Michał K. stanął przed wydziałem ekstradycyjnym sądu magistrackiego w Westminsterze w Londynie. Podczas rozprawy K. potwierdził swoje dane osobowe i nie zgodził się na dobrowolną ekstradycję. Brytyjski sąd nie zgodził się na wpłacenie przez byłego szefa RARS kaucji, aby ten mógł pozostać na wolności i odpowiadać z wolnej stopy. To oznacza, że Michał K. pozostanie w areszcie do czasu rozprawy ekstradycyjnej.
W poniedziałek w Londynie został zatrzymany Michał K., były prezes Rządowej Agencji Rezerw Strategicznych. Korespondent "Faktów" TVN Maciej Woroch nieoficjalnie ustalił, że do zatrzymania doszło około godziny 13 londyńskiego czasu (godzina 14 w Polsce) w wynajętym mieszkaniu. Jak relacjonował, w zatrzymaniu brali udział funkcjonariusze specjalnej jednostki ekstradycyjnej, którzy doprowadzili Michała K. do aresztu.
We wtorek gościem "Rozmowy Piaseckiego" w TVN24 był Tomasz Siemoniak, minister spraw wewnętrznych i koordynator służb specjalnych. Podkreślił, że zatrzymanie Michała K. to "efekt współpracy służb" polskich i brytyjskich.
Michał K. nie zgodził się na ekstradycję, pozostanie w areszcie
Wtorkowe posiedzenie sądu w sprawie Michała K. odbyło się po południu. Na początku Michał K. potwierdził swoje dane osobowe i nie zgodził się na dobrowolną ekstradycję.
Krótko po godzinie 17 korespondent "Faktów" TVN przekazał, że sąd nie zgodził się na wpłacenie przez byłego szefa RARS kaucji, aby ten mógł pozostać na wolności i odpowiadać z wolnej stopy. To oznacza, że były prezes rządowej agencji pozostanie w areszcie do czasu rozprawy ekstradycyjnej.
Sędzia prowadząca rozprawę uznała, że przedstawione przez obrończynię Michała K. propozycje - poręczenie majątkowe w wysokości 200 tysięcy funtów, przebywanie pod stałym adresem w Wielkiej Brytanii i stawiennictwo na policji - są niewystarczające wobec wagi postawionych mu zarzutów i ryzyka, że będzie próbował uciec.
Jak przekazał Maciej Woroch, Michał K. może ubiegać się 10 września ponownie o zwolnienie za kaucją.
Sąd wyznaczył datę posiedzenia ekstradycyjnego na 17-19 lutego przyszłego roku.
Brytyjski korespondent mówił także o kluczowych datach dotyczących dalszych czynności w sprawie Michała K.
Mówił, że 11 listopada w sądzie będą odczytane otwierające notatki albo wystąpienia stron, 12 listopada ma być przekazany materiał dowodowy. - I to sprawia, że do 14 stycznia obie strony - prokuratura i obrona - będą miały czas na przygotowanie odpowiedzi na wzajemnie złożone wnioski. To z kolei wywoła skutek prawny, że 28 stycznia obrona będzie mogła odnieść się do ewentualnych wniosków prokuratury i przedstawić swoją ostateczną argumentację, sam proces trwać ma trzy dni i już dziś zaplanowano go na 17, 18 i 19 lutego - przekazał Woroch.
Na sali obecna między innymi Jadwiga Emilewicz
Maciej Woroch w swojej relacji opisywał też atmosferę, jaka panowała na sali sądowej. Przekazał, że obecne tam były, poza Michałem K. i jego adwokatką, także żona byłego szefa RARS, a także była posłanka PiS, była wicepremier i była minister rozwoju Jadwiga Emilewicz.
- Michał K., gdy wchodził na salę i spostrzegł swoją żonę, ewidentnie się ożywił, a później, kiedy był taki moment, że złapali ze sobą na chwilę dłużej kontakt wzrokowy, to właściwie wydawał się nie słuchać tego, co dzieje się na sali - relacjonował.
