Maturzyści będą mogli odwoływać się od oceny ich egzaminu do niezależnych ekspertów. MEN chce wprowadzić te zmiany już od od 2016 r. - informuje "Gazeta Wyborcza".
Jak mówi Mirosław Sanek, szef gabinetu politycznego minister edukacji Anny Zalewskiej, brak procedury odwoławczej od wyniku matury jest bardzo niebezpieczny i nie ma wątpliwości, że należy to zmienić. Obowiązująca ustawa o systemie oświaty mówi, że wynik matury jest ostateczny. Maturzyści nie mają gdzie się odwoływać od ocen egzaminatorów. Tymczasem nie są oni nieomylni. Z raportu NIK wynika, że błędy w ocenianiu dotyczą co czwartego egzaminu.
Pozwała komisję
Z powodu braku możliwości odwołania się od wyniku matury pierwszy raz w historii na pozwanie Centralnej Komisji Egzaminacyjnej zdecydowała się maturzystka Kinga Jasiewicz.
Dziewczyna domagała się między innymi ponownej weryfikacji egzaminu z biologii, który zdawała w 2013 roku i wystawienia poprawionego świadectwa maturalnego. W jej opinii, egzaminator nie uznał odpowiedzi w czterech zadaniach, mimo że były poprawne. To sprawiło z kolei że zabrakło jej punktów, aby mogła studiować stomatologię dziennie. Dlatego też podczas rozprawy, która odbyła się 11 grudnia Jaśkiewicz domagała się finansowej rekompensaty wysokości 32 tys. złotych za koszty studiów zaocznych, które musiała podjąć.
- Praca została zweryfikowana. Widzieli ją inni egzaminatorzy. Nie biorę tu pod uwagę błędu - mówił Lech Gawryłow, dyrektor OKE w Krakowie. Zadaniem komisji, błąd leżał po stronie maturzystki, która odpowiadając na pytania użyła słów niezgodnych z kluczem.
Sąd uznał żądania za bezzasadne argumentując, że żadne dobra osobiste nie zostały naruszone, dlatego też Kinga Jasiewicz nie może domagać się jakiejkolwiek rekompensaty finansowej. Ponadto, dziewczyna ma zapłacić 2760 złotych na poczet zastępstwa procesowego strony pozwanej.
Wyrok nie jest prawomocny.
Autor: ts/ja / Źródło: PAP, tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: tvn24