"Mieliśmy buty, nie mieliśmy podłogi". Początki stacji

Trudne początki
Trudne początki
Źródło: TVN24
Początki były trudne: betonowa wlewka zamiast podłogi, stroje własne i opinie "życzliwych", że na pewno się nie uda. Sprawdzian przyszedł po miesiącu w postaci ataku na WTC. - Okazało się, że jesteśmy dobrze wymyśleni - wspominał w 10. rocznicę TVN24 Grzegorz Miecugow. - Zdaliśmy ten test - dodała Justyna Pochanke.

Anita Werner punktualnie o 12. poprowadziła pierwszy serwis informacyjny w TVN24, Grzegorz Miecugow go wydawał, a Justyna Pochanke przyszła na następny dyżur. Pytana, czy wówczas wierzyła w sukces stacji, odparła: - Ja myślałam jak Scarlett O’Hara – będę się martwić jutro. Werner dodała: - Ja bardzo chciałam, żeby się udało. Miałam poczucie, że biorę udział w czymś naprawdę dużym i ważnym. A ja w tedy nie miałam żadnego doświadczenia w mediach – przyznała.

"Przypomina mi nieco sytuację Armii Radzieckiej"

Najbardziej sceptyczny był wówczas Miecugow. - Miałem taką myśl, że musi się udać, ale uznałem, że startujemy zbyt pochopnie – przyznał. W przeddzień startu wysłał Adamowi Pieczyńskiemu list ze swoimi wątpliwościami, który teraz przypomniał: – Determinacja, z jaką próbujemy wystartować, przypomina mi nieco sytuację Armii Radzieckiej w czerwcu 1940 roku. Porucznicy pytani przez majorów o sytuację w plutonie mówili, że nastrój jest bojowy, a sprzęt w doskonałym stanie. Prawda była taka, że żołnierze nie mieli czołgów, amunicji, a nawet butów - pisał.

- Buty mieliśmy, ale nie mieliśmy podłogi – przerwała Pochanke. - Nie mieliśmy żadnych służbowych strojów, stylizacji, pracowaliśmy na betonowej wylewce. W studiu unosił się kurz – wspominała.

List Grzegorza Miecugowa

List Grzegorza Miecugowa

"W drużynie czuło się ducha walki"

Początki były trudne, TVN24 ciężko było się przebić, ale miesiąc po starcie stacji dwa samoloty wbiły się w bliźniacze wieże WTC. TVN24 poinformowała o tym jako pierwsza. – To był moment trwający kilkadziesiąt godzin, w ogóle nie myślałam o sytuacji TVN24 – przyznała Pochanke. - Po latach wiem jedno: to był test i to test, który został zdany nie dlatego, że byliśmy świetni, ale dlatego, że okazało się, że jesteśmy potrzebni i gotowi – przyznała.

A Miecugow dodał: - Okazało się, że jesteśmy dobrze wymyśleni. Że każdy wie, co zrobić, że jesteśmy skonstruowani do relacjonowania rzeczy niespodziewanych i niezwykłych.

Werner z kolei zapewniła, że 11 września „nie było momentów zwątpienia”. - W drużynie czuło się ducha walki. To tak, jak być w reprezentacji na boisku. Ja 11 września poczułam, ze jesteśmy jak lekarze na dyżurze. W studiu pojawili się wszyscy w komplecie – wspominała.

Źródło: tvn24

Czytaj także: