"Ślady" Kaczyńskiego i "kruszenie kopii" o 70 milionów. Banaś odpowiadał na pytania posłów

banaś komisja
"Czy te 70 milionów jest w skali tego wszystkiego, co się stało, aż tak ważne, żeby o to kruszyć kopie?". Banaś odpowiadał posłom
Źródło: TVN24
Prezes Najwyższej Izby Kontroli Marian Banaś odpowiadał w środę na pytania posłów w czasie posiedzenia sejmowej komisji spraw wewnętrznych i administracji. Mówił między innymi o wynikach kontroli NIK w sprawie wyborów kopertowych. Posłów interesowało, czy na Banasia wywierane były naciski polityczne w tej sprawie. - Najwyższa Izba Kontroli nie jest ani partią polityczną, ani żadną organizacją polityczną, tylko jest niezależnym organem konstytucyjnym - odparł prezes NIK.

Podczas środowego posiedzenia sejmowa Komisja Administracji i Spraw Wewnętrznych wysłuchała informacji prezesa Najwyższej Izby Kontroli Mariana Banasia na temat wyników kontroli dotyczących przygotowania prezydenckich wyborów kopertowych zarządzonych na 10 maja 2020 roku.

OGLĄDAJ TVN24 NA ŻYWO W TVN24 GO

Posłowie pytali prezesa NIK Mariana Banasia między innymi o to, na jakim etapie są zawiadomienia, które Najwyższa Izba Kontroli złożyła w prokuraturze, dotyczące organizacji tak zwanych wyborów kopertowych, a także, czy prokuratura kontaktowała się w jakikolwiek sposób z Najwyższą Izbą Kontroli bądź dała znać o działaniach w tej sprawie. Kolejne pytania dotyczyły tego, czy pojawiły się naciski na prezesa NIK bądź zastraszanie, kiedy podejmował tę kontrolę, jak również później, kiedy informował o nieprawidłowościach.

- Kontrola NIK dotycząca działań rządu i instytucji od niego zależnych, mających na celu przeprowadzenie wyborów korespondencyjnych 10 maja 2020 roku jest dobrym przykładem tego, jak władza wykonawcza przekonana o swojej nieomylności jest gotowa naruszać obowiązujące prawo i normy, jak czuje się wyjęta spod społecznej i instytucjonalnej kontroli powołanych do tego instytucji, takich jak PKW, NIK czy parlament - mówił Banaś.

Podkreślał, że premier i inni ministrowie konstytucyjni podejmowali decyzje wbrew opiniom ich własnych prawników, Rządowego Biura Legislacyjnego i Kancelarii Prezesa Rady Ministrów, którzy wskazywali na brak podstaw prawnych do powierzenia Poczcie Polskiej organizacji wyborów. W ocenie Banasia zignorowano także sprzeciw społeczeństwa obywatelskiego w tej sprawie. Szef NIK mówił też o tym, że decyzje te de fato wyłączały z organizacji i nadzoru nad wyborami konstytucyjny organ, jakim jest Państwowa Komisja Wyborcza.

- Z perspektywy czasu widzimy, że gdyby nie sprzeciw Sejmu, tak przeprowadzone wybory nie posiadałyby demokratycznej wiarygodności - ocenił. - W świetle kontroli NIK mogłyby zostać uznane za bezprawne i nieważne - wskazał.

Banaś mówił także, że niepokojąca jest reakcja rządu na kontrolę NIK i zawiadomienie do prokuratury. - Minister sprawiedliwości i inni członkowie rządu natychmiast po publikacji wyników kontroli, zakwestionowali ustalenia faktyczne, przypisując NIK działania polityczne i usiłując zdyskredytować instytucję cieszącą się zaufaniem Polaków - podkreślił.

Poseł PiS: 70 milionów złotych aż tak ważne, żeby o to kruszyć kopie?

Wiceprzewodniczący Komisji Administracji i Spraw Wewnętrznych Piotr Kaleta (PiS) komentował podczas posiedzenia sumę, która została stracona przy okazji organizacji wyborów kopertowych. - Czy te 70 milionów [złotych - przyp. red.] jest w skali tego wszystkiego, co się stało, aż tak ważne, żeby o to kruszyć kopie? - pytał.

Pytał też, "czy szef NIK mógł zasugerować jakieś rozwiązania". - Dlaczego miałby tego nie zrobić, żeby pokazać, że są inne rozwiązania, które być może byłyby lepsze, a dzisiaj byśmy tutaj nie siedzieli i nie rozmawiali o tym? - mówił Kaleta.

Poseł powiedział również, że Marian Banaś przez wiele lat był urzędnikiem pracującym dla Prawa i Sprawiedliwości i dopiero po 16 latach zorientował się, że "coś tu nie gra".

Kaleta nawiązując do wypowiedzi prezesa NIK dotyczącej nieomylności i niedemokratyczności władzy, wyraził opinię, że obecna władza faktycznie okazała się omylna, wybierając go na prezesa NIK. Opozycji zarzucił natomiast nielogiczne myślenie i pytał, czy rozumie, czym jest pandemia.

