Dziś Międzynarodowy Dzień Widzialności Osób Transpłciowych. "To grupa osób szczególnie narażona na dyskryminację, a polski system prawny wciąż nie daje im gwarancji realizacji ich wolności i praw na równi z innymi obywatelami" - podkreślono na stronie Rzecznika Praw Obywatelskich. Wytoczenie procesu sądowego rodzicom to jedyny sposób na to, by osoby transpłciowe mogły dokonać korekty oznaczenia płci w dokumentach. Jędrek Kawecki z fundacji Równik Praw, jeden z organizatorów kampanii "My, rodzice dzieci trans", mówił w TVN24, że na świecie odbywa się to "na zasadzie oświadczenia i procedury stricte administracyjnej". - Mamy nadzieję, że do tego będziemy również za chwileczkę dążyć - dodał.
31 marca na całym świecie obchodzony jest Międzynarodowy Dzień Widzialności Osób Transpłciowych. Na stronie Rzecznika Praw Obywatelskich wskazano przy tej okazji, że "procedura uzgodnienia płci powinna być sprawna, przejrzysta, ogólnie dostępna, zapewniająca poszanowanie integralności fizycznej osoby transpłciowej oraz jej życia prywatnego, tak by fakt uzgodnienia płci nie był w nich uwidoczniony".
"W prawie polskim, mimo podejmowanych prób legislacyjnych, postulatów Rzecznika Praw Obywatelskich i nieustającego zaangażowania organizacji społecznych, nie istnieją przepisy regulujące uzgodnienie płci (tj. dokonania odpowiednich zmian prawnych oznaczenia płci i dokumentów, tak aby były zgodne z płcią odczuwaną)" - czytamy.
Osoby transpłciowe, aby skorygować oznaczenie płci w dokumentach, muszą wytoczyć proces swoim rodzicom. "Wytoczenie powództwa przeciwko rodzicom w trybie art. 189 kodeksu postępowania cywilnego, będące rozwiązaniem przyjętym w latach 90. XX wieku, kiedy to podwaliny dała mu seria orzeczeń Sądu Najwyższego, pozostaje dalece niedoskonałe z perspektywy ochrony praw człowieka osób transpłciowych" - zaznaczono na stronie RPO.
"To jest tylko i wyłącznie cierpienie tych ludzi"
Piotr Jacoń w swoim najnowszym reportażu "Wszystko o moim państwie" pokazał, jak wygląda taki proces i z czym muszą mierzyć się osoby transpłciowe chcące zmienić oznaczenie płci w dokumentach.
Kinga Tarkiewicz, mama transpłciowej córki i jedna z organizatorek kampanii "My, rodzice dzieci trans", mówiła w piątek we "Wstajesz i wiesz" w TVN24, że reportaże Piotra Jaconia "rozpoczęły szerzenie wiedzy na temat transpłciowości i tego, żeby transpłciowość zrozumieć, wyprowadzić transpłciowość ze sfery światopoglądowej, ideologicznej, bo transpłciowość nie ma nic wspólnego ze światopoglądem i z żadną ideologią".
Dodała, że między innymi razem z Jędrkiem Kaweckim z fundacji Równik Praw, z którym przygotowała kampanię, chce "dalej ten kaganek oświaty nieść, po to, żeby edukować".
Kawecki odniósł do kwestii konieczności wytoczenia procesu sądowego rodzicom w przypadku skorygowania oznaczenia płci w dokumentach.
Mówił, że jest jednym z członków grupy roboczej przy Rzeczniku Praw Obywatelskich. - My również sędziów chcemy nauczyć, co to jest transpłciowość - powiedział. Dodał, że "gdzieś ktoś, kiedyś sobie wymyślił, że tak będzie najłatwiej wprowadzić to w proces cywilny, czyli muszą być dwie strony, powód, pozwana, natomiast to jest tylko i wyłącznie cierpienie tych ludzi".
Pytany, czy są inne rozwiązania, odparł, że w Polsce nie ma. - W Europie, na świecie, jak najbardziej. Jest to na zasadzie oświadczenia i procedury stricte administracyjnej. Mamy nadzieję, że do tego będziemy również za chwileczkę dążyć. Temu służy również nasza kampania dzisiaj rozpoczęta - "My, rodzice dzieci trans" - bo chcemy edukować i pokazywać te wszystkie problemy, które dotykają całe rodziny - mówił Kawecki.
Tarkiewicz: dla osób niebinarnych nie ma w ogóle żadnego rozwiązania prawnego w Polsce
Tarkiewicz zauważyła, że proces sądowy dotyczy osób transpłciowych, a częścią transpłciowości jest również niebinarność. - O ile jeszcze osoba transpłciowa ma szansę, żeby przez ten proces sądowy przejść, ten proces o ustalenie płci i on w wielu przypadkach jest taki, jak pokazany w reportażu, o tyle dla osób niebinarnych nie ma w ogóle żadnego rozwiązania prawnego w Polsce. Te osoby nie są w stanie zmienić kompletnie nic, żeby uzgodnić swoją płeć do stanu odczuwalnego, żeby zmienić dane, w taki sposób, jak chcą - zaznaczyła.
Kinga Tarkiewicz pytana, co w życiu codziennym jest największym problemem, odpowiedziała, że "jest cała lista rzeczy, przez które tak naprawdę przechodzi cała rodzina". - Chyba Piotr (Jacoń - red.) to w książce napisał, że tak naprawdę wszyscy jesteśmy trans - dodała.
- Najpierw jest dziecko, które zaczyna myśleć: coś jest ze mną nie tak, coś się ze mną dzieje, ja nie wiem. To dziecko zaczyna szukać i w momencie kiedy pojawia się ta mityczna godzina wpół do szóstej, i to dziecko staje przez rodzicami, to ono prawdopodobnie ma już zrobiony doktorat, ono się wszystkiego dowiedziało - mówiła. - W tym momencie dowiadują się rodzice, którzy muszą przejść przez swój proces. Przez proces akceptacji, proces zrozumienia - dodała.
- To, co my teraz robimy, to przez tę kampanię właśnie edukujemy - podkreśliła. - Kiedy ja porównuję siebie w momencie, w którym moje dziecko powiedziało: "mamo, ja chyba jestem osobą transpłciową" do teraz - minęło wiele czasu. I gdybym ja w tamtym okresie miała taką wiedzę, jaką mam dzisiaj, to nie byłby temat - przyznała.
- To jest duża złożoność. Później dziecko idzie do szkoły i w szkole mówi: "słuchajcie, musicie do mnie mówić takimi zaimkami, którymi ja potrzebuję, żeby się do mnie zwracać, bo to jest dla mnie sprawa życia i śmierci". Szkoła może powiedzieć "tak", może powiedzieć "nie" - zauważyła.
Jędrek Kawecki powiedział, że młodzież wie więcej, jest zdecydowanie bardziej otwarta. - Jak rozmawiamy z dzieciakami naszych znajomych, właśnie jako osoby transpłciowe, wszyscy de facto prawie podkreślają, że dzieciaki są zdecydowanie bardziej wyrozumiałe. Dla nich to nie stanowi problemu - dodał.
Źródło: tvn24.pl, TVN24
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock