Nigdy nie współpracowałem ze Służbą Bezpieczeństwa. Zawsze uważałem, że donosicielstwo jest haniebne - powiedział w TVN24 były szef MSZ Adam Daniel Rotfeld. "Gazeta Polska" twierdzi, że był entuzjastycznym tajnym współpracownikiem SB.
„GP” - powołując się na akta Instytutu Pamięci Narodowej – napisała, że Rotfled został zarejestrowany przez SB, jako kontakt operacyjny. W dokumentach IPN ma funkcjonować pod czterema pseudonimami: „Rauf”, „Rad”, „Ralf”, „Serb”.
„GP” twierdzi, że były szef MSZ przekazywał wywiadowi informacje na temat polityki zagranicznej. W Genewie miał się spotkać z radcą polskiej ambasady Henrykiem Bosakiem, agentem wywiadu o kryptonimie „Polan”, który sam nawiązał z nim kontakt.
W aktach IPN – jak twierdzi „GP” – zachowały się notatki Rotfelda dla SB. Były to m.in. relacje z rozmów z uczestnikami Konferencji Bezpieczeństwa w Genewie w 1974 r.
W „raporcie operacyjnym” ze spotkania z „Radem”, do którego miało dojść w czerwcu 1974 r., funkcjonariusz PRL o kryptonimie „Polan” napisał: „Przekazałem „Radowi” zadania dotyczące wizyty Nixona w ZSRR. (…) przekazałem „Radowi” 200 tys. franków do rozliczenia”.
Były szef MSZ powiedział, że to nieprawda. Zaprzeczył też, by kiedykolwiek brał od SB jakieś pieniądze.
W TVN24 tłumaczył, że jako pracownik Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych, uczestniczył w Konferencji Bezpieczeństwa, pisał też setki analiz do MSZ. – Nie miałem wpływu na to, do kogo trafiały – powiedział. I podkreślił: - W swoim życiu nigdy nie postępowałem niezgodnie z swoim sumieniem, nie szkodziłem innym i nadal będę tak postępował.
Dodał, że całej tej historii pasuje rosyjskie powiedzenie: udowodnij, że nie jesteś wielbłądem.
Jego zdaniem publikacja w „GP” ma podważyć jego dobre imię.
Źródło: "Gazeta Polska", TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24