|

Matematyka w porze dobranocki. Dlaczego to spotyka wasze dzieci?

lekcje-1
lekcje-1
Źródło: Shutterstock

Rodzice uczniów jednego z warszawskich techników przez chwilę byli wściekli, że nastolatkowie mają mieć matematykę do godz. 21. Gdy poprosili o interwencję, okazało się, że problem jest już nieaktualny. Teraz mają inny - szkoła wcale nie ma dla nich matematyka. Plany lekcji znów budzą gniew uczniów i ich rodziców, a tak zwane godziny czarnkowe - nauczycieli.

Artykuł dostępny w subskrypcji

- Szanowni państwo, musimy ułożyć plan, damy radę. Klasa maturalna, piątek, piętnasta – jakieś pomysły? Religia, świetnie! Dwa WF-y, klasa druga c? Doskonale! I dwie matematyki. Pierwsza a ma bardzo ciężki wtorek, dajmy im cięższą środę, wtedy wtorek będzie lżejszy. Dla trzeciej b damy w poniedziałek o 8 rano chemię, no… dwie chemie dajmy (...) pani wuefistka zrobiła podyplomówkę, będzie uczyć matematyki całą trzecią g - cieszy się dyrektor szkoły. A tak naprawdę nie dyrektor, tylko Kacper Zembrzucki, gwiazdor TikToka. Znany jako zetkakacper w swoich kilkudziesięciosekundowych filmach często odgrywa pracowników szkoły. Ten o układaniu planów lekcji cieszył się taką popularnością, że w tydzień wyświetlono go już niemal dwa miliony razy. Śmiechom i lajkom nie było końca. A Kacper postanowił nakręcić kolejne części. 

W drugiej (640 tys. wyświetleń) komentuje: - Jeśli klasa któraś ma dwie godziny WF-u na parterze, to potem gdzie ma zajęcia? Trzecie piętro, tak jest!

W trzeciej (228 tys.) zdradza: - Prawda jest taka, że układamy pod siebie, pod nasze dzieci, żeby było wygodnie. No. Dziękuję.

- Żeby pani wiedziała, ilu uczniów podesłało mi te filmiki i zapytało, czy to naprawdę tak wygląda - wzdycha dyrektorka jednego z poznańskich liceów. I dodaje: - Czy młodzież naprawdę myśli, że my im złośliwie robimy te lekcje na siódmą albo do szesnastej? Przecież nauczyciele też woleliby mieć wtedy wolne, bo kto by nie wolał? Może kiedyś, gdy ja byłam młoda, układanie planów rzeczywiście tak wyglądało w jakichś szkołach, ale teraz tak nie jest.

A jak jest? Na pewno nie do śmiechu. Tym bardziej, że choć intencje pewnie były inne, wiele planów wygląda jak te, które w swoich tiktokach obśmiewał Kacper.

Odchudzili coś?

Zanim do nich zajrzyjmy, cofnijmy się jednak na moment w czasie.

Wrzesień 2021 roku. Minister Przemysław Czarnek udziela wywiadu PAP. I mówi: - Bez wątpienia musimy popracować nad odchudzaniem podstawy programowej niektórych przedmiotów po to, żeby plan lekcji nie zakładał więcej niż sześć, siedem godzin w szkole. Wydaje się, że dziewięć godzin w szkole powoduje, że na siódmej, ósmej, dziewiątej lekcji ta percepcja jest już na niskim poziomie. Uczeń jest zmęczony i edukacja staje się wtedy mało efektywna.

Te słowa ministra odbiły się głośnym echem. Zapamiętała je Ewa, mama siódmoklasistyki z Warszawy, która zapytała mnie we wrześniu 2022 roku krótko: - Odchudzili coś?

Odpowiedź była prosta, ale nie ucieszyła Ewy: - Nie.

W minionym roku ministerstwo kierowane przez Czarnka, owszem, zajmowało się zmianami podstawy programowej, ale nie jej odchudzaniem. Te zmiany dotyczyły przede wszystkim wprowadzenia nowego przedmiotu w szkołach ponadpodstawowych, czyli historii i teraźniejszości, oraz zamienienia edukacji zdrowotnej na naukę strzelania na lekcjach edukacji dla bezpieczeństwa.

