Niektórzy mieli stracić 14 tysięcy złotych w pół godziny. Inni - milion w całą noc. Jak mówią tancerki, ich celem było to, aby "wyciągnąć" od klientów jak najwięcej pieniędzy.
- Miałyśmy grać, to był teatr. Miałyśmy ich tak opętać, żeby całe oszczędności zostawili w klubie- tłumaczy Klaudia, jedna z byłych pracownic Cocomo.
Najpierw szkolenie
Dziewczyny zanim zostały przyjęte do pracy musiały - jak opowiadają - przejść specjalne szkolenie.
- Przyjechała specjalna osoba, mówiłyśmy na nią "mamcia". Szkoliła nas od podszewki, jak mamy się zachowywać, jak usiąść, kiedy możemy rozmawiać z klientem - mówi Klaudia.
Historie wszystkich poszkodowanych mężczyzn wyglądają podobnie.
- Pamiętam tylko urywki. Na 100% mogę zaświadczyć, że miałem coś dosypane do drinka, bo po tak małej dawce alkoholu tak bym się nie zachowywał - zapewniał jeden z klientów.
"Kelnerka zapamiętywała kod pin"
Tancerki nie potwierdzają, by osobiście stosowały takie metody. Twierdzą, że klienci sami doprowadzali się do takiego stanu. - Panowie po prostu brali coś. Byli nieświadomi, spali na lożach czy w pokojach prywatnych, a w tym momencie taka kelnerka mogła zrobić z takim panem, co chce. Zdarzało się, że kelnerka zapamiętywała kod PIN do karty klienta i potem nabijała wysoki rachunek - opisuje tancerka.
Kelnerki miały też przedstawiać klientom do podpisania dokumenty - oświadczenia o uznaniu długu. Po podpisaniu panowie mogli się bawić dalej, ale musieli oddać pieniądze najpóźniej w dwa tygodnie.
Postępowanie w tej sprawie prowadzą prokuratury w całym kraju. W Poznaniu śledczy postawili już zarzuty pięciu osobom.
Autor: eos / Źródło: tvn24