Gdy matka przywiozła do szpitala w Żarach zwłoki sześcioletniego Oskara, ważyły zaledwie 6 kilogramów. Lekarze, podejrzewając, że chłopiec przed śmiercią mógł być głodzony, zawiadomili prokuraturę. Ta wszczęła śledztwo. - Dziecko było strasznie wyniszczone. Pierwszy raz coś takiego widziałem. Takie sceny widywało się na filmach z obozów koncetracyjnych - powiedział lekarz ze szpitala w Żarach Andrzej Szynkarzyński.
17 lutego około godz. 13 do szpitala Na Wyspie w Żarach matka przywiozła ciało 6-letniego chłopca. Chłopiec miał porażenie mózgowe i ważył zaledwie 6 kg przy 90 cm wzrostu. Dziecko niemal nie miało mięśni ani tkanki podskórnej, jedynie kości obciągnięte skórą. Na ciele widniały plamy opadowe.
Dziecko skrajnie zaniedbane
Ordynator Rafał Kołsuta poinformował, że dziecko było skrajnie zaniedbane, a przyczyną zgonu chłopca najprawdopodobniej nie była choroba główna - porażenie mózgowe. Wyjaśnił, że waga chłopca "to było na pewno kilka razy mniej niż waga innych dzieci z porażeniem w tym wieku".
Szpital poinformował prokuraturę, a ta wszczęła śledztwo.
Jest śledztwo
Rzecznik Prokuratury Okręgowej w Zielonej Górze Grzegorz Szklarz poinformował, że śledztwo zostało wszczęte 17 lutego br. i prowadzone jest pod kątem nieumyślnego spowodowania śmierci chłopca. - Zabezpieczono całą dokumentację medyczną dotyczącą leczenia małoletniego oraz dokumentację z innych instytucji. Przeprowadzono sekcję zwłok, w trakcie której zabezpieczono wycinki organów do badań histopatologicznych, które mają na celu ustalenie bezpośredniej przyczyny śmierci chłopca - powiedział Szklarz. Na tym etapie śledztwa prokuratura nie potwierdza wygłodzenia jako przyczyny zgonu dziecka. Śledczy czekają na opinię biegłego i wyniki badań histopatologicznych. - Rodzina chłopca korzystała z pomocy społecznej, była pod opieką pracowników socjalnych i lekarza. 6-latek chodził do przedszkola, a w grudniu ub. roku ważył około 9 kg - powiedział Szklarz. Dodał, że w ramach śledztwa prokuratura zamierza sprawdzić, czy w tym przypadku nie doszło do zaniedbań ze strony instytucji opieki społecznej i rodziców.
Nikt nie reagował na zgłoszenia
Pierwsze sygnały o złym traktowaniu chłopca pojawiły się już we wrześniu 2012 roku. Dyrektorka przedszkola nr 2 w Lubsku, gdzie został przyjęty Oskar, zgłosiła problem w MOPS-ie oraz wysłała pismo do Sądu Rodzinnego w Żarach z prośba o interwencję. Sąd do wskazanej rodziny skierował kuratora, który nie zobaczył niczego niepokojącego.
Lekarka rodzinna chłopca również nie zauważyła u 6-latka objawów wskazujących na głodzenie dziecka.
O złym stanie zdrowia informowała także pielęgniarka środowiskowa, która na bilansie 6-latka stwierdziła, że chłopiec jest niedożywiony, odwodniony i zaniedbany. Mimo to nikt nie zareagował na te uwagi.
Nie była patologiczna?
Jak powiedziała w TVN24 Aleksandra Łuczyńska, dziennikarka Gazety Regionalnej w Żarach, która opisała sprawę Oskara, z opini specjalistów zajmujących się rodziną wynikało, że nie jest ona patologiczna. - Jak podkreślał MOPS nie była też potrzebna pomoc finansowa. Była to dosyć duża rodzina, kilkunastoosobowa - powiedziała Łuczyńska.
Dodała, ża pozostałe dzieci są nadal pod opieką matki. - W rozmowie z nami tłumaczyła, że od kilku dni dziecko nie chciało nic jeść, każdy pokarm natychmiast wypluwało. Ona się tym przejęła i w niedzielę pojechała na prywatną wizytę do lekarza. Lekarka natychmiast kazała jechać do szpitala - stwierdziła Łuczyńska. Zanim dziecko trafiło do szpitala, zmarło.
Na końcu zawsze jest człowiek
Z kolei Rzecznik Praw Dziecka Marek Michalak zaznaczył w TVN24, że całą sprawę trzeba bardzo dokładnie zabadać i zapowiedział kontrolę w tej sprawie. - Ukaranie winnych to jest mininum, jakie trzeba w tej sytuacji zrobić - powiedział Michalak.
Dodał, że w takich sytacjach nie zawodzą przepisy prawa. - Na końcu zawsze jest człowiek - zaznaczył Michalak.
Autor: zś/mn//bgr / Źródło: TVN24, PAP
Źródło zdjęcia głównego: tvn24