Chaos, pośpiech, eksperci z łapanki. O zdumiewających kulisach opowiada w "Czarno na białym" człowiek, który miał być szefem jednego z eksperckich zespołów, ale widząc, jak wygląda ta praca, szybko z niej zrezygnował. Jak się okazuje, nie on jeden. Materiał programu "Czarno na białym".
Jak wyglądał dobór ekspertów, ile było czasu na merytoryczną prace i kto pisze nową podstawę programową? Wątpliwości związanych z reformą edukacji, której patronuje minister Anna Zalewska jest wiele.
- Większość podstaw programowych już jest gotowa - zapewnia szefowa resortu. - To nie było profesjonalne, to nie tak powinno wyglądać. To był pewnego rodzaju pośpiech, mogę powiedzieć, brak kultury - mówi z kolei ekspert, który anonimowo opowiada o kulisach tworzenia zespołu, który miał przygotowywać podstawy programowe.
Nasz rozmówca - choć brzmi to niesłychanie - o tym że został szefem jednego z ministerialnych zespołów, dowiedział się z gazety. - Przeglądając prasę wieczorem, po prostu znalazłem o sobie informację w gazecie. Myślałem, ze to jest pewnego rodzaju faux pas - opowiada.
Telefon z ministerstwa
16 września z sekretariatu ministerstwa edukacji rozmówca programu "Czarno na białym" dostaje telefon. - Dowiaduję się telefonicznie, że będzie zaproszenie do współpracy, że pani minister będzie się chciała ze mną spotkać - relacjonuje ekspert. - W tej rozmowie nie padło ze strony sekretariatu słowo "kierownik". Ta rozmowa była bardzo krótka, lakoniczna.
Kilka godzin później minister Zalewska organizuje konferencję prasową. - W tym momencie, kiedy ze sobą dyskutujemy, na zakładce (na stronie internetowej MEN - przyp. red.) pod hasłem reforma pojawiła się informacja o szefach zespołów podstaw programowych - mówiła minister. Jedną z wymienionych osób był ekspert, do którego dotarł reporter "Czarno na białym".
- To, że (minister - przyp. red.) chciała mnie zaprosić do współpracy, to ja liczyłem na to, że to będzie najpierw rozmowa o warunkach współpracy, o pewnym terminarzu, o rzeczach merytorycznych, a dopiero potem będzie jakakolwiek publikacja nazwiska - mówi.
Po pięciu dniach od telefonu (21 września) dochodzi do spotkania minister Zalewskiej z wymienionymi na stronie kierownikami zespołów przygotowujących podstawę programową. Jest ich ponad dwudziestu.
Reporterowi "Czarno na białym" udało się ustalić, że większość z tych osób nie otrzymała jeszcze oficjalnych nominacji, mimo że ich nazwiska widniały na stronie MEN. - Kiedy przyjechaliśmy na to spotkanie, eksperci z całej Polski, to bardzo wiele osób było zaskoczonych taką nominacją, tak naprawdę nieformalną. Żadnych dokumentów nikt z nas wcześniej nie podpisywał i nie miał świadomości tego, co się będzie w ogóle działo na tym spotkaniu - zapewnia nasz rozmówca.
Rotacja nazwisk
Po tym spotkaniu kilka osób zrezygnowało, w tym nasz rozmówca. - (Minister - przyp. red.) poprosiła nas, żebyśmy przygotowali wstępne projekty podstaw programowych na 9 listopada - mówi ekspert. - Pani minister zdawała sobie sprawę już wtedy, na spotkaniu, że jest to termin szalony - dodaje. Jak podkreśla, harmonogram został przedstawiony na końcu spotkania. - Bardzo wiele osób było na pewno zaskoczonych i przerażonych - relacjonuje. - Dopiero na sam koniec zebrania, po omówieniu tych wszystkich kwestii merytorycznych, pani minister powiedziała: to rozumiem, że mogę teraz opublikować państwa nazwiska. To było sarkastyczne, bo one już były opublikowane - podkreśla nasz rozmówca. Nazwiska na liście kierowników zespołów ekspertów ciągle się zmieniały. - Osoby, z którymi współpracowałem, które szanuję, które są mocne merytorycznie, tego zadania się nie podjęły - tłumaczy nasz rozmówca. - Po prostu nikt rozsądny nie odważy się swoim nazwiskiem tego firmować - dodaje. - W ministerstwie panuje wielki pośpiech. Myślę, że brakuje rąk do pracy, a na pewno rąk kompetentnych merytorycznie - ocenia ekspert. - To jest dla nich problem, wyrobić się w założonych ramach czasowych. To jest taka łapanka - dodaje. Na zeszłotygodniowej konferencji prasowej minister Zalewska zapewniała jednak, że zmiany wśród osób kierujących zespołami wynikają z "nadmiaru" ekspertów chętnych do pracy przy podstawie programowej. Przygotowanie nowej podstawy to jednak nie jedyny punkt sporny, jeśli chodzi o reformę edukacji.
Minister kontra dane
Drugim polem spornym są kwestie związane z osiągnięciami gimnazjów. Minister Zalewska wielokrotnie podkreślała w swoich wypowiedziach publicznych, że reforma wprowadzają gimnazja jest nieudana.
Jednak przeczą temu dane, m.in. międzynarodowe badanie PISA, które sprawdza umiejętności 15-latków w trzech dziedzinach: matematyki, nauk przyrodniczych i czytaniu ze zrozumieniem. We wszystkich tych dziedzinach wyniki z 2012 roku nie pozostawiają wątpliwości - polscy nastolatkowie znajdują się zdecydowanie powyżej średniej OECD, w światowej czołówce.
- Zawsze może być lepiej, natomiast widzimy i na świecie się podkreśla, że system edukacyjny w Polsce, dzięki różnym zmianom dokonywanym na przestrzeni ostatnich kilkunastu lat zmienia się na lepsze - podkreśla była minister edukacji narodowej Katarzyna Hall.
Słowa byłej minister potwierdza także globalny ranking szkół z 2015 roku przygotowany przez OECD na podstawie kilku międzynarodowych badań. Polskie gimnazja zajmują 11 miejsce na 76 badanych krajów. Przed krajami Europy Zachodniej i USA. To wyniki po 17 latach od wprowadzenia gimnazjów.
- To jest powód do dumy. Trudno powiedzieć, na ile kolejne reformy znowu dadzą skok jakościowy - dodaje Hall.
Istnieje jednak duży rozdźwięk pomiędzy wynikami badań a słowami minister Zalewskiej, że "system z 1999 roku się nie sprawdził".
"Na zasadzie absolutnego żywiołu"
Trzecim elementem, który budzi kontrowersje, są ogłaszane przez MEN konsultacje. - Odbyło się około 200 spotkań w całym kraju, w których wzięło udział blisko 20 tys. osób - zapewniała minister Zalewska na konferencji prasowej. - Złotoustość pani minister bije z mediów - odpowiada Sławomir Broniarz, wieloletni prezes Związku Nauczycielstwa Polskiego.
- W jednym z pani minister zgodzę się, że to była niespotykana debata. I chwała Bogu, że nigdy takich debat nie było. Pan minister Handke (minister wprowadzający gimnazja - przyp. red.) robił taką dyskusję przez dwa lata. Ona była obudowana całą masą spotkań, ekspertyz, wydawnictw książkowych, różnego rodzaju informatorów, a pani minister robiła to na zasadzie absolutnego żywiołu. Takiego totalnego chaosu, gdzie ten strumień podświadomości miał wygenerować coś nadzwyczajnego - dodał.
Autor: dln/kk / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24