Partia, która ma na sztandarach Prawo i Sprawiedliwość akceptuje wykradanie informacji z konkurencyjnej partii politycznej metodami niegodziwymi - stwierdził w "Jeden na jeden" Zbigniew Ziobro, lider Solidarnej Polski. Odniósł się w ten sposób do doniesień "Wprost", jakoby Ilona Klejnowska z PiS miała omotać Mariusza Łuszczka z SP i wydobywać od niego informacje na temat partii.
Ziobro w "Jeden na jeden" zdystansował się od oświadczenia Solidarnej Polski wydanego w reakcji na publikację "Wprost".
SP stwierdziła, że "PiS w osobie czołowej celebrytki partii Ilony Klejnowskiej stosowało wobec Solidarnej Polski ubeckie metody prosto z szafy Lesiaka".
- Może nazwałbym to trochę inaczej - próbował łagodzić Ziobro. A potem dodał, że z troską i smutkiem patrzy na standardy moralne w PiS-ie.
- Akceptowana jest praktyka wykradania informacji z konkurencyjnej partii politycznej metodami niegodziwymi i używa się do tego młodych ludzi, w tym sympatyczną, młodą dziewczynę, panią Klejnowską czy pana Łuszczka - powiedział Ziobro.
W jego opinii, nie są to działania, które wynikają z inspiracji tych młodych ludzi. - Tym ktoś kieruje, ktoś czerpie z tego korzyść - stwierdził Ziobro.
Dodał, że na tyle długo był w PiS-ie, żeby wiedzieć, iż nic tam się nie dzieje bez wiedzy kierownictwa. - To, co robi PiS, burzy zaufanie do tej partii - stwierdził.
Zdaniem Ziobry, Łuszczek został wykorzystany.
Lider SP nie chciał przesądzić, czy w związku z działaniami Klejnowskiej będzie zawiadomie do prokuratury.
Z kolei Klejnowska poinformowała w przesłanym redakcji sms-ie, że wytoczy SP proces cywilny za słowa, że "PiS w osobie czołowej celebrytki partii Ilony Klejnowskiej stosowało wobec Solidarnej Polski ubeckie metody prosto z szafy Lesiaka".
Mata Hari Kaczyńskiego?
Tygodnik "Wprost" w publikacji "Mata Hari Kaczyńskiego" opisał, jak rzekomo Ilona Klejowska z PiS miała omotać Mariusza Łuszczka z SP i wydobywać od niego informacje na temat partii.
Z internetowego czatu, jaki opublikował tygodnik, wynika, że mówili do siebie po imieniu i wymieniali się różnymi informacjami.
Z innych rozmów wynika także, że on jej drukował materiały, które przekazywał w Sejmie, np. dotyczące e-podręczników albo tego, który z posłów zamierza opuścić szeregi Solidarnej Polski.
Klejnowska przyznała, że rozmawiała z Łuszczkiem, ale jednocześnie - jak zaznaczyła - rozmawia też z innymi partiami.
W jej opinii, zapis jej rozmów z byłym już pracownikiem SP (Łuszczek został zwolniony) wygląda na sfingowany, a SP najwyraźniej coś kombinuje.
Autor: MAC/tr/k / Źródło: TVN24, Wprost