- To było bardzo nieeleganckie z jego strony - ocenił w "Faktach po Faktach" słowa Donalda Tuska o Ewie Kopacz Kazimierz Marcinkiewicz. Chodzi o opinię byłego premiera, którą wypowiedział w obecności kamer, że obecna szefowa rządu była "absolutnie załamana" po prezentacji swojego gabinetu.
- Rozmawiałem z nią później, siedziała załamana. Ale absolutnie załamana - powiedział o Kopacz Donald Tusk w rozmowie z minister kultury - Małgorzatą Omilanowską - podczas uroczystości otwarcia Teatru Szekspirowskiego w Gdańsku.
- To było bardzo nieeleganckie z jego strony. Nie powinien tego mówić - powiedział Marcinkiewicz. Dodał, że być może Tusk zachował się tak dlatego, by "pokazać, że Ewa Kopacz jest już samodzielnym politykiem". - Największy zarzut wobec Ewy Kopacz to ten, że jest niesamodzielna. W związku z tym będzie musiała pokazać parę razy, że jednak samodzielna jest i że podejmuje samodzielnie decyzje i myślę, że już to robi - tłumaczył Marcinkiewicz.
"Dobrze się stało, tak jak się stało"
Były premier był też pytany o sprawę odprawy Marii Wasiak, byłej członkini zarządu PKP, a obecnej minister infrastruktury i rozwoju, oraz Igora Ostachowicza - byłego doradcy Donalda Tuska, który miał objąć stanowisko członka zarządu PKN Orlen. - Dobrze się stało, tak jak się stało - powiedział Marcinkiewicz, chociaż zaznaczył, że nie w każdym wypadku. - Jeśli chodzi o panią minister to szkoda, że oddała (swoją odprawę i przekazała na cele charytatywne). Po pracy w ministerstwie pewnie nie będzie mogła wrócić do PKP i pewnie będzie jej ciężko znaleźć pracę w tym samym zawodzie, bo zrobią z panią minister to samo, co teraz z panem ministrem Ostachowiczem - powiedział były premier.
- W Polsce to jest troszkę tak, że jak człowiek odchodzi z polityki, to i dziennikarze i opozycja zawsze uważają, że ci co rządzili to są beznadziejni, bez kompetencji. W związku z tym tak naprawdę najlepiej, gdyby każdy jak odchodzi, zgłaszał się do urzędu pracy. Ale też najlepiej by było, żeby ten zasiłek dla bezrobotnych przeznaczał na jakiś cel charytatywny - mówił Marcinkiewicz.
- Tego rodzaju nagonka, jaka przez ten tydzień, tego rodzaju grillowanie powoduje, że ludzie biznesu nie będą chcieli iść do rządu. Ludzie kompetentni, dobrze wykształceni, ludzie mający duże doświadczenie nie będą chcieli iść do rządu, bo jak będą z rządu odchodzili, to będą musieli iść do prywatnych spółek. W ten sposób psujemy politykę - powiedział były premier.
"To jest mina. Dobrze, że została rozbrojona"
W kwestii nowego stanowiska dla Ostachowicza były premier przyznał jednak, że "człowiek od PR, od marketingu, od marki rzadko kiedy zasiada jako członek zarządu". - Najczęściej jest albo dyrektorem albo doradcą przy zarządzie, więc tu rzeczywiście mogła być taka niezręczność. Natomiast nie ulega wątpliwości, że jest bardzo dobrym specjalistą - powiedział Marcinkiewicz. - To jest mina. Dobrze, że została rozbrojona - podsumował były premier. W miniony piątek PKN Orlen poinformował, że Igor Ostachowicz zrezygnował z funkcji członka zarządu spółki.
- Jeśli spojrzymy na 25 lat wolnej Polski to te ostatnie lata były, jeśli chodzi o dobór osób w spółkach z udziałem skarbu państwa, tych największych, bardzo dobre. Tam są rzeczywiście fachowcy, specjaliści po bardzo dobrych uczelniach, z bardzo dobrym backgroundem biznesowym. Tego wcześniej, w takiej skali, absolutnie nie było - powiedział Marcinkiewicz.
Skład rządu? "Dobrany politycznie bardzo zgrabnie"
Kazimierz Marcinkiewicz pytany o skład gabinetu Ewy Kopacz powiedział, że został on "bardzo zgrabnie" dobrany politycznie. - Wybraliśmy Platformę do rządzenia i Platforma rządzi, więc rząd jest platformerski - mówił były premier. - Jestem zdziwiony, ale z nadzieją wielką, jeśli chodzi o panią minister Piotrowską. Dlatego, że to jest pierwsza kobieta w MSW. Uważam, że dotychczas, jeśli chodzi o ministrów MSW to oni bardzo szybko się "umundurawiali", to znaczy bardzo szybko stawali się takimi ministrami mundurowymi - za pan brat z policją, strażą graniczną, ze wszystkimi służbami - i to bardzo źle robiło dla tych służb. Może kobieta się temu nie podda - mówił Marcinkiewicz.
Komentując wybór Grzegorza Schetyny na stanowisko szefa polskiej dyplomacji powiedział, że to zaskakujący, ale dobry pomysł. - Grzegorz Schetyna był przez trzy lata był ministrem spraw wewnętrznych i administracji, był marszałkiem Sejmu, był prezydentem Polski - przez parę dni, ale był - i był ostatnio szefem komisji spraw zagranicznych w Sejmie. Tak naprawdę w sprawach zagranicznych był, można powiedzieć, drugą osobą w państwie. To kto bardziej jest przygotowany do kontynuacji spraw zagranicznych w tej ekipie jak Grzegorz Schetyna? - pytał Marcinkiewicz.
Pytany o to, czyim pomysłem było to, by Grzegorzowi Schetynie przydzielić stanowisko MSZ, powiedział, że "wszyscy mówią, że Donalda Tuska". - Taki przewrotny. Mówią nawet, że diabelski - zażartował były premier.
Autor: ktom/kka / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24