Wyrwana ręka i pomoc na czas - nie było łatwo, bo przypadek wyjątkowo ciężki. Nie wszystkie szpitale gotowe są na takie wyzwanie. Poszukiwania placówki trwały dziewięć godzin, operacja kolejnych trzynaście. Materiał magazynu "Polska i Świat".
To była chwila, odruch - nieprzemyślany gest za wypadającym z kieszeni telefonem. Do niebezpiecznej sytuacji doszło przy ciężkich maszynach, które wciągnęły i wyrwały dłoń 36-letniego pracownika. Od tamtego momentu liczyła się każda godzina. - To był trudny uraz awulsyjny, czyli ręka uległa wyrwaniu, w związku z czym te wszystkie naczynia, które doprowadzały krew, zostały zniszczone - mówi chirurg plastyczny dr n. med. Łukasz Ulatowski z Kliniki Chirurgii Plastycznej CMKP w Warszawie.
Do wypadku doszło w czwartek rano, ponad 100 kilometrów od Warszawy. Po zbadaniu pacjenta i zabezpieczeniu ręki lekarze miejscowego szpitala zaczęli szukać ośrodka, który podjąłby się replantacji, czyli połączenia wyrwanej dłoni z przedramieniem, co jest znacznie trudniejsze niż w przypadku rany ciętej.
- Tutaj raczej mamy ograniczone możliwości - zwraca uwagę kierownik Kliniki Chirurgii Plastycznej CMKP prof. Bartłomiej Noszczyk. - Jest kilka ośrodków replantacyjnych, które profesjonalnie się tym zajmują, większość tych ośrodków jest w zachodniej Polsce, w Warszawie jeden taki niedawno otworzony ośrodek powstał, ale oni odmówili pomocy - wyjaśnia.
"Najważniejsze, żeby jak najszybciej przywrócić krążenie"
Po odmowie ze strony kilku szpitali na przeprowadzenie trudnej operacji zgodzili się specjaliści Kliniki Chirurgii Plastycznej Centrum Medycznego Kształcenia Podyplomowego w Warszawie. Prośbę otrzymali przez komunikator internetowy, od opiekujących się mężczyzną lekarzy. Na stół operacyjny pacjent trafił dziewięć godzin po wypadku.
- Początek operacji to ocena odciętego fragmentu, czyli tego amputatu: co zostało uszkodzone na jakim etapie. To jest niezwykle ważne, żeby móc strategicznie zaplanować każdy krok kolejny operacji - podkreśla dr n. med. Łukasz Ulatowski. - Także w momencie, kiedy mamy już te struktury ocenione, to możemy zabrać się za stabilizację kostną, jako pierwszy element, a później najważniejsze, żeby jak najszybciej przywrócić krążenie - dodaje.
"Żeby nie pan doktor, to by się nikt inny tego nie podjął"
Trzynastogodzinna operacja polegała między innymi na zastąpieniu poszarpanych naczyń żyłami ze stopy pacjenta. Dobrze zabezpieczona i trzymana w chłodzie ręka okazała się możliwa do przyszycia, czego odmówili inni lekarze. - Żeby nie pan doktor, to by się nikt inny tego nie podjął. Jest bardzo wielkim człowiekiem i bardzo zdolnym i trzeba człowieka docenić. Jestem bardzo wdzięczny - mówi 36-letni pacjent.
Po trzech dobach od operacji wiadomo już, że lekarzom udało się przywrócić krążenie. W celu przeciwdziałania infekcjom mężczyzna cały czas bierze antybiotyki. To, w jakim stopniu uda się przywrócić sprawność dłoni, zależy przede wszystkim od efektów długiej rehabilitacji. Dla pacjenta ważne jest to, że ma rękę. Zwłaszcza, że na transplantację kończyny w tej chwili czeka 16 osób w całej Polsce.
- Dobrze byłoby, gdyby przynajmniej w każdym województwie był ośrodek, szpital, który byłby w stanie wykonać taką reimplantację - przyznaje konsultant krajowy w dziedzinie transplantologii klinicznej prof. Lech Cierpka. - I rzeczywiście gdyby w danym województwie wiadomo było, gdzie takiego pacjenta przesłać, to byłby już duży sukces - dodaje. Zwłaszcza że gdy minie za dużo czasu, nie pomogą nawet najlepsi lekarze.
Maria Mikołajewska, asty//now
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: ŁUKASZ ULATOWSKI