Liczę, że przyjdzie jakaś refleksja - tak swoją rezygnację z funkcji przewodniczącego klubu senackiego PiS i wiceprzewodniczącego klubu parlamentarnego PiS komentował senator Marek Martynowski. Tłumaczył, że ma to związek z wyborem na sekretarza generalnego partii Krzysztofa Sobolewskiego. Jego zdaniem "odrobina honoru nakazywałaby nieprzyjęcie tej funkcji".
We wtorek po południu senator Marek Martynowski ogłosił w mediach społecznościowych, że z dniem 6 lipca rezygnuje z funkcji przewodniczącego klubu senackiego Prawa i Sprawiedliwości i wiceprzewodniczącego klubu parlamentarnego tej partii. We wpisie Martynowski poinformował, że jego rezygnacja jest spowodowana "walką" z nepotyzmem w szeregach partii rządzącej.
Sprecyzował, że chodzi o "niedzielny wybór sekretarza generalnego". Rada Polityczna PiS na tę funkcję wybrała Krzysztofa Sobolewskiego, dotychczasowego szefa Komitetu Wykonawczego partii. Żona Krzysztofa Sobolewskiego jeszcze niedawno zasiadała w radach nadzorczych trzech spółek Skarbu Państwa: lotniska Szczecin-Goleniów, Anwilu i Orlen Paliwa. W niedzielę Sobolewski napisał, że jego małżonka nie zasiada już w żadnej z tych rad.
"Odrobina honoru nakazywałaby nieprzyjęcie tej funkcji"
Więcej o powodach swojej decyzji Martynowski mówił w środę w rozmowie z dziennikarzami.
- To, co się stało na Radzie Politycznej, czyli najpierw uchwalenie uchwały potępiającej nepotyzm, a później wybór sekretarza generalnego (Krzysztofa Sobolewskiego - red.), który jest twarzą nepotyzmu - stąd moja decyzja i tyle - powiedział polityk.
Pytany, jak została przyjęta ta decyzja, przekazał, że rozmawiał o tym przez godzinę z szefem klubu parlamentarnego PiS Ryszardem Terleckim. - Zrozumiał moją decyzję. Też myślę, że chyba zgadza się z tym, po części - odpowiedział.
- Dla mnie nielogiczne jest to, że my jednomyślnie przyjmujemy uchwałę, po czym 60 osób głosuje przeciwko sekretarzowi generalnemu, który jest w tej chwili twarzą nepotyzmu. Brak logiki w tym wszystkim - mówił Martynowski.
Dopytywany, czemu uważa, że Krzysztof Sobolewski jest "twarzą nepotyzmu", odpowiedział: - Przecież wszyscy wiemy, że jego żona pracuje w Orlenie jako dyrektorka, wcześniej miała trzy rady nadzorcze, wiem, że zrezygnowała z tych rad nadzorczych. - Rezygnacja z rad nadzorczych to uważam, że to kpina z wyborców - ocenił.
"Dziwaczne ruchy"
Jak mówił senator Martynowski, "walka z nepotyzmem powinna być, przyjęta jest jednomyślnie uchwała, natomiast później (są - red.) jakieś dziwaczne ruchy".
Dopytywany, czy gdyby Krzysztof Sobolewski nie został wybrany na sekretarza generalnego, to on nie zrezygnowałby z funkcji, odparł: - Oczywiście, że bym postąpił inaczej. Uważam, że odrobina honoru nakazywałaby nieprzyjęcie tej funkcji.
Martynowski: liczę, że przyjdzie jakaś refleksja
Jednocześnie senator Martynowski dodał, że liczy na to, że wraz z jego rezygnacją "przyjdzie jakaś refleksja". - Bo sekretarz generalny to jest naprawdę ważna funkcją partii, to on ustala, akceptuje listy wyborcze. Po części mogę być ofiarą tej uchwały o nepotyzmie, bo pewnie nie znajdę się na liście kandydatów do Senatu - wyjaśniał Martynowski.
- Nie po to jestem w Prawie i Sprawiedliwości od 2002 roku, gdzie zgadzam się z tymi wartościami, które głosi Prawo i Sprawiedliwość, i nagle mam się przez taki ruch wyautować (...). Rezygnuję z funkcji, natomiast jestem w partii, jestem w klubie i będę lojalnym członkiem, natomiast to, że mi się coś nie podoba, to mam do tego prawo - powiedział senator.
Źródło: TVN24, PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24