Poza tym podstawy programowe wyglądają, jak wyglądały. I tak można podziwiać plany, w których uczniowie mają dziewięć (a nawet więcej!) lekcji. To już standard w liceach i technikach, ale coraz mocniej dotyka też uczniów podstawówek.

Dzieci, które muszą intensywnie uczyć się w popołudniowych godzinach, jest więcej. Ile dokładnie? Na razie nie wiadomo, bo plany dopiero powstają. Wiadomo za to, że zmianowość w wielu szkołach podstawowych pogłębiła się po 2017 roku, wraz z likwidacją gimnazjów. To wtedy - jak zauważał m.in. Marek Michalak, ówczesny rzecznik praw dziecka - nauka na zmiany zaczęła się nawet w wiejskich podstawówkach, które wcześniej nie znały takiego problemu.

Gdy w 2019 roku NIK podsumowywała reformę Anny Zalewskiej, okazało się, że na przykład w Łodzi nastąpił niemal dwukrotny wzrost (z 21 do 41) liczby szkół, w których wprowadzono system zmianowy. W roku szkolnym 2018/2019 - jak podaje NIK - problem ten dotyczył aż 31 proc. szkół prowadzonych przez miasto. A z kolei w Starachowicach, gdzie wcześniej nie było problemu zmianowości, warunki lokalowe w siedmiu spośród ośmiu szkół podstawowych uległy pogorszeniu.

Te problemy nie znikają, można raczej odnieść wrażenie, że się mnożą. Przykład z tego roku? Dziecko Anny uczy się w siódmej klasie w jednej z warszawskich podstawówek. We wtorek ma dziewięć lekcji - zaczyna mocno, dwoma lekcjami wychowania fizycznego. W środę ci z jego klasy, którzy chodzą na religię, lekcji mają aż 10. Zaczynają o godz. 8 a kończą o 16.50.

10 lekcji w siódmej klasie
10 lekcji w siódmej klasie

Religia czy etyka? Jeden problem

Powiecie: z religii można się przecież wypisać.

Owszem, można. Jeszcze. Minister edukacji Przemysław Czarnek od przyszłego roku chce uczynić religię i etykę zajęciami obowiązkowymi.

Religijność w Polsce
Religijność w Polsce. "Co trzeci młody Polak mówi dzisiaj, że w ogóle nie wierzy i nie będzie wierzył"
Źródło: TVN24

Dziś jednak to religia i etyka często komplikują plany. Podobnie jak również nieobowiązkowe, ale priorytetowo traktowane przez resort Czarnka wychowanie do życia w rodzinie.

Przez WDŻ swojego planu nie lubią dziewczyny z klasy pierwszej f liceum w Szamotułach. Lekcje od 7.40 do 15.55 niby nie brzmią tak przerażająco, ale problem jest gdzieś indziej. W piątki mają mieć WF na dziewiątej godzinie lekcyjnej, właśnie po obowiązkowym wychowaniu do życia w rodzinie. I to raczej nie jest plan, który zachęcałby do ćwiczenia na WF-ie (a to priorytet i ministra Czarnka, i ministra sportu Kamila Bortniczuka).

Wychowanie fizyczne w piątek na ostatniej lekcji
Wychowanie fizyczne w piątek na ostatniej lekcji

Problemy mają i ci, którzy na dodatkowe zajęcia chcą chodzić, i ci, którzy się z nich wypisują.

Jak uczeń pierwszej klasy liceum z Namysłowa, który jednego dnia przychodzi na ósmą - ma dwie lekcje wychowania fizycznego, a po nich dwie religie, na które nie chodzi. I po nich resztę obowiązkowych zajęć.

Jego mama, Aleksandra, jest przekonana, że nie ma co walczyć w szkole o zmianę planu: - Nabór był dwukrotnie większy niż dotychczas. Jedne klasy mają religię na początku, inne na końcu, a reszta w środku zajęć. Ale że dwie z rzędu to już przesada - komentuje.