- Kiedy sprawy zaczęły się toczyć w takim kierunku, że przez moment wydawało się, że być może sędzia przychyli się do kaucji - bo te warunki, które proponowała sama obrona, jak mieszkanie z kimś obcym, jak dozór policyjny, jak meldowanie się pięć albo nawet siedem razy w ciągu tygodnia na posterunku policji sprawiały wrażenie, że przekonują prowadzącą rozprawę - to adwokatka odwróciła się nawet do żony Michała K. i kiwnęła jej ze zrozumieniem, że będzie dobrze. Ten znak został przekazany do doku dla oskarżonych i wydawało się przez chwilę, że zatrzymany przez brytyjską policję Michał K. nabrał na chwilę spokojniejszego wyrazu twarzy, choć przyznać trzeba, że przez cały czas pozostawał jakby lekko nieobecny - opisywał Woroch.
- Gdy jednak okazało się, że nie zostanie wypuszczony za kaucją i że przynajmniej jeszcze kilka dni musi czekać aż będzie mógł ponownie z tą prośbą do sądu wystąpić, to jego mina zmieniła się, widać było, że to nie była wiadomość, jakiej się spodziewał. Widać też było po twarzy Jadwigi Emilewicz, która co prawda zasłaniała się maseczką, ale to jednak z oczu można było wyczytać, oraz z twarzy jego żony, że było to rozczarowanie, na jakie chyba ich adwokatka nie do końca ich przygotowała - mówił dalej korespondent "Faktów" TVN.
Brytyjskie procedury związane z ekstradycją
Maciej Woroch tłumaczył już wcześniej, że jeśli K. nie zgodzi się na dobrowolne poddanie się ekstradycji, "to rusza procedura, która uruchamia sądowy zegar i zaczyna on odliczać 21 dni, bo tyle jest na wskazanie terminu pierwszej rozprawy".
Gdyby Michał K. zgodził się na wyjazd do Polski - czego nie zrobił - to wtedy zaczęłaby ruszać procedura, która w sumie mogła trwać 10 dni. Po tych 10 dniach, jeśli oczywiście prokuratura nie zgłosiłaby żadnych większych zastrzeżeń, taki zatrzymany mógłby trafić do kraju.
Podczas wtorkowego posiedzenia, które miało charakter wstępny, nie zapadła decyzja o ekstradycji, a jedynie wyznaczone zostały dalsze etapy procesu ekstradycyjnego. Sąd musiał między innymi sprawdzić, czy nakaz aresztowania spełnia wymogi wewnętrzne brytyjskiego prawa.
Według Worocha w sprawie ekstradycji "sędziowie zawsze starają się, by te sprawy biegły szybko, ale oczywiście są prawne kruczki i sztuczki, które mogą doprowadzić do tego, że taka sprawa nie tygodniami, nie miesiącami, ale nawet całymi latami może być przeciągana, jeśli pojawi się wiele materiałów dowodowych". - Możemy być świadkami długiego procesu, ale jeśli podsądny będzie chciał współpracować, sprawy mogą potoczyć się bardzo szybko - powiedział Woroch.
Co się wydarzy po przyjeździe Michała K. do Polski?
Mecenas Łukasz Chojniak mówił wcześniej na antenie TVN24 o tym, co się wydarzy, gdy Michał K. zostanie wydany przez brytyjski sąd do Polski. - Kiedy tutaj trafi (Michał K. - red.), to ruszy normalne postępowanie - zostaną przedstawione zarzuty, zostanie skierowany wniosek o przedłużenie tymczasowego aresztowania, który prawdopodobnie w takim układzie może być uwzględniony - tłumaczył mec. Chojniak.
- Ruszy normalne postępowanie, postępowanie przed prokuratorem, potem ewentualny akt oskarżenia i oczywiście postępowanie przed sądem pierwszej i drugiej instancji. To będzie taka sama sprawa dla sądu jak wiele innych spraw. Ona nie jest taka sama dla opinii publicznej ani komentatorów politycznych, (...) ale dla prawa jest to po prostu kolejna sprawa karna, która tak powinna być postrzegana - mówił.
Źródło: TVN24, PAP
Źródło zdjęcia głównego: pap