Pełnomocnik "Wprost" dostarczył do prokuratury materiały dotyczące nagranych rozmów polityków i prezesa NBP, które opublikował wcześniej tygodnik. Mecenas Jacek Kondracki zapewnił, że przekazane materiały nie pozwalają ustalić informatora tygodnika. - Domyślam się, że teraz nośnik będzie badany co do zawartości, po drugie autentyczności - powiedział pełnomocnik dziennikarzom po wyjściu z prokuratury.
Mec. Jacek Kondracki przyjechał do prokuratury w sobotę rano. Pełnomocnik "Wprost" przywiózł materiały na pendrivie umieszczonym w kopercie. Na pytanie dziennikarzy, czy są to wszystkie nagrane rozmowy, w których posiadaniu jest redakcja "Wprost", odpowiedział: - Zgodnie z deklaracją redaktora naczelnego Sylwestra Latkowskiego, wszystkie, które były w posiadaniu redakcji.
"Kwestia podstawowego dowodu"
Po kilkudziesięciu minutach mec. Kondracki wyszedł z prokuratury.
- Został sporządzony protokół. Pani prokurator zapisała przebieg wydarzeń od chwili, kiedy zjawiłem się w gabinecie. Następnie otrzymałem pokwitowanie przyjęcia nośnika informacji i oświadczenia pana Latkowskiego - tak pełnomocnik "Wprost" relacjonował dziennikarzom przekazanie materiałów prokuraturze.
- Pełnomocnik redaktora naczelnego tygodnika "Wprost" przekazał prokuratorowi nośnik z nagraniami oraz oświadczeniem, że nagrania te nie zawierają tajemnicy dziennikarskiej. Materiał ten został dołączony do akt postępowania - potwierdziła rzeczniczka Prokuratury Okręgowej Warszawa-Praga Renata Mazur.
- Domyślam się, że teraz nośnik będzie badany co do zawartości, po drugie autentyczności - naruszenia lub nie jego substancji. To jest kwestia podstawowego dowodu - wyjaśnił Kondracki, który parokrotnie podkreślał, że nie zna zawartości nośnika. Jak powiedział dziennikarzom, nie wie, ile nagrań znalazło się na nośniku, który przekazał śledczym.
Kondracki: tajemnica dziennikarska ochroniona
Dopytywany, czy nagrania te mogą doprowadzić do ich autora, mec. Kondracki stwierdził, że zdecydowanie nie. - Pod tym kątem zawartość tego nośnika była badana - zapewnił.
Dodał, że w efekcie sprawa złamania tajemnicy dziennikarskiej już "nie nurtuje redaktora Latkowskiego". - Redaktor Latkowski poinformował mnie, że nie ma tam treści, które miałyby być chronione tajemnicą dziennikarską. Zarówno tajemnicą informatora, jak i dziennikarską - mówił.
Pełnomocnik "Wprost" nie odpowiedział na pytanie, czy tygodnik złoży zażalenie w związku z działaniami ABW i prokuratury w redakcji "Wprost". - Zażalenie, w sensie formalnym, może zostać złożone nie na sposób przeprowadzenia, ale postanowienie o przeszukaniu. A czy będziemy je składać? Stosowne decyzje podejmiemy do środy - zapowiedział adwokat.
Kolejne nagrania?
Kondracki podkreślił, że prokuraturze przekazał to, co było w posiadaniu redakcji, czyli "nagrania, które zostały przekazane redakcji przez nieujawnionego autora". - Żądano wydania określonych nagrań i to zostało zrealizowane. A czy są inne nagrania? Tego nie wiem - powiedział Kondracki. - Myślę, że ich nie ma. Ale to jest moja supozycja - dodał w rozmowie z reporterką TVN24, przyznając, że nie ma takich informacji z redakcji.
"Gazeta Wyborcza" w sobotnim wydaniu podaje informację, że do tygodnika dotarły w czwartek kolejne nagrania. Tym razem mają to być podsłuchane rozmowy szefa MSZ Radosława Sikorskiego, ministra skarbu Włodzimierza Karpińskiego, byłego ministra finansów Jacka Rostowskiego oraz byłego rzecznika rządu Pawła Grasia.
Dziennikarz "Wprost" pokazał nad ranem na Twitterze fragment - jak napisał - rozmowy byłego rzecznika rządu Pawła Grasia z Jackiem Krawcem, prezesem PKN Orlen.
Afera taśmowa
Po tym, jak w ubiegłą sobotę tygodnik "Wprost" upublicznił nagrania, w środę do redakcji weszli funkcjonariusze ABW. Na zlecenie Prokuratury Okręgowej Warszawa-Praga zażądali wydania nośników z nagraniami rozmów polityków i szefa NBP. Redakcja odmówiła, w związku z czym prokuratura zarządziła przeszukanie. Redaktor naczelny "Wprost" Sylwester Latkowski zapowiedział, że redakcja przekaże prokuratorom nośnik z nagraniem, gdy tylko upewni się, że nie naraża to źródła informacji. W piątek działania prokuratury bardzo krytycznie oceniło Ministerstwo Sprawiedliwości. Według MS akcję prowadzono "mało profesjonalnie i nieroztropnie", a działania były zbyt daleko idące i mogły budzić uzasadnioną obawę naruszenia tajemnicy dziennikarskiej. Prokuratura Okręgowa Warszawa-Praga odpowiedziała natomiast, że nie zarzucono jej naruszenia żadnego przepisu Kodeksu postępowania karnego i że nikt nie zwrócił się do niej o jej wersję wydarzeń.
Premier Donald Tusk w czwartek zwołał specjalną konferencję prasową w sprawie akcji we "Wprost". Wykluczył swoją dymisję, choć nie wcześniejsze wybory parlamentarne; zaapelował też o publikację wszystkich materiałów z podsłuchów. Działań prokuratorów bronił prokurator generalny Andrzej Seremet. Podkreślił, że miały one na celu zdobycie dowodu, a nie pognębienie prasy i zamknięcie jej ust.
Autor: jl//gak/kwoj / Źródło: TVN24, PAP
Źródło zdjęcia głównego: PAP | Jacek Turczyk