Podczas debaty poseł Tomasz Trela (Lewica) pytał prezesa NIK o reakcję prokuratury na złożone doniesienia wobec premiera Mateusza Morawieckiego, wicepremiera Jacka Sasina oraz ministrów Michała Dworczyka i Michała Kamińskiego. Chciał również wiedzieć, czy kontrolerzy NIK natknęli się na jakikolwiek dokument podpisany przez prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego. - To mnie bardzo ciekawi, czy pan premier Kaczyński stosuje dalej politykę zarządzania z tylnego siedzenia? - pytał.

Z kolei poseł Tadeusz Woźniak (PiS) podkreślał, że w obliczu sytuacji ekstraordynaryjnej rząd ma obowiązek podjąć odpowiednie działania, aby wywiązać się z kalendarza wyborczego i przeprowadzić wybory. Ocenił także, że wszelkie zarzuty opozycji wynikają z bezrefleksyjnego traktowania spraw państwowych.

"Nikt mi nie może zarzucić, że ja poważnie nie traktuję swojej roli"

Prezes NIK odpowiadając na pytania, zapewnił, że poważnie traktuje swoje obowiązki. - Nikt mi nie może zarzucić, że ja poważnie nie traktuję swojej roli - mówił. - Również, będąc w NIK-u, odłączam wszelkie sprawy prywatne od spraw państwowych - dodał. - I chcę wyraźnie powiedzieć, że dopóki ja będę prezesem, ta organizacja, Najwyższa Izba Kontroli, będzie sumiennie i rzetelnie wykonywała swoje obowiązki w sposób bezstronny - podkreślił.

Poinformował, że w trakcie kontroli w żadnych dokumentacjach nie natrafiono na ewentualne "ślady" dotyczące udziału prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego w organizacji wyborów. - W żadnych dokumentacjach nie pojawia się ani jeden fragment, który by zaznaczał jakąś rolę, taką czy inną, pana prezesa [PiS - red.] w przygotowaniu wyborów - powiedział. - To, co żeśmy się dowiedzieli, to z jego ust w oficjalnej wypowiedzi z 23 maja, że to na jego zalecenie zostały zarządzone wybory - dodał Banaś.

Prezes Najwyższej Izby Kontroli podkreślał także, że nawet ekstraordynaryjna sytuacja nie może usprawiedliwiać działań, które nie mają podstaw prawnych. Dodał, że można było w takich okolicznościach ogłosić stan klęski żywiołowej.

Nawiązując do nacisków, Banaś przypomniał, że przed pierwszą datą planowanego ogłoszenia wyników kontroli NIK pojawiły się informacje o podłożeniu bomby w siedzibie Izby. Z kolei za drugim razem, późnym wieczorem na dzień przed konferencją, na której podano wyniki kontroli, do delegatów Najwyższej Izby Kontroli przyszły maile o rzekomej próbie samobójczej syna prezesa NIK. Natomiast nad ranem u żony i syna Banasia pojawiła się policja.

Nieobecny minister spraw wewnętrznych

Na posiedzenie sejmowej komisji zaproszony był również minister spraw wewnętrznych i administracji Mariusz Kamiński, ale się nie pojawił. Przesłał do komisji pismo, w którym stwierdza, że żadne działania policji nie były podejmowane podczas przygotowania do organizacji wyborów, więc nie widzi potrzeby, żeby na komisji się stawić.

- Otrzymaliśmy pismo, w którym pan minister napisał, że w związku z posiedzeniem komisji stwierdza, że w żaden sposób siły policji nie były użyte przy wyborach, w związku z tym nie widzi podstaw do przybycia na posiedzenie komisji - poinformował przewodniczący komisji Wiesław Szczepański (Lewica). Poseł Mateusz Bochenek (KO) ocenił, że ze strony szefa MSWiA Mariusza Kamińskiego jest to "przemyślane" działanie.

Wybory kopertowe i kontrola NIK

Pod koniec maja prezes Najwyższej Izby Kontroli Marian Banaś skierował zawiadomienia do prokuratury w sprawie premiera Mateusza Morawieckiego, ministra Michała Dworczyka, wicepremiera i szefa Ministerstwa Aktywów Państwowych Jacka Sasina oraz szefa MSWiA Mariusza Kamińskiego. W połowie maja NIK przedstawiła wyniki kontroli, według których decyzje premiera o zleceniu druku kart wyborczych "były pozbawione podstaw prawnych".

Zdaniem NIK nadzór ministra Kamińskiego nad realizacją przez PWPW decyzji premiera o organizacji wyborów "był prowadzony w sposób niesformalizowany". "Nie przedstawiono żadnych pism, notatek ani maili w tym zakresie - wedle uzyskanych wyjaśnień, wszystkie polecenia były wydawane ustnie" - czytamy w raporcie.

Według kontrolerów NIK "poza wyjaśnieniami, brak jest dowodów potwierdzających sprawowanie przez Ministra MSWiA nadzoru nad działaniami PWPW S.A. w zakresie wydruku elementów wyborczych".

banas
Marian Banaś zapowiada kontrole, między innymi w CBA (materiał "Faktów po Południu" z 31.03.2021 roku)
Źródło: TVN24
Czytaj także: