Marian Banaś chce odwołać swojego zastępcę Tadeusza Dziubę. We wtorek sejmowa komisja do spraw kontroli państwowej negatywnie zaopiniowała wniosek szefa Najwyższej Izby Kontroli w tej sprawie.
Banaś wystąpił o odwołanie wiceprezesa NIK do marszałek Sejmu. Skierował też do prokuratury zawiadomienie o podejrzeniu popełnienia przez Dziubę przestępstwa polegającego na niedopełnieniu obowiązków. Według niego wiceprezes Dziuba miał w lipcu blokować prace NIK, odmawiając głosowania na posiedzeniu kolegium w sprawie zastrzeżenia resortu sprawiedliwości do wystąpienia po kontroli dotyczącej Funduszu Sprawiedliwości.
Marian Banaś chce odwołać swojego zastępcę
We wtorek odbyło się posiedzenie sejmowej komisji do spraw kontroli państwowej, która zajmowała się wnioskiem Banasia. Komisja negatywnie zaopiniowała wniosek. Za odrzuceniem głosowało 7 posłów, 3 było przeciw, nikt nie wstrzymał się od głosu.
Szef NIK podtrzymywał swoje zarzuty, przekonując, że Dziuba celowo paraliżował przyjęcie raportu NIK nie biorąc udziału w głosowaniu, uczestnicząc jednocześnie w posiedzeniu.
Mówił, że Dziuba tłumacząc się obszernością materiału, próbował zerwać kworum na posiedzeniu kolegium. Według Banasia zachowanie Dziuby "całkowicie niedopuszczalne i godzące w powagę konstytucyjnego organu jakim jest NIK". - Nie było to pierwsze tego typu zachowanie wiceprezesa - dodał.
Banaś argumentował, że podstawowym obowiązkiem członków kolegium NIK jest udział w posiedzeniu i głosowaniu nad uchwałami. Przekonywał, że nie ma możliwości prawnych, by mogli oni nie brać udziału w głosowaniu przy jednoczesnej obecności na posiedzeniu. Mówił, że takie działania jak Dziuby skutkują niemożnością realizowania zadań przez NIK przez całkowity paraliż jej działania.
Podkreślił, że o dotychczasowych zastrzeżeniach powiadomił premiera, wicepremiera Jarosława Kaczyńskiego i szefa CBA Mariusza Kamińskiego, a następnie też zawiadomił prokuraturę.
Mówił, że wskutek innego, wcześniejszego zawiadomienia, w sierpniu prokuratura wszczęła śledztwo ws. możliwego bezprawnego wpływania i wywierania nacisków przez Dziubę na kontrolerów NIK i nieuprawnione korygowania informacji o wynikach kontroli w przypadku czterech różnych kontroli NIK.
Ocenił, że Dziuba jako wiceszef NIK "nie gwarantuje zachowania niezależności i obiektywizmu wymaganego na tym stanowisku", a fakt wszczęcia wobec niego śledztwa - dyskwalifikuje go z pełnienia tego stanowiska.
Dziuba odpowiada Banasiowi
Dziuba odpierał zarzuty Banasia. Twierdził, że są "absurdalne i mają na celu zatuszowanie tego, co dzieje się wewnątrz NIK". Według niego kolegium NIK nie miało wystarczająco dużo czasu na zapoznanie się z dokumentami. Mówił, że gdy komisja regulaminowa zajmowała się immunitetem szefa NIK "Banaś za pośrednictwem pełnomocnika płakał, że miał 11 dni na zapoznanie się z 57 stronami wniosku prokuratury". - My mieliśmy 570 stron i 7 dni - mówił.
Przekonywał, że nie ma przepisu, który zobowiązuje członka kolegium do głosowania, bo jest niezawisły i nie można wywierać na niego presji w jakiejkolwiek sprawie. Według Dziuby także twierdzenie, jakoby miał paraliżować prace NIK, jest niesłuszne.
Dziuba mówił, że Banaś "kamufluje to, co dzieje się NIK", a - jak twierdził - "dzieją się tam rzeczy niezgodne z prawem". Mówił o zatrudnianiu dyrektorów w NIK na zasadach pozaustawowych - jako pełniących obowiązki - co, jego zdaniem, negatywnie rzutuje na sytuację pracowników i czyni ich podatnymi na wywieranie na nich presji.
Banaś chce odwołać swojego zastępce. Politycy komentują
Wojciech Saługa (KO) mówił, że sytuacja w NIK pokazuje, do czego rządy PiS doprowadziły tę instytucję. Wskazywał na kryzys, do jakiego prowadzi konflikt między szefem i wiceszefem NIK oraz niepowołanie nowych członków kolegium. Michał Szczerba (KO) mówił, że Dziuba próbował zastosować w NIK mechanizm "zamrażarki", by zablokować kontrolę działań władzy.
Piotr Sak (PiS) przekonywał, że we wniosku o odwołanie Dziuby nie ma merytorycznych argumentów. Ocenił, że działanie Banasia to "próba pozbycia się z NIK niewygodnej osoby".
Przemysław Koperski (Lewica) mówił o wojnie w obozie prawicy. Przekonywał, że jeśli chodzi o sytuację w NIK "jak pod Sommą - żadna strona nie wygra, obie będą się wykrwawiać". A ofiarami tego konfliktu - jego zdaniem - są Polacy.
Źródło: PAP