Ale problemy mają też ci, którzy na religię chcą chodzić. Paweł, uczeń drugiej liceum w Gdańsku, ma mieć religię na dziewiątej godzinie lekcyjnej. Został na niej sam, wszyscy inni się wypisali i nie wiadomo, czy szkoła jednak nie dołączy go do innej klasy. Wtedy to on na religie będzie czekał.

Kumulacja problemów

"Dwukrotnie większy nabór", o którym mówi, to efekt tzw. kumulacji roczników. W tym roku szkolnym do rekrutacji do szkół ponadpodstawowych przystąpiło ponad 500 tys. zamiast standardowych ok. 350 tys. nastolatków. W efekcie na swoje plany najbardziej narzekają uczniowie liceów i techników. A ich dyrektorzy mówią zgodnie: - Nasze placówki nie są z gumy.

Kumulacja roczników i rekrutacyjny tłok
Źródło: TVN24

W podstawówkach, które jeszcze kilka lat temu były sześcioletnie, a dziś znów są ośmioletnie, nikogo nie dziwi już nauka na dwie zmiany. Wygląda zwykle tak jak na jednym z nadesłanych przez naszych czytelników planów lekcji z Gdańska, gdzie druga klasa cztery razy w tygodniu ma na 12.45.

Ale może być gorzej – jak w szóstej klasie w SP 37 w Gdyni, gdzie lekcje są na 7 lub na 12. Gdy kończą lekcje o 17.30, to następnego dnia mają właśnie na 7. - Realnie są w domu po 17, a następnego dnia muszą wstać przed 6. Kiedy mają odpocząć? - pyta Marta, mama jednego z uczniów tej klasy.

Druga zmiana w podstawówce
Druga zmiana w podstawówce

Tzw. druga zmiana w liceach i technikach to jednak w wielu miejscach Polski nowość. I wynika wprost ze wspomnianej przez Aleksandrę kumulacji. Podobnie jak lekcje do wieczora.

Przykład? Na stronie Zespołu Szkół nr 1 w Bochni, co prawda, z rozkładu lekcji wynika, że uczniowie powinni kończyć nie później niż o 18.30 (wtedy w tej szkole kończy się 13. godzina lekcyjna).

Ale to teoria, bo w praktyce w szkołach jest też 14. godzina. Uczniowie kończą więc o 19.20 (lekcje zaczynają wtedy o 13.40)

Plan lekcji w technikum logistycznym
Plan lekcji w technikum logistycznym

Dzienna szkoła wieczorowa

I tak dzienne szkoły dla młodzieży godzinami zajęć przypominają coraz częściej wieczorowe szkoły dla dorosłych.

Zespół Szkół Łączności w Warszawie – klasa czwarta technikum najwięcej godzin spędza w szkole w środy. Uczniowie, którzy rano zaczynają lekcje angielskim, są tam aż 12 godzin lekcyjnych. Zaczynają o 7.45 i kończą o 18.

Najtrudniej mają ci, którzy do szkół w dużych miastach - nie tylko w Warszawie - dojeżdżają z okolicznych miejscowości.

12 godzin lekcyjnych jednego dnia
12 godzin lekcyjnych jednego dnia

Niechlubny rekord, jeśli chodzi o porę zakończenia lekcji, padł jednak prawdopodobnie w ZS nr 42 w warszawskim Ursusie. Uczniom drugiej klasy technikum we wtorki zaproponowano dwie matematyki z rzędu. To samo w sobie nie jest niczym zaskakującym. Zaskakująca jest jednak ich pora - zajęcia miałby zacząć się o 19.30, a skończyć o 21.05.

O interwencję w szkole została poproszona Dorota Łoboda, przewodnicząca komisji oświaty w stołecznej radzie miasta. Po kontakcie ze szkołą radna powiedziała nam jednak: - Nie będzie matematyki od 19.30. Na razie w ogóle nie będzie, bo matematyk zrezygnował.

W technikach lekcje odbywają się nawet w późnych godzinach wieczornych
W technikach lekcje odbywają się nawet w późnych godzinach wieczornych

Kłopoty z kadrą ma nawet jedno z najlepszych techników w Polsce. Najstarszy nauczyciel w tej szkole ma 82 lata, kilku kolejnych ma więcej niż 75, następni zbliżają się do siedemdziesiątki. - Jeśli nie uda się zastąpić ich młodszą kadrą, trzeba będzie się głęboko zastanowić, czy ten technik mechatronik będzie miał rację bytu w tym technikum, w którego nazwie jest słowo "mechatroniczne" - mówił w Radiu TOK FM Sławomir Kasprzak, od ponad 30 lat dyrektor szkoły.

Na taki rozwój sytuacji skarżą się i uczniowie, i rodzice.

Kinga z Gdańska: - Młoda ma plan ruchomy, poniedziałek - czwartek - masakra, piątek świetny. Ale plan "ruchomy", ponieważ jej liceum nadal szuka biologa i polonisty. Geograf będzie za trzy tygodnie.

Jakub, maturzysta z Dąbrowy Górniczej: - Mam dwie godziny w czwartek, a siedem w poniedziałek.

Mateusz: - Moja córka, druga klasa liceum, zajęcia od 7 do 16 z minutami, dziewięć lekcji, dwie ostatnie to chemia. Co ona będzie z tego wiedzieć?

Już w 2017 roku Najwyższa Izba Kontroli alarmowała, że przedmioty wymagające zwiększonej koncentracji (np. matematyka, fizyka, chemia) planuje się w szkołach na ostatnich godzinach lekcyjnych. Kontrolerzy stwierdzili także w 80 proc. szkół nierównomierne obciążenie uczniów zajęciami w poszczególne dni tygodnia - różnica w liczbie zajęć wynosiła nawet pięć godzin.  I co? I nic. Szkoły jak układały tak plany, tak układają dalej. Bo wytyczne NIK to w tym zakresie tylko dobre rady. Bo odpowiedź na najczęściej zadawane przez uczniów w kontekście planów pytanie: "czy to legalne?", brzmi: niestety.

Paweł z Ustronia: - Lekcje od godziny 7.10 to niestety normalność. Ciekawiej jest na świetlicy. Godziny "rozdane" wielu nauczycielom różnych przedmiotów z powodu braku kadry.

W wielu szkołach to właśnie brak nauczycieli czy "współdzielenie" nauczycieli z innymi placówkami (tzw. nauczyciele objazdowi) dodatkowo wydłuża plany lekcji.

Minister uważa, że ruch kadrowy jest typowy. Dyrektorzy, którym w pierwszych dniach września zwalniają się nauczyciele, nie są tym pocieszeni. A takich sytuacji też nie brakuje.

Dlaczego nauczyciele odchodzą z zawodu?
Dlaczego nauczyciele odchodzą z zawodu?
Źródło: TVN24

5 września w bankach ofert, które prowadzą kuratoria oświaty, wciąż aktywnych było 8,6 tys. propozycji pracy dla nauczycieli. Aż 3 tysiące z nich to praca w dużych miastach - stolicach województw. Wśród przedmiotowców najwięcej brakuje anglistów - niemal 500.

Serwis Dealerzy Wiedzy przypuszcza, że realnych braków może być więcej, bo jeszcze 31 sierpnia ofert było 18 tys. Wiele z nich miało jednak ustawioną datę ważności do ostatniego dnia wakacji. Dyrektorzy szkół, jeśli nadal mają braki, muszą zgłosić je ponownie i nie wszyscy już to zrobili.

Co masz w sobotę?

W tym roku do problemu wieczornych lekcji doszedł też zupełnie nowy. Lekcje w sobotę.

Takie rozwiązanie swoim uczniom zaproponowano w Zespole Szkół nr 4 im. Jakuba Wejhera w Wejherowie (liceum, technikum i szkoła branżowa). Nastolatki miały uczyć się w soboty, a w zamian mieć inny wolny dzień w tygodniu.

Gdy plany uczniów tamtejszej szkoły obiegły media społecznościowe, szybko okazało się, że może jednak problem da się rozwiązać inaczej.

Cezary Lewandowski, dyrektor szkoły, powiedział Interii: - To rozwiązanie zostało wprowadzone z tego powodu, że zwiększyła się liczba uczniów w naszej szkole. Przyjęliśmy więcej oddziałów, niż zakładaliśmy. Mamy ponad 1630 uczniów, to około 140 więcej niż w zeszłym roku szkolnym. I mimo ogromnych pieniędzy, które są wkładane przez nasz organ prowadzący w rozbudowę i rozwój szkół, mamy problemy lokalowe - są one jednak przejściowe.

