOKUMENTY SMOLEŃSKIE - www.tvn24.pl/dokumenty
Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24