NATO ogłosiło na tegorocznym szczycie w Chicago gotowość operacyjną budowy tarczy antyrakietowej. Pierwszy etap jej budowy jest gotowy, jednak bez kluczowej roli Polski w jej funkcjonowaniu. Wyrzutnie będą bowiem pływające, ale z dala od polskich granic, a czwarta faza projektu, która ma objąć bazę w Redzikowie koło Słupska, wcale nie jest obecnie przesądzona.
Jak potwierdził w poniedziałek Sekretarz Generalny Paktu, Anders Fogh Rasmussen, "w Lizbonie [na poprzednim szczycie sojuszu - red.] uzgodniliśmy stworzenie systemu obrony rakietowej NATO. Dziś w Chicago zadeklarowaliśmy, że stał się on rzeczywistością. Nazywamy to tymczasową zdolnością obrony rakietowej".
Mówiąc prościej, tymczasowa zdolność obrony rakietowej oznacza, że pierwsza z czterech faz budowy tarczy została właśnie oficjalnie zainaugurowana. Jednak niektórzy analitycy mają wątpliwości co do jej "rzeczywistości". - Dokumenty przyjęte w Chicago można w ten sposób interpretować, że pozostawiono sobie pewien margines swobody, to znaczy, że za jakiś czas Sojusz może uznać, że zagrożenie rzeczywiście nie jest takie, że uzasadnia budowę tego systemu w kształcie, który jest teraz przewidywany, czyli łącznie z bazami w Rumunii i w Polsce - wyjaśnił Łukasz Kulesa, analityk Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych.
Cztery fazy
Dokumenty przyjęte w Chicago można w ten sposób interpretować, że pozostawiono sobie pewien margines swobody, to znaczy, że za jakiś czas sojusz może uznać, że zagrożenie rzeczywiście nie jest takie, że uzasadnia budowę tego systemu w kształcie, który jest teraz przewidywany, czyli łącznie z bazami w Rumunii i w Polsce. Łukasz Kulesa, analityk pism
W pierwszej fazie systemu obrony rakietowej NATO dochodzi do rozmieszczenia antyrakiet SM-3 na amerykańskich okrętach wojennych, patrolujących Morze Śródziemne. Kolejny etap przewiduje do 2015 roku rozlokowanie lądowych wersji tych rakiet w Rumunii. Polska to dopiero etap trzeci, określony na 2018 rok. Wtedy w Redzikowie miałaby stanąć baza z najnowocześniejszymi pociskami SM-3/2A. No i faza czwarta - do realizacji po 2020 roku, która ma polegać na rozmieszczeniu, również w Polsce, nieistniejących jeszcze antyrakiet SM-3/2B zdolnych do zestrzeliwania rakiet dalekiego zasięgu.
Zdaniem dr Tomasza Szulca, eksperta ds. uzbrojenia, powyższe daty "są tylko terminami orientacyjnymi". - Jest to ciągle kwestia do negocjacji. Jest to kwestia, ile tych wyrzutni rakietowych zostanie rozmieszczonych na terytorium Polski, jakie rakiety zostaną rozmieszczone. Krótko mówiąc są to sprawy, które nie zostały jeszcze sprecyzowane - ocenił.
Wątpliwości pojawiają się także w przypadku warunków finansowania budowy tarczy, które wciąż są nieznane, a także tego, w jakim stopniu mielibyśmy wpływ na ewentualne wystrzelenie rakiet. Pozostaje jeszcze kwestia Rosji - krytycy chicagowskich ustaleń przypominają m.in. o nagranej w marcu wypowiedzi Baracka Obamy, który obiecuje Dmitrijowi Miedwiediewowi "elastyczność" w sprawie tarczy po listopadowych wyborach.
Ponadto Kreml coraz częściej grozi prewencyjnym niszczeniem elementów tarczy, a także ulokowaniem rakiet Iskander w obwodzie kaliningradzkim, tuż przy granicy z Polską. Być może dlatego entuzjazm polskich władz względem tarczy jest mniejszy niż 5 lat temu.
Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24