Zakon to dziś najważniejsze osoby w państwie. I nie należy do niego ani premier, ani prezydent, ani nawet wicepremier - mówił w "Faktach po Faktach" Kazimierz Marcinkiewicz. Były szef rządu dodał, że Jarosław Kaczyński powinien być nazywany pierwszym sekretarzem. - Dla nich (PiS - red.) liczy się wyłącznie legitymacja partyjna. To jest PZPR - stwierdził.
Kazimierz Marcinkiewicz przekonywał w "Faktach po Faktach", że Jarosław Kaczyński jest dziś zdany na tzw. zakon. To dawni członkowie Porozumienia Centrum - partii, na czele której stał w latach 90.
- Zakon jest absolutnie udręką prezesa Kaczyńskiego. Ale także pan prezes, czy raczej pierwszy sekretarz, jest od niego uzależniony. To widać - mówił były premier.
Dodał, że jego zdaniem zakon "trzyma się dziś mocno".
- To są najważniejsze osoby w państwie. I do tego zakonu nie należy ani premier, ani prezydent, ani nawet najważniejszy wicepremier - podkreślił Marcinkiewicz, mając na myśli Beatę Szydło, Andrzeja Dudę i Mateusza Morawieckiego.
Jak mówił, "to jest niewiarygodnie przykre, że dla nich (dla PiS - red.) kompetencje kompletnie się nie liczą". - Dla nich liczy się tylko i wyłącznie legitymacja partyjna. To jest naprawdę PZPR, PRL - stwierdził Marcinkiewicz, według którego Kaczyński powinien być nazywany pierwszym sekretarzem.
"Tylko Polska ich interesuje"
Były premier krytykował także nagłe zakończenie negocjacji z Francją w sprawie zakupu helikopterów Caracal oraz brak polskiego przedstawiciela podczas obrad Komisji Weneckiej.
- Widać, że ten rząd w ogóle nie prowadzi polityki zagranicznej - mówił Marcinkiewicz.
- Oni prowadzą politykę w Polsce, tylko Polska ich interesuje. Całą politykę zagraniczną temu podporządkowali. Nie interesuje ich Komisja Europejska, Komisja Wenecka, nie interesuje ich rząd francuski - dodał.
- Polska stała się cierniem Unii Europejskiej, a była jednym z jej liderów - przekonywał były polityk PiS. Jego zdaniem w przyszłości doprowadzi to do tego, że "Zachód nie poda Polsce ręki", gdy nasz kraj będzie tego potrzebował. Ocenił też, że wpłynie to na zmniejszenie wzrostu gospodarczego.
- Już widać, że to, co się dzieje, czyli zamknięcie Polski na świat zewnętrzny, powoduje, że z naszego kraju "wychodzą" pieniądze. Różnego rodzaju fundusze i banki zabierają je stąd - tłumaczył Marcinkiewicz.
"Macierewicz nie powinien być dłużej ministrem"
Były premier odniósł się także do doniesień "Gazety Wyborczej", według której szef MON Antoni Macierewicz jest powiązany z byłym amerykańskim senatorem Alfonse D'Amato, lobbującym dziś na rzecz gigantów przemysłu obronnego USA.
Po odrzuceniu oferty Francuzów w sprawie caracali szef MON zdecydował o zakupie śmigłowców od zakładów PZL Mielec, należących do amerykańskiej korporacji Sikorsky, oraz PZL Świdnik, będących własnością Leonardo Helicopters.
- Jeśli prawdą jest, że pan minister ma jakiekolwiek kontakty z lobbystą amerykańskim, to jest to niedopuszczalne. Jeśli tak jest, to on ani jednego dnia dłużej nie powinien być ministrem obrony narodowej. To jest konflikt interesów - przekonywał Marcinkiewicz. - Nie było żadnego dementi ze strony ministra - dodał.
"Ostra dyskusja"
Pytany z kolei o spór w sprawie zakazu aborcji, Marcinkiewicz odpowiedział, że według jego informacji w PiS trwa na temat "naprawdę ostra dyskusja".
- PR-owcy mówią Jarosławowi Kaczyńskiemu, i to właściwie wszyscy, że ten temat powinien zostać odłożony ad acta i więcej nie ruszany, bo jest dla PiS szalenie groźny. Natomiast są tacy, także część Kościoła, którzy przymuszają go do wypełnienia obietnicy, którą złożył - mówił były premier.
Autor: ts//plw / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24