- Tusk się stara, ale wychodzi mu trochę chaotycznie i trochę za wolno, brakuje mu kadr i zostawił Kamińskiego, choć nie powinien - tak ocenia Lech Wałęsa gabinet Donalda Tuska na półmetku rządów.
W "Faktach po Faktach" na antenie TVN24 Wałęsa stwierdził, że rząd Tuska "jest taki, na jaki nas stać". - On odzwierciedla naszą jakość. Idealnie do nas pasuje - ocenił. - Ale mimo wszystko nie widzę lepszego układu niż Tusk i ten rząd. Dałbym mu drugą kadencję, ale jednocześnie pogroził palcem - dodał.
Pech i deszcz
Wałęsa mówił też o swoich wrażeniach z obchodów 20. rocznicy upadku Muru Berlińskiego. - Mieliśmy pecha. Cały czas padał deszcz, a jak skończyliśmy popisy, to przestał padać - zaczął.
Zwrócił uwagę na słowa Michaiła Gorbaczowa, który przyznał, że jeszcze w 89 r. twierdził, że zjednoczenie Niemiec nastąpi dopiero w następnym stuleciu. - Gorbaczow publicznie się przyznał, więc nie można mówić, że on jest ojcem obalenia Muru - podkreślał Wałęsa. - Mur by nie upadł, gdyby nie lud obudzony przez Ojca Świętego i "Solidarność". A w Berlinie nikt nie mówił o Papieżu - dodał.
"Znali moje przemówienie"
Na sugestię, że o roli Jana Pawła II w upadku komunizmu wspominała w Berlinie amerykańska Sekretarz Stanu Hillary Clinton, Wałęsa też znalazł wytłumaczenie. - Oni wcześniej znali tekst mojego przemówienia. Ja byłem pierwszym przewracającym (symboliczne domino - red.) i gdyby nie wspomniano o Papieżu, to ja bym powiedział jeszcze ostrzej - wyjaśnił.
Tu Wałęsa odniósł się do swoich słów, wypowiedzianych w momencie, gdy w Berlinie przewracał pierwszą kostkę domina symbolizującego upadek komunizmu. Stwierdził wówczas, że politycy w Berlinie mówili o "dyrdymałach". - Ciężko się słuchało na tym deszczu tych przemówień. Nie chciałem nikogo urazić, chciałem być trochę dyplomatyczny, szukałem słowa, by powiedzieć: słuchajcie, to jest naprawdę poważne spotkanie, trzeba mówić o tym, że Europa powinna wyciągnąć wnioski i budować się na nowych zasadach, a nie opowiadać rzeczy niestworzone i jeszcze przeciągać to wszystko na tym deszczu - stwierdził Wałęsa.
Tłumacz w łazience
Były prezydent mówił także o kwestiach związanych z obecną sytuacją w Europie, m.in. o wyborze prezydenta Unii Europejskiej. - Idealny kandydat musi znać co najmniej trzy języki. To minimum, by łapać szybko pomysły, które wokół niego padają. Z tłumaczem się nie da tego zrobić. Bo jest np. taka sytuacja, że tłumacz poszedł do łazienki i... kurczę, co tu robić - mówił Wałęsa. Zastrzegł jednocześnie, że on sam by się na prezydenta UE nie nadawał. - Ja nie znam języków. Szkoda mojego czasu i zdrowia - powiedział. - Geremek by się nadawał na to stanowisko. Taki ktoś jest potrzebny - dodał.
Potrafimy mówić "nie"
Wałęsa mówił również dlaczego jest dumny z Polski w dzisiejszej Europie. - Dumny jestem, że choć wszyscy chcą byśmy do wszystkiego się dołączali, wszystkie traktaty podpisywali, nawet nie czytając, to my często mówimy "nie". To "nie" bierze się stąd, że wiemy, że to do końca nie jest to. Często broni się mniejszości, a zapomina się o większości. W Europie jest większość Europejczyków, a jeżeli my stwarzamy warunki dla mniejszości, a ona nas ma wchłaniać lub rozbijać, to ja dziękuję - powiedział b. prezydent.
Jako przykład podał ostatni wyrok Europejskiego Trybunału Praw Człowieka, który zakazał wieszania krzyży we Włoskich szkołach. - Europa zawsze była chrześcijańska. Inne religie i ludy dbają o swoje większości, a my nie. Mniejszość nie może niczego wymuszać na większości. Dzisiaj budujemy innym wiarom meczety, a niech tylko ktoś spróbuje zbudować kościół katolicki na ich terenie... - podsumował.
Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24