Zapewnił, że plan lekcji zostanie zmieniony, ale to nie oznacza, że soboty będą całkiem wolne: - Przeorganizujemy pracę placówki tak, aby uczniowie nie mieli lekcji w soboty. Tego dnia będą prowadzone tylko zajęcia dodatkowe, sportowe, zawodowe i fakultety.

W porównaniu do pierwszego planu, gdy w soboty była też matematyka czy informatyka, to rzeczywiście "tylko", ale jednak dla uczniów "aż".

Godziny czarnkowe

Punkt widzenia zależy od miejsca siedzenia również w przypadku nauczycieli.

Minister Czarnek od września dołożył im jedną godzinę, którą powinni poświęcić uczniom i rodzicom. Cały czas podkreślał, że to "tylko" jedna godzina. W uproszczeniu to czas, który przypomina dyżury wykładowców na uczelniach wyższych. Nauczyciele określają godziny, w których można zgłosić się do nich problemami.

Sam minister mówi o nich tak: - Jedna godzina tygodniowo dyżuru dla ucznia i dla rodzica. Nie tylko wywiadówka, ale kontakt z uczniami i rodzicami w ciągu tygodnia po to, żeby pomóc mu w odrabianiu prac domowych i realizowaniu zadań, których ewentualnie nie rozumie.

W pokojach nauczycielskich te godziny szybko zostały nazwane "czarnkowymi".

- Nasza podstawówka i tak pęka w szwach. Nie wiem, gdzie mam przyjmować rodziców i uczniów. Na korytarzu? - pyta nauczycielka z Poznania.

Równie palące jest pytanie: kiedy?

Broniarz: dla ministra Czarnka to nie problem, bo on nie stanie przed rodzicami i uczniami, mówiąc: "nie będziecie mieli polskiego, bo nie mam polonisty"
Źródło: TVN24

- Od wicedyrektorki usłyszeliśmy, że czarnkówki mają być dostosowane do planu lekcji naszych klas oraz godzin pracy rodziców. Nie wolno ich u nas robić między 8.30 a 14.45, nawet jeśli ktoś ma w tym czasie okienka - usłyszałam od nauczycielki jednej z warszawskich podstawówek.

Czarnkówki pojawiły się więc w nauczycielskich planach już od 7 rano lub po lekcjach. Nauczyciele nie dostają za to dodatkowego wynagrodzenia. I wtedy "tylko" godzina to dla nich "aż" godzina.

Rodzice też nie zawsze są zadowoleni. Dominik z Warszawy: - Nasz pierwszoklasista ma lekcje do 17.20, ta dodatkowa godzina jest po lekcjach. Te dzieci są już wtedy nieprzytomne.

Czarnkówki porównują też do zlikwidowanych w 2016 roku “hallówek” (tym razem od nazwiska Katarzyny Hall), czyli dwóch godzin nieodpłatnej pracy, które zlikwidowała Anna Zalewska. To była jedna z jej pierwszych decyzji jako ministry edukacji. Uważała, że nauczycielom nie wolno dokładać obowiązków bez dodatkowego wynagrodzenia.

- Na razie wróciła jedna taka godzina i nauczyciele drżą, że to dopiero początek - mówi Sławomir Broniarz, prezes ZNP. I przypomina, że jeszcze w zeszłym roku minister Czarnek miał pomysł, by dodatkowo spędzanych w szkołach godzin nauczyciele mieli aż osiem.

Broniarz: - Już płyną do nas skargi, że dyrektorzy szkół, którzy nie mogą połatać planów, próbują na tych godzinach kierować nauczycieli na zastępstwa z innych przedmiotów albo pozwalają je realizować tylko po godzinach lekcji, co w rekordowych przypadkach oznacza dla nauczycieli nawet sześć godzin okienka. Jacy uczniowie będą tyle czekać na swoich nauczycieli? - kończy pytaniem.

Czytaj także: