- Wszystko wskazuje na to, że Janusz Palikot nie przyjmie naszej oferty. Szkoda - powiedział Leszek Miller, szef SLD. Gość "Faktów po Faktach" wyjaśnił, dlaczego - jego zdaniem - to Sojusz powinien dyktować warunki jednoczenia. - My jesteśmy potęgą samorządową. Wszytko oprócz SLD jest mizerne i mało znane - powiedział. Marek Siwiec z Twojego Ruchu (partii Palikota) skomentował, że nie można było zawrzeć porozumienia na zasadach "nawet życzliwego dyktatu jednej strony".
Leszek Miler zaproponował w minionym tygodniu powołanie wspólnej listy na lewicy i utworzenie komitetu wyborczego "SLD-Lewica Razem". Twój Ruch zrezygnował jednak z udziału w przedwyborczym jednoczeniu lewicy. Politykom zrzeszonym wokół Janusza Palikota przeszkadza między innymi to, że proponowane zmiany miałyby zachodzić pod szyldem SLD.
"Poziom napięcia i emocji"
- Nasza propozycja prawdopodobnie nie zostanie przyjęta przez Janusza Palikota - przyznał Leszek Miller. Zaznaczył jednocześnie, że nie chciałby, aby obie partie weszły na "poziom napięcia i emocji". Jak mówi, cały czas ma nadzieje, że lider Twojego Ruchu się zreflektuje. - Raczej go do tego zachęcam, niż zniechęcam - podkreślił szef SLD.
Siwiec: jest mi żal
Marek Siwiec (Twój Ruch) w drugiej części "Faktów po Faktach" odniósł się do słów Millera. Stwierdził, że żal mu, że nie będzie porozumienia na SLD i Twojego Ruchu przy okazji wyborów samorządowych. Podkreślił, że nie można było go zawrzeć na zasadach "nawet życzliwego dyktatu jednej strony". - Skoro nie ma warunków, to niech obie strony robią swoje - podkreślił.
Dodał, że takie porozumienie było bardzo potrzebne przy okazji wyborów do Parlamentu Europejskiego. Jego zdaniem, wybory samorządowe mają inną specyfikę.
Dlaczego SLD?
Miller zamierza jednak budować lewicowy sojusz bez udziału Twojego Ruchu. - Postanowiliśmy, bez żadnych warunków wstępnych, pozostawić połowę naszych miejsc na listach wszystkim formacjom lewicowym - przypomniał Leszek Miller.
Wyjaśnił też nazwę: "SLD-Lewica Razem". - Dlaczego SLD? Bo my jesteśmy potęgą samorządową. Mamy 5 300 radnych. Nie możemy się zgodzić, by z takim potencjałem Twój Ruch dyktował nam warunki - mówił szef Sojuszu. Wyliczył również, że partia Janusza Palikota ma zaledwie 10 radnych. - Jeżeli Twój Ruch nie zmieni swojego stanowiska, to my nie możemy rewidować uchwały, którą przyjęliśmy. Właściwie można powiedzieć, że nie ma porozumienia – dodał.
Według szefa Sojuszu Lewicy Demokratycznej, jego partia jest główną siłą lewicy. - Wszytko, oprócz SLD, jest mizerne i mało znane - powiedział Miller.
Polska samorządna
Gość "Faktów po Faktach" zapewnił również, że program zaproponowany przez "SLD- Lewica Razem" ma sprzyjać rozwojowi Polski samorządnej. Koncentruje się - zachwalał - wokół problemów polskiego społeczeństwa. - Chcemy, żeby Polska samorządność rozwijała się. Żeby zamożność nie kończyła się za rogatkami wielkich aglomeracji - skwitował.
Podstawą proponowanego programu jest deklaracja Kongresu Polskiej Lewicy z czerwca zeszłego roku.
"Spotkanie w sprawie Ukrainy powinno być w Warszawie"
Leszek Miller opowiedział się za przywróceniem udziału Polski w rozmowach na temat konfliktu rosyjsko-ukraińskiego.
- Dzisiejsze spotkanie w Berlinie, bez udziału Polski, to duży cios w nasz prestiż - stwierdził Miller. Odniósł się w ten sposób do niedzielnego spotkania szefów dyplomacji Ukrainy, Rosji, Niemiec i Francji.
- Tego rodzaju rozmowy powinny odbyć się w Warszawie. Bo jesteśmy jedynym krajem, który graniczy z Rosją i Ukrainą - mówił gość Katarzyny Kolendy-Zaleskiej. Według niego, aby tak się stało, Polska musiałaby przyjąć rolę rozjemcy, a nie strony.
- To jest najwyższy czas, żeby dokonać korekty. Konfliktu nie da się rozwiązać sposobami militarnymi - przekonywał. - Na Ukrainie mamy do czynienia z katastrofą humanitarną. Niedaleko od nas giną dzieci, kobiety, cywile. Tym ludziom potrzebna jest pomoc - dodał.
Stare małżeństwo
W "Faktach po Faktach" powrócił też temat afery taśmowej. Jak doniosła "Gazeta Wyborcza", kelnerzy restauracji "Sowa & Przyjaciele" nagrali również byłych premierów i prezydenta. W tym Leszka Millera i Aleksandra Kwaśniewskiego.
- Dowiedziałem się od prokuratury, że podobno jest jakieś nagranie, ale nie można go otworzyć - przyznał były premier.
"Gazeta" poinformowała, że kiedy kelnerzy dowiedzieli się o zamiarze opublikowania nagrań przez "Wprost", to nośniki utopili w Wiśle. ABW je wyłowiła, ale na razie jeszcze nie odzyskano danych.
- Gdyby to była moja rozmowa z min. Bieńkowską, albo min. Sienkiewiczem, czy samym premierem, to pewne byłaby ekscytująca. Ale co takie stare małżeństwo, jak ja i Aleksander Kwaśniewski, możemy sobie jeszcze powiedzieć ciekawego? - ironizował Leszek Miller.
Autor: jl,pk//rzw / Źródło: